3 grudnia 2024

loader

Przy aprobacie świata

Trudno ustalić konkretną liczbę ofiar cywilnych wojny domowej w Jemenie. Większość szacunków mówi o 11 tysiącach, choć pojawiają się i takie, według których trwający już niemal trzy i pół roku konflikt pochłonął nawet 50 tysięcy osób. Jedno jest pewne – zbrodnie wojenne popełnia się na porządku dziennym. Przy aprobacie świata.

 

W miniony wtorek, 28 sierpnia, grupa ekspertów powołanych przez ONZ do zbadania sytuacji w Jemenie, ogłosiła, że wojna prowadzona jest „z zupełnym lekceważeniem losu milionów cywilów”. Zdaniem grupy, zarówno koalicyjne wojska Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich (wspierane sprzętowo m.in. przez USA i Wielką Brytanię), jak i sprzymierzeni z Iranem rebelianci Huti, świadomie atakują cele cywilne. „Mamy uzasadnione podstawy, aby twierdzić, że siły rządowe, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska odpowiadają za łamanie praw człowieka. Żadna ze stron nawet nie próbuje ograniczyć liczby cywilnych ofiar” – przyznał Charles Garraway, brytyjski prawnik i jeden z członków grupy.

Tymczasem niemal każdego tygodnia media donoszą o kolejnych ofiarach. Na inaugurację swojej interwencji zbrojnej w marcu 2015 r., saudyjskie lotnictwo zrównało z ziemią obóz dla uchodźców, rynek oraz przychodnię w północnym Jemenie. Do najkrwawszego ataku doszło zaś 8 października 2016 r., kiedy Saudyjczycy zbombardowali halę, w której odbywała się ceremonia pogrzebowa. Szacuje się, że zginęło wówczas 155 osób, a ponad pół tysiąca został rannych. Zaledwie trzy tygodnie temu jedna z bomb spadła na autobus szkolny, zabijając 40 dzieci. Jak dowiodło tego niedawne śledztwo dziennikarzy CNN, znaczna część broni wykorzystywanej przez siły koalicyjne pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. W listopadzie 2017 r. senator Chris Murphy wprost oskarżył USA o współudział w doprowadzeniu do „humanitarnej katastrofy” w Jemenie.

W stosunku do Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, opublikowany 28 sierpnia raport specgrupy ONZ stwierdza: „Wojska koalicyjne od marca 2015 r. nałożyły poważne ograniczenia w dostępie – drogą morską i powietrzną – do Jemenu. Mamy poważne podstawy, aby sądzić, że te ograniczenia łamią międzynarodowe prawo humanitarne. Co więcej, zamknięcie dostępu do portu w Sanie łamie prawo chroniące chorych i rannych. Zważywszy na przyświecające im intencje, powyższe działania można uznać za zbrodnie wojenne.

Chociaż zdaniem ONZ za większość ofiar cywilnych odpowiada saudyjskie lotnictwo, również rebelianci Huti nie przebierają w środkach, aby osiągnąć przewagę militarną. W listopadzie 2017 r. wspierane przez Iran siły ostrzelały cywilne osiedle w mieście Taiz w południowozachodnim Jemenie. Siedmioro dzieci zginęło, a czwórka odniosła poważne rany. Dodatkowo, wysoką – choć trudną do oszacowania – liczbę ofiar powodują blokady miast, które uniemożliwiają organizacjom humanitarnym dotarcie z żywnością i lekarstwami.

Obserwatorzy ostrzegają, że przedłużające się walki nieuchronnie prowadzą do klęski głodu, która może pochłonąć nawet 8 milionów istnień ludzkich. Oznacza to, że wkrótce jedna czwarta całej populacji zostanie pozbawiona jedzenia i wody. Jak zwykle do najbardziej poszkodowanych należą najmłodsi. Dzieci są narażone nie tylko na głód i przemoc, ale także na brak dostępu do edukacji. Kolejny rok nie zdołano uruchomić większości szkół, co będzie niosło konsekwencje dla Jemenu na wiele lat już po zakończeniu wojny.

Co więcej, obie strony bezpośrednio wykorzystują niepełnoletnich do walki. Według raportu ONZ, „zarówno jemeński rząd i koalicyjne siły, jak również rebelianci Huti, przymuszają dzieci do służby wojskowej lub do udziału w grupach paramilitarnych, aktywnie wykorzystując ich w organizowanych przez siebie aktach przemocy. W większości przypadków, pobór dotyczy dzieci w wieku od 11 do 17 lat, lecz mówi się także o rekrutowaniu nawet ośmiolatków”.

Opublikowany raport wskazuje także na pogarszającą się sytuację kobiet: „Świadkowie i ofiary opisują ciągłą i powszechną agresję sił wojskowych, włączając w to przemoc seksualną, której dopuszczają się m.in. żołnierze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wśród przykładów znajdują się gwałty – dokonywane na kobietach i mężczyznach – oraz seksualne wykorzystywanie uchodźców, migrantów i pozostałych podatnych grup”. Tym samym potwierdzone zostały doniesienia Associated Press z czerwca, mówiące o funkcjonowaniu w Jemenie 18 tajnych więzień, gdzie przetrzymywani poddawani są torturom i gwałtom.

Reakcja zainteresowanych stron na raport ONZ nie napawa nadzieją. James Mattis, sekretarz obrony USA, oświadczył, że Stany Zjednoczone nie zauważyły, aby w Jemenie dochodziło do „lekceważenia ludzkiego życia”. Jego zdaniem wojska koalicyjne uczą się na błędach i czynią wszystko, co możliwe, by zapobiec kolejnym ofiarom. Podobne zdanie wyraziły Wielka Brytania i pozostałe zachodnie państwa, dla których przedłużająca się wojna w Jemenie to doskonała okazja do sprzedaży sprzętu wojskowego. Z kolei dwa najbardziej zainteresowane państwa, tj. Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, obiecały „szczegółowe zapoznanie się z raportem”, zastrzegając jednak, że najważniejszym celem jest powstrzymanie „irańskiego okrążenia” w regionie.

O raporcie ONZ milczą światowe media. Poza drobnymi wzmiankami, zarzuty o zbrodnie wojenne nie doczekały się głębszej analizy ani w USA, ani w Unii Europejskiej. Tymczasem bez presji mediów i społeczeństw na próżno oczekiwać szybkiego zakończenia wojny w Jemenie. Przy tak wielu zaangażowanych interesach i pieniądzach, nawet 50 tys. ofiar okazuje się zbyt małą ceną.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Ostrzeżenie

Następny

Sierpniowe porozumienia – lekcja dla myślących

Zostaw komentarz