Długo czekał Arkadiusz Milik na udany występ w tym sezonie w Serie A. I wreszcie się doczekał. Trener SSC Napoli Carlo Ancelotti uznał, że strzelony przez polskiego napastnika gol w meczu reprezentacji z Macedonią Północną może być przełomy i wystawił go w ligowym spotkaniu z Veroną (2:0). Miał nosa, bo Mili strzelił oba gole.
Milik w tym sezonie nie miał zbyt wielu okazji do gry, bo najpierw dochodził do formy po wyleczeniu kontuzji, a potem miał problemy ze skutecznością. W spotkaniu 8. kolejki Serie A z Veroną Ancelotti dał mu pograć od pierwszej minuty i trzymał na placu gry przez 81 minut. Napastnik reprezentacji Polski nie zmarnował szansy. Pierwszego gola strzelił w 37. minucie, po znakomitej asyście Fabiana Ruiza. Milik dopadł piłki, wyprzedził obrońcę i z kilku metrów skierował piłkę do siatki obok bramkarza. Drugie trafienie zaliczył po przerwie, pakując piłkę w podbramkowym zamieszaniu efektownym strzałem z woleja. Jego bramki wyraźnie ucieszyły nie tylko kibiców Napoli, lecz także kolegów z zespołu, w tym także konkurentów Milika do gry w linii ataku. Wiadomo, sezon jest długi, a zespół z Neapolu walczy nie tylko o mistrzostwo Italii. W środę czeka go przecież trudny wyjazdowy mecz w Champions League z RB Salzburg.
Wracając do potyczki z Veroną, w tym spotkaniu kibice zobaczyli na boisku jeszcze dwóch innych polskich piłkarzy. Drugi z naszych graczy w SSC Napoli, Piotr Zieliński, zaczął mecz na ławce rezerwowych, ale po przerwie pojawił się na boisku. W ekipie z Werony przez godzinę walczył natomiast Mariusz Stępiński, a cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział obrońca Paweł Dawidowicz.
Z bramkarzy naszej kadry w meczu Juventus – Bologna Wojciech Szczęsny był rezerwowym, grał natomiast Łukasz Skorupski.