Moskwa wstrzemięźliwa wobec amerykańskiego planu pokojowego

Trump i Putin w Anchorage, 2025. Fot. The White House

Waszyngton intensyfikuje rozmowy pokojowe, Ukraina deklaruje gotowość do dalszych negocjacji, a Kreml — odpowiedzialny za trwającą agresję — gra na czas i powtarza, że „jest za wcześnie”, by mówić o przełomie. Wbrew dyplomatycznym sygnałom Rosja nie zatrzymuje ataków i nie wykazuje realnej woli zakończenia wojny.

W ostatnich dniach ponownie wzrosła uwaga wokół rozmów o zakończeniu wojny w Ukrainie. Stany Zjednoczone zapowiedziały wysłanie specjalnego wysłannika Steve’a Witkoffa do Moskwy, a Kijów po rozmowach w Abu Zabi sygnalizuje gotowość do rozwijania amerykańskich ram porozumienia. Rosja reaguje na to jednak chłodno i w sposób wyraźnie kalkulacyjny.

Doradca Putina Jurij Uszakow przyznał, że „treść planu będzie omawiana” podczas rozmów z Witkoffem. Jednocześnie zastrzegł, że Rosja „nie otrzymała jeszcze oficjalnego dokumentu” i widziała jedynie wersję „nieoficjalną”, która rzekomo „ulega zmianom”. To pozwala Kremlowi przedłużać proces i unikać odpowiedzi. Uszakow dodał tylko, że „kilka punktów wymaga poważnej analizy”.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow również próbował obniżyć oczekiwania, mówiąc: „Poczekajmy. Jest jeszcze za wcześnie, by tak mówić”, gdy zapytano go, czy wojna jest bliżej zakończenia niż kiedykolwiek. W praktyce brzmi to jak klasyczna taktyka Moskwy: pozorować otwartość, nie podejmując zobowiązań, a jednocześnie kontynuować działania wojenne.

Tymczasem ukraińska delegacja po rozmowach w Abu Zabi „wstępnie poparła” amerykańskie ramy porozumienia. Według źródeł CNN i CBS, Ukraina zgodziła się na główne założenia, choć część kwestii ma zostać ustalona na najwyższym szczeblu. Prezydent Wołodymyr Zełenski potwierdził, że Ukraina pracuje nad „tekstem dokumentu z Genewy”, ale podkreślił, że rozmowy muszą obejmować także europejskich sojuszników, bo „decyzje o bezpieczeństwie Europy muszą obejmować Europę”.

Donald Trump, komentując negocjacje, powiedział, że pierwotny 28-punktowy plan „został dopracowany z dodatkowymi uwagami obu stron” i że „zostało tylko kilka punktów spornych”. Co istotne, wycofał swoje wcześniejsze ultimatum, by Ukraina zaakceptowała plan przed amerykańskim Świętem Dziękczynienia. Teraz mówi: „Deadline dla mnie jest wtedy, kiedy wojna się skończy”.

Według przecieków amerykański plan został skrócony z 28 do około 19 punktów. Nie wiadomo jednak, czy usunięto najbardziej kontrowersyjne elementy — w tym te dotyczące możliwych ustępstw terytorialnych na korzyść Rosji, które wcześniej wywołały stanowczy sprzeciw Kijowa. Zełenski mówił wtedy o wyborze między „utratą godności a utratą kluczowego partnera”.

Rosja unika jasnych deklaracji. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow stwierdził, że każde porozumienie musi „odzwierciedlać ducha i literę” rozmów Putina i Trumpa podczas szczytu na Alasce — rozmów, które według doniesień dotyczyły m.in. oddania Rosji części Donbasu. To sygnał, że Moskwa nadal oczekuje ustępstw, choć ich nie formułuje otwarcie, licząc na presję USA na Kijów.

W nocy z wtorku na środę Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 22 rakiety, w tym cztery hipersoniczne Kindżały, oraz aż 464 drony, celując głównie w Kijów i jego okolice. Zginęło siedem osób, a ponad 20 zostało rannych. Trudno uznać takie działania za sygnał gotowości do pokoju — Moskwa prowadzi intensywne ataki nawet w trakcie rozmów, co pokazuje, że traktuje je przede wszystkim jako element presji i gry politycznej, a nie krok w stronę deeskalacji.

Mimo deklaracji o „postępach”, zarówno Waszyngton, jak i Kijów podkreślają, że bez jasnej decyzji ze strony Rosji nie ma mowy o realnym zbliżeniu stanowisk. Kreml niczego nie akceptuje, ale też niczego nie odrzuca, czekając na wizytę Steve’a Witkoffa i grając na czas, by poprawić swoją pozycję wojskową i polityczną.

To właśnie przyszłotygodniowe spotkanie w Moskwie pokaże, czy Rosja w ogóle zamierza rozważać rozwiązanie konfliktu, czy tylko udaje zainteresowanie, by dalej prowadzić wojnę na swoich warunkach.

Redakcja

Poprzedni

Polska musi uznać małżeństwa jednopłciowe

Następny

Młoda Lewica przedstawia raport o darmowych stażach. „Młody pracownik, to nie niewolnik”