Od kilkunastu dni na oczach zdumionych rodaków, w dobie pandemii i narastającego kryzysu gospodarczego rozgrywała się farsa pt. „Rekonstrukcja”. W głównych rolach obsadzili się Jaro (Stary Królik) i Ziober (samozwańczy kandydat na Nowego Królika), zaś pozostałe figury farsy, w tym Mateo (namaszczony Następca Starego Królika), to tak naprawdę statyści. Intryga przewidywalna, zważywszy okoliczności, a chodzi mniej więcej o to, by Samozwańca zagonić do szeregu, na przyrodzone mu miejsce lidera niewielkiego, acz hałaśliwego stronnictwa, w którym prym wiodą młodzieńcy pewni siebie i nader ambitni, określani przez gawiedź mianem KaKaO. Staremu szło marnie, bo Samozwaniec brykał i żądał, nie odpuszczał, już widział się Starym Królikiem. Jednak wszystko wskazuje na to,że tym razem jeszcze się mu nie udało obalić Starego, a przy okazji Mateo osadzić oślepionego w ciemnicy o chlebie i wodzie za przewiny, które zostały bogato udokumentowane trefnymi papierami niejednokrotnie z jego podpisem. W IV akcie jest wymuszony happy end i „kochajmy się”, ale jak się zdaje na krótko. I tylko szkoda czasu na te trzytygodniowe nocne rozmowy, kiedy dla nas wszystkich z różnych powodów (ekonomicznych, epidemiologicznych) larum grają i nadciągają prawdziwe kłopoty.
Ten styl konfidencjonalnych narad, te srogie i tajemnicze miny, to zajeżdżanie limuzynami bossów poszczególnych Rodzin na nocne narady do capo di tutti capi naprawdę przypomina filmy o włoskiej mafii w USA, z „Ojcem chrzestnym” F.F. Coppoli na czele. Pamiętacie ten wątek z filmu, w którym po zastrzeleniu Sonny’ego Corleone bossowie rodzin Corleone, Tataglia i innych spotkali się, żeby położyć kres wzajemnej masakrze i zawrzeć pokój? Bigosowi tak się to nieodparcie kojarzy i nie tylko jemu.
Rośnie liczba zakażonych COVID 19, rośnie liczba osób w szpitalach i pod respiratorami, rośnie liczba zgonów. Niestety, było to do przewidzenia, bo lekceważenie przez Polaków zasad najprostszych z możliwych, czyli niezachowywanie dystansu, nienoszenie maseczek w miejscach publicznych, musiało dać taki efekt. I będzie gorzej, bo przecież Polacy nie wierzą w koronę, powikłania i zagrożenie zdrowia i życia osób będących w grupie ryzyka. Swoją drogą – jak to jest, że naród tak wierzący w boga, którego nie widział, nie wierzy wirusa, którego przynajmniej, w przeciwieństwie do boga, można zobaczyć pod mikroskopem? Przykre to tym bardziej, że oblewamy jako nacja egzamin z solidarności, takiej zwykłej, nienaznaczonej żadnym heroizmem. Z jednej strony taka postawa jest efektem naszych cech narodowych, wynikających choćby z braku elementarnego szacunku dla drugiego człowieka, z drugiej z sączonego przez „przywódców” przekazu „że wirusa nie ma, nie należy się go bać”. Niestety, jeżeli Polacy się nie ogarną, nie zaczną myśleć, przestrzegać zasad zalecanych przez wirusologów, to jesień i zima będzie ciężka. Medycy trzymajcie się.
Jadwiga Emilewicz, wicepremierka rządu odchodzi z Porozumienia. Przyznała, że drogi polityczne jej i Jarosława Gowina się rozeszły, zamierza być posłem bezpartyjnym w klubie PIS. Jadwiga E. nigdy nie wzbudzała mojej sympatii i mam tu na myśli choćby jej poglądy dotyczące praw kobiet. Jednak trzeba oddać, że jest osobą ambitną, oddaną i wierną członkinią Zjednoczonej Prawicy. Bigos tygodniowy podejrzewa, że zmęczyła ją „współpraca” z Hamletem-Gowinem, który znowu zapragnął być wicepremierem. Mając na uwadze jej zalety, jakże przydatne po prawej stronie sceny politycznej, opisane powyżej Bigos wróży jej karierę w rządzie Mateo i to na jakimś ważnym stanowisku.
Z Sejmu przeniknęły jakiś czas temu informacje, z których wynika, że ziobryści są szkodnikami wszechstronnymi, na różnych polach. Nie tylko reprezentują ekstrema fundamentalizmu religijnego, walczą z prawami kobiet, z ochroną przed przemocą domową i tak dalej, ale występują też przeciw wszelkim inicjatywom prawnym mającym ucywilizować ruch drogowy w Polsce, zmniejszyć liczbę wypadków i śmiertelność na polskich drogach, w tym śmiertelność pieszych. Są więc także darwinistami, bo chcą utrzymać w polskim ruchu drogowym i pieszym zasadę – „ratuj się kto może”.
Gdyby ktoś miał wątpliwości, co to za ziółko z tej filigranowej i słodziutkiej Emilewicz, to przypominam, że na twitterze podżegała niedawno do zaostrzenia ustawy dotyczącej aborcji przez wykreślenie z niej prawa do terminacji płodu uszkodzonego. Ruchy kobiece są w obliczu kolejnej walki, bo na 22 października zapowiedziane jest posiedzenie tzw. Trybunału Konstytucyjnego Przyłębskiej w sprawie wniosku grupy fundamentalistów z PiS o sprawdzenie, czy aborcja eugeniczna jest zgodna z konstytucją. To większe zagrożenie dla i tak już radykalnie ograniczonego prawa do aborcji w Polsce niż to z października 2016, które wywołało masowy Czarny Protest kobiet w całej Polsce. Wtedy bowiem fundamentalistyczny projekt Ordo Iuris próbowano przeforsować przez Sejm, który skapitulował (także głosami PiS, na osobiste wezwanie prezesa) przed protestem. Zważmy jednak, że oczywistych względów Sejm jest znacznie mniej odporny na masowe protesty niż taki TK. Bo jak zatrzymać protestami wyrok TK? Jedyne co można, to odsuwać w czasie decyzję ad calendas graecas. Ale to może stać się tylko wtedy, o ile Kaczyński nadal pozostaje niechętny zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej, lęka się protestów kobiet i przykaże Przyłębskiej, żeby zrobiła z tym wnioskiem co trzeba. I o ile nie przekonają go perfidne podszepty Emilewicz.
Na pięknej ziemi lubelskiej jest miasto Kraśnik. Do niedawna niewiele osób wiedziało gdzie tak naprawdę jest ów Kraśnik, ale teraz cała Polska wie, cała Europa i świat cały. Podejmują tam ciekawe uchwały, a to LGBT, a to 5G jest na tapecie. Ostatnio nawet zaproponowano, aby wi-fi w szkołach zlikwidować, a to wszystko dla dobra obywateli – dorosłych i dzieci. Władza wie najlepiej, ludu nie wolno narażać, a chronić go trzeba przed złymi wpływami, bo bezrozumny i bezradny jest. Bigos tygodniowy czeka na otrzeźwienie władzy (nie tylko Kraśnika), bo naprawdę robi się i straszno i śmieszno w stopniu narastającym geometrycznie. W internecie już krążą memy i hasła popularyzujące Kraśnik, a szczególnym zainteresowaniem cieszy się hasło: „Kraśnik – strefa wolna od rozumu”.
50 ambasadorów i przedstawicieli organizacji międzynarodowych podpisało się pod skierowanym do polskich władz listem otwartym w sprawie społeczności LGBT. List został opublikowany na stronach ambasady amerykańskiej, zaś ambasadorka Georgette Mosbacher podkreśliła, że prawa człowieka nie są ideologią, to prawa uniwersalne. Nasi m.in. szef kancelarii premiera Dworczyk Michał, wiceminister spraw zagranicznych Jabłoński Paweł, pisząc wprost, minimalizują wydźwięk tego listu, bo przecież u nas jest wszystko w porządku, a sygnatariusze listu uczestniczą w „evencie ideologiczno -politycznym”. Niestety, u nas nie wszystko jest w porządku, a nawet w sprawie LGBT jest zupełnie źle. List otwarty tylko potwierdza tę diagnozę i żadne zaklęcia czy akty strzeliste takiej oceny nie zmienią.