19 marca 2024

loader

Faszyzm jako pęd do symetrii

Alberto Moravia (1907 – 1990) jest dziś pisarzem mocno zapomnianym, choć przed laty był pisarzem i cenionym i modnym. Jego powieści ‘Pogarda’, ‘Nuda’, ‘Uwaga’, ‘Obojętni’, ‘Wczoraj, dziś, jutro’, ‘Matka i córka, ‘Rzymianka’, ‘Podróż do Rzymu’ i wiele innych, bo był to pisarz płodny, były czytane szczególnie przez publiczność z klasy średniej, bo też psychologia, obsesje, aspiracje, lęki, obyczaje włoskiej klasy średniej były – na ogół – tematem jego powieści pisanych w poetyce chłodnego, rzeczowego realizmu.

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych był chętnie wydawany i czytany także w Polsce, nie tyle może przez klasę średnią, o której istnieniu w sensie zachodnim nad Wisłą trudno było wtedy mówić, ale przez czytelnika inteligenckiego. W latach sześćdziesiątych, choć był wtedy pisarzem współczesnym, jego opowiadanie ‘Mario’ wraz z kilkoma innymi opowiadaniami z cyklu opowiadań rzymskich ukazało się w popularnej, masowej kieszonkowej serii ‘Kolibra’, wydawanej przez „Książkę i Wiedzę” w masowej serii sprzedawanej wyłącznie w kioskach ‘Ruchu’ po superniskiej cenie 4 złote za egzemplarz. Edycja, o której mowa jest jego polskim powrotem po latach nieobecności, przynajmniej ja ostatnie jego polskie edycje sytuuję na początku lat dziewięćdziesiątych. Na obwolucie omawianego wydania widnieje czarno-biały kadr z głośnego filmu Bernardo Bertolucciego „Konformista” (1970) z Jeanem Louis Trintignant w roli tytułowej. Bertolucci z bardzo kameralnej powieści Alberto Moravii zrobił – z operowym niemal rozmachem – sugestywną, barokową w swym bogactwie, wizualną fantasmagorię, dość daleką od pierwowzoru. Ostatnie jak dotąd polskie wydanie „Konformisty” ukazało się u schyłku lat sześćdziesiątych w serii „Nike”, ale wśród licznych zaczytanych jej egzemplarzy, które można nabyć w antykwariatach, trudno natrafić akurat na „Konformistę”. Dlatego pomysł oficyny WAB, by wydać tę powieść ponownie, w tym samym przekładzie Zofii Ernstowej był wyśmienity. Od czasu ukazania się pierwszego włoskiego wydania „Il conformista” (1951), od edycji polskiego przekładu i od premiery filmu upłynęły już długie dziesięciolecia, które były także dekadami dyskusji o faszyzmie. Dobrze więc wrócić do początku, do powieści, która była jednym z pierwszych pisarskich głosów na temat faszyzmu. Nie jest to socjologiczno-historyczna panorama narodzin faszyzmu, nie wielowątkowa, epicka powieść realistyczna, lecz studium psychologiczne, a raczej psychopatologiczne jednego przypadku. Marcello Clerici jest człowiekiem inteligentnym, ale przeciętnym. Nie prostym, lecz przeciętnym. To tzw. przeciętny mieszczuch włoski, dla którego akces do faszyzmu nie był aktem wyboru ideowego, aktem emocjonalnym entuzjazmu, lecz konsekwencją cech własnych, przy tym najzupełniej prywatnych. Jakie to cechy? W pierwszym rządzie zimne okrucieństwo i obojętność. Marcello Clerici to poniekąd everyman, jederman. Człowiek bez właściwości, a raczej może z wieloma właściwościami, które we wzajemnej sprzeczności znoszą się w nicość. Jest utkany ze sprzeczności. Obojętność, pogarda i okrucieństwo sąsiadują w nim z przymiotami mieszczańskimi i z ludzkimi odruchami. Moravia pokazał proces rodzenia się faszyzmu, proces zgłaszania akcesu do faszyzmu jako procesu psychologicznego zachodzącego w indywiduum. W tekście „Konformisty” ani razu nie pada tytułowe słowo. Nie jest też ta powieść społeczno-polityczną historią narodzin i rozwoju faszyzmu. Tło zewnętrzne jest tu pokazane bardzo skąpo, blado, zdawkowo. Nie jest to także powieść polityczna „z kluczem”. To powieść o narodzinach faszyzmu w głowie jednostki, w głowie intelektualisty czy inteligenta, bo takim jest, przynajmniej w najogólniejszym sensie, Marcello Clerici. A jak się ten proces zaczyna w głowie intelektualisty? Nie przez materialny czy cielesny konkret jak u ludzi prostych, lecz przez abstrakcję. W scenie spotkania Marcella ze swoim byłym profesorem Quadrim, który w końcu stanie się jego śmiertelną ofiarą, Marcellowi przychodzi do głowy spostrzeżenie, że twarz Ouadriego jest odrażająca przez swoją niesymetryczność. A przecież czym jest symetria, jeśli nie abstrakcją? „Konformista”, to wybitna literatura, choć krytyka, i włoska, i polska przyjęła ją chłodno. Po kilkudziesięciu latach od pierwszego polskiego wydania, to w istocie nowość, którą gorąco rekomenduję. I proszę nie ominąć znakomitego wstępu Katarzyny Skórskiej.

Alberto Moravia – „Konformista”, Wyd. WAB (Grupa Wydawnicza Foksal), Warszawa 2014, przekł. Zofia Ernstowa, przedmowa Katarzyna Skórska, str.407, ISBN 978-83-280-1414-5

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Zagubiłem się w tych uwagach na marginesie

Następny

Odzyskany świat dźwięków

Zostaw komentarz