Czy codzienna lampka wina naprawdę jest dobra dla serca? Naukowcy rozwiewają mit

fot. Pixabay

Pytanie o to, czy kieliszek wina dziennie może chronić serce, wraca regularnie od lat. Najnowsze badania pokazują jednak, że ta popularna opinia nie ma mocnych naukowych podstaw, a korzyści są znacznie mniejsze, niż kiedyś sądzono.

Brytyjski kardiolog dr Oliver Guttmann z londyńskiego szpitala Wellington, cytowany przez The Guardian, mówi wprost, że ludzie nie powinni traktować alkoholu jak zdrowego nawyku. Jak podkreśla, alkohol podnosi ciśnienie krwi, szkodzi wątrobie, wpływa na układ pokarmowy i odporność, a przede wszystkim zwiększa ryzyko kilku rodzajów nowotworów.

Przez lata mit o „lampce wina” wynikał głównie z badań obserwacyjnych, które pokazywały, że umiarkowani pijący mają mniej zawałów niż osoby unikające alkoholu. Dziś wiadomo, że te wyniki były obciążone błędami. W wielu analizach osoby niepijące były po prostu bardziej schorowane, częściej rezygnowały z alkoholu z powodów zdrowotnych albo miały mniej korzystny styl życia. Kiedy badacze zaczęli dokładniej kontrolować te różnice, efekt ochronny alkoholu zaczął zanikać.

Duża meta-analiza opublikowana w 2024 r. w Nature Communications, obejmująca ponad sto badań i dane genetyczne setek tysięcy osób, wykazała, że niewielkie dawki alkoholu nie mają jasnego, potwierdzonego wpływu ochronnego na serce. W 2025 r. podobne wnioski opublikowało także American Heart Association: bardzo małe ilości alkoholu nie muszą mocno szkodzić, ale nie można mówić o realnej korzyści dla serca, a ryzyko rośnie wraz z każdym dodatkowym drinkiem.

Znacznie ważniejsze jest jednak to, że alkohol należy do czynników rakotwórczych grupy 1. W tej samej kategorii znajdują się tytoń i azbest. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem i Światowa Organizacja Zdrowia podkreślają, że nie ma bezpiecznej ilości alkoholu — ryzyko nowotworów piersi, jelita grubego, wątroby czy przełyku rośnie już przy niewielkich dawkach.

Zwolennicy czerwonego wina zwracają uwagę na obecność resweratrolu i innych polifenoli. Rzeczywiście, te substancje mogą wspierać pracę naczyń krwionośnych i zmniejszać stan zapalny, ale znajdują się także w winogronach, jagodach, porzeczkach czy orzechach. Można je więc dostarczyć sobie bez picia alkoholu i bez narażania zdrowia.

Dlatego eksperci są dziś zgodni: jeśli ktoś nie pije alkoholu, nie powinien zaczynać „dla zdrowia”. Jeśli ktoś pije, powinien robić to rzadko i możliwie mało, bo każda dodatkowa porcja alkoholu to kolejne ryzyko, zwłaszcza dla kobiet i osób z nadciśnieniem. W pracy dr Guttmanna, cytowanej przez The Guardian, padło nawet ostrzeżenie, że wino nie jest żadną formą terapii, a już na pewno nie może być usprawiedliwieniem dla złej diety i braku aktywności.

Kardiolodzy przypominają, że prawdziwą ochronę przed chorobami serca zapewnia zdrowa dieta, regularny ruch, niepalenie papierosów i kontrola ciśnienia i cholesterolu. Alkohol nie znajduje się na tej liście.

Podsumowanie najnowszej wiedzy jest jedno: mit o zdrowotnej „lampce wina dziennie” jest przeszłością. Najbezpieczniejszą decyzją dla serca i całego organizmu jest po prostu ograniczenie alkoholu — a dla wielu osób całkowita rezygnacja.


Źródła : The Guardian; American Heart Association, Alcohol Use and Cardiovascular Disease (2025); WHO i IARC

Redakcja

Poprzedni

Depresja, która się ukrywa

Następny

Napięcie wokół wynagrodzeń medyków. Przed nami kolejna tura rozmów