

Izabela szolc 16×9
Świecie, oto jestem! Wróciłam. Rzucałam palenie i uznałam, że lepiej będzie na ten czas wycofać się ze strefy publicznej do gawry.
Zaczęłam „rzucać” na początku grudnia, wiedząc, że wiekopomną decyzję o życiu bez dymka, ludzie na ogół podejmują na początku nowego roku. Jako że nie jestem stadna, to postanowiłam zostać avant gardą wszystkich innych nieszczęśników. Tak, nadal uważam, że palenie i seks, to najlepsza ludzka aktywność. Tylko że już nie palę.
Puszczę dymka przed śmiercią, chyba że akurat będę się bzykać. Szczerze mówiąc sądzę, że jeszcze będę kilkakrotnie i rzucać i powracać do nałogu… Ale to myśl o ostatnim papierosie skazańca natknęła mnie do pomysłu, aby zostać czystą od nikotyny. Jeśli jesteście Państwo stałymi czytelnikami Trybuny, to wiecie, że redaktor Szolc popadła w tarapaty. W dodatku w takie, które nie są rozwiązywalne przy użyciu łyżeczki aborcyjnej. Za późno, za późno… A żeby wreszcie coś było w odpowiednim terminie, to rzuciłam szlugi. Nie wolno mieć nałogów. Nałóg to słabość. Na policyjnym dołku nie zapalisz. W pierdlu znacznie lepiej fajkami handlować niż je zużywać, w psychiatryku i podczas przesłuchań głód nikotynowy stanowi zajebiste narzędzie nacisku na podejrzanego. Kocham papierosy, ale… Zrezygnuję z tej miłości, żeby urzędnicy i funkcjonariusze państwowi z tzw. przydupasami mogli skoczyć mi na tzw. pompę.
Redaktor Naczelny Tygodnika NIE, Waldek Kuchanny – nie piszę świętej pamięci, bo by sobie nie życzył, czy raczej życzyłby być sobie pamięci nieświętej – opowiadał mi kiedyś, jak to oduczył się prawić kazań o szkodliwości palenia. Otóż jeden z jego znajomych konstruktywnie wytłumaczył mu, że palenie to jedyna przyjemność biedaka. I coś w tym jest. Jak i w tym, że niemal każdy, kto raptem postanawia przemieścić się z klasy niższej do klasy średniej, choćby symbolicznie, to rzuca fajki. Jara nędza, artyści, pisarze, dziennikarze i… lekarze.
Kiedy na nic cię nie stać, dymek puszczony na ławeczce w słońcu staje się celebracją życia. A nawet pewnym symbolem zaradności – nie masz na chleb z masłem, ale palisz! Ten fragment, że jak nie palisz, to masz ochotę wyć i mordować, pomińmy milczeniem! Zresztą – jeśli jesteś biedny i palisz, to szybko zaprzyjaźniasz się ze zwijkami. Tańsze są. No, chyba że ci ręce łatają, jak zwykle latają mnie. Tytoń ląduje wszędzie tylko nie w bibułce. W takim układzie prędko łapiesz, że przed dużymi zakładami pracy stoją kolesie, którzy sprzedają gotowe zwijki – papieroski, à la papieroski, w folii. Vide: Łódzka Specjalna Sfera Ekonomiczna. Parkingi przed fabrykami, naszymi maquilatypu Sonoco. Paradnie brzmi, jak się pojmie kontekst… I rynki… Na Bałuckim Rynku można kupić albo podróbki albo szlugi ze Wschodu. Podróbki odradzam, szlugami ze Wschodu zachwyca się cała Łódź. Tak bardzo się zachwyca, że komenda policji i prokuratura sąsiadujące z rynkiem nauczyły się nie dopierdalać handlarzom. Po co kopać się z koniem? Szczególnie jeśli samemu się jara?
I jeśli błagający o fajkę aresztant, jest bardziej do używania. Urobienia. Do życia.
Z prywatnych obserwacji: policjant zresztą też. Dzień po. Jak emocje opadną.
Pomyśleć, że – i jeszcze – moje „kulturne” jaranie papieroska, kiedy policja wymachując łomami, właśnie wjechała mi na drzwiach do chaty, uznano za przejaw biernego oporu… A co od razu miałam częstować? Chlebem, solą, szlugiem? Z papierosem, seksem i wywalaniem drzwi jest po trzykroć tak samo – nie przerywa się danej czynności. Szkoda satysfakcji i rzecz niezdrowa. Myślą tą podzieliłam z „psami” i wiecie co? Art. 226 kk. Znieważenie funkcjonariusza publicznego. A nawet dwóch. Tak czy siak: wróciłam! Świecie oto jestem.
Izabela Szolc