

Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku rząd Zjednoczonej Prawicy potajemnie sypnął kasą do budżetu Europejskiej Agencji Kosmicznej. Zwiększył dobrowolnie składkę do 360 milionów euro. To dało Polsce prawo jednorazowego pobytu polskiego naukowca na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
O przyszłym polskim kosmonaucie zdążył poinformować minister rozwoju Waldemar Buda. Ale zaraz potem Zjednoczona Prawica władzę straciła. I tak narodowo-katolicka, pisowska władza, za pieniądze polskich podatników, zrobiła wspaniały, wizerunkowy prezent wrażemu Tuskowi.
Prezent jest dodatkowo dla PiS bolesny. Europejska Agencja Kosmiczna spośród licznych kandydatów wybrała niezwykle utalentowanego, elokwentnego, władającego obcymi językami, przystojnego naukowca Uznańskiego. Noszącego miłe dla polskich patriotów słowiańskie imię Sławosz.
Ten jednak zakochał się, ze wzajemnością, w Aleksandrze Wiśniewskiej. Pannie również utalentowanej, elokwentnej, władającej obcymi językami i jeszcze niezwykle przecudnej urody.
I można byłoby rzec, że oto idzie pierwsza, polska kosmiczna para. Czyli Sławosz i Aleksandra, gdyby nie kilka faktów dodatkowych.
Pani Aleksandra deklaruje, że jest Polką i Tajką jednocześnie. Bo jej matka urodziła się w Bangkoku. Miała ojca Chińczyka i matkę Tajkę.
Pan Sławosz ma ojca Polaka, ale matkę pochodzenia francuskiego. Lepszego w oczach PiS patriotów niż pochodzenie niemieckie, ale mogłaby być ona przynajmniej Węgierką.
Dodatkowo pani Aleksandra została w 2023 roku wybrana posłanką PO. Wcześniej pracowała w Polskiej Akcji Humanitarnej, wspierając też Ukraińców.
Po zawarciu małżeństwa pan Sławosz zachował swe, lejące miód na narodowo-patriotyczne serca, czysto polskie imię. Jednak przyjął nazwisko małżonki, podobnie jak ona jego. A to już jest przejaw niepolskiej nietradycyjności. Równości płci.
Skoro pan Sławosz wyleciał wreszcie w kosmos i szczęśliwie powróci, czego mu wielce życzę, to czeka go sława Polaka-kosmonauty.
Drugiego co prawda, ale jedynego żywego. Skazanego już na propagandowe wieczne orbitowanie.
PS. Więcej w Tygodnik NIE