7 listopada 2024

loader

Skoki narciarskie: Tylko Żyła wraca z tarczą z Oberstdorfu

W Oberstdorfie w polskiej ekipie skoczków królem polowania na medale mistrzostw świata był Piotr Żyła. Zdobył złoto na normalnej skoczni, najlepiej też wypadł z biało-czerwonych w piątkowym konkursie indywidualnym na dużej skoczni oraz w sobotnim konkursie drużynowym. Trzeba też oddać honor pozostałym kadrowiczom, zwłaszcza Kamilowi Stochowi, który w „drużynówce” przełamał kryzys formy. Nasi skoczkowie byli bliscy złotego medalu, ale brązowy to też sukces.

Po środowych treningach, w których nie brali udziału pewniacy Stoch, Żyła i Kubacki, trener naszej kadry Michal Doleżal z trójki Klemens Murańka, Jakub Wolny i Andrzej Stękała, jako czwartego w naszej ekipie wyznaczonej do startu w zawodach na dużej skoczni wybrał Stękałę. Kwartet biało-czerwonych bez większych problemów przebrną przez czwartkowe kwalifikacje. Najlepiej spisał się Żyła, a w czołowej dziesiątce zameldował się jeszcze Kubacki. Stoch i Stękała zajęli miejsca w drugiej dwudziestce. Podczas obu prób konkursowych panowały fatalne warunki atmosferyczne (padał gęsty śnieg i wiał zmienny wiatr) dawały się skoczkom mocno we znaki także podczas konkursu. Jedni sobie z nimi radzili lepiej, jak Kraft, który z wynikiem 132,5 m objął prowadzenie, inni gorzej, jak Japończyk Ryoyu Kobayashi, który przy lądowaniu wjechał nartami w sypki śnieg i zaliczył upadek. Na szczęście wstał i o własnych siłach opuścił zeskok. Z Polaków po pierwszej serii najwyżej w klasyfikacji był Żyła, któremu odległość 130,5 m dała piątą lokatę. Taką samą odległość uzyskał Kubacki, ale jemu odjęto jeszcze więcej punktów niż Żyle i dlatego znalazł się na ósmej pozycji. Stoch z wynikiem 120 m zajmował 22. lokatę, a 121,5 m uzyskane przez Stękałę dało mu 24. miejsce.
W drugiej serii wszyscy nasi skoczkowie poprawili swoje wyniki. Stękała zaliczył 122,5 m i ostatecznie zakończył występ na 21. pozycji. Stoch poszybował na odległość 129,5 m i awansował na 19. miejsce, ale rzecz jasna trzykrotny mistrz olimpijski nie mógł być z tego osiągnięcia zadowolony. To nie były dla niego udane mistrzostwa i nie był w stanie ukryć głębokiej frustracji z powodu słabej formy. „Coś się ewidentnie zacięło i nie potrafię znaleźć recepty, chociaż walczę z każdym skokiem. Nic jednak nie rusza do przodu. Z mojej strony zrobiłem, co się dało, ale to nic, bo dalej jestem tam, gdzie jestem. Jeśli trener zdecyduje się mnie wystawić w drużynówce, zrobię, co będę mógł. Umiem tyle, co mogą państwo zobaczyć” – przyznał zgnębiony niepowodzeniem Stoch.
Szansy na dobry wynik w drugim skoku zniweczył natomiast Kubacki. Inna sprawa, że nie wszystko było jego winą. Nasz skoczek został cofnięty z belki startowej, a gdy ponownie się na niej pojawił, dostał sygnał do startu zanim służby techniczne zdążyły odśnieżyć należycie tory. No i Kubacki pojechał zbyt wolno jak na jego potrzeby, przez co zaliczył tylko 119 m i ostatecznie spadł na 15. miejsce. Na placu boju pozostał więc tylko Żyła, który uzyskał znakomity rezultat 137 m, lecz sędziowie tak zamieszali z bonifikatami za wiatr, że Polaka wyprzedził trzeci w klasyfikacji końcowej Niemiec Karl Geiger, chociaż skoczył tylko 132 metry, potem drugi na podium Norweg Robert Johannson (135,5 m), a na końcu zwycięzca konkursu Austriak Stefan Kraft (134 m). „Piotrek miał dobre warunki, dlatego odjęto mu dużo za wiatr w drugiej serii. Przeliczniki też nigdy nie są w stu procentach sprawiedliwe. One często działają z opóźnieniem. Raz się ma to szczęście, raz nie – mówił nasz były skoczek. Dwa lata temu w Seefeld na skoczni normalnej w podobnych warunkach to Kubacki cieszył się ze złota, a drugi był Stoch. Pogoda teraz była podobna jak wtedy, lecz tym razem nie my mieliśmy szczęście” – podsumował sobotni konkurs szef polskiej misji w Oberstdorfie Adam Małysz.
Łączny wynik całego naszego kwartetu w konkursie indywidualnym nie rokował najlepiej przed sobotnią „drużynówką”, ale w konkursie nasi skoczkowie spisali się nadspodziewanie dobrze, zwłaszcza Stoch i Stękała. Trener Doleżal trochę zaskoczył wystawiając w pierwszej grupie skoczków Żyłę, po nim Stękałę i Stocha, a na końcu Kubackiego. Niewykluczone, że po cichu potem tego żałował, bo Żyła w obu skokach konkursowych szybował najdalej z całej stawki, a w drugiej serii przed skokami ostatniej grupy zawodników biało-czerwoni po świetnych próbach Żyły, Stękały i Stocha wyszli na prowadzenie. Niestety, Kubacki nie miał tego dnia takiej mocy jak Żyła, który w obu próbach zaliczył po 139 metrów. Skoczył tylko 127 metrów i nasza zespół z pierwszego miejsca spadł na trzecie. Złoto zdobyli Niemcy, srebro Austriacy.
Trudno jednak wybrzydzać, bo oba medale dla Polski w tegorocznych mistrzostwach świata (złoto Piotra Żyły na skoczni normalnej i brąz w konkursie drużynowym) to wyłącznie zasługa skoczków. Nasza ekipa w klasyfikacji medalowej zajęła dzięki temu siódmą lokatę.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Lekkoatletyka: Sędziowskie igraszki w Toruniu

Następny

Wygrali z Salwadorem w Pucharze Davisa

Zostaw komentarz