Janusz Kaczmarek (ur. 25 grudnia 1961 w Gdyni) – polski prawnik, prokurator i polityk, od 2005 do 2007 prokurator krajowy, w 2007 minister spraw wewnętrznych i administracji.
31 października 2005 objął stanowisko prokuratora krajowego w strukturach Ministerstwa Sprawiedliwości kierowanego wówczas przez Zbigniewa Ziobrę.
8 lutego 2007 premier Jarosław Kaczyński odwołał go ze stanowiska prokuratora krajowego, a prezydent Lech Kaczyński na jego wniosek powołał go na urząd ministra spraw wewnętrznych i administracji. 14 marca 2007 otrzymał nominację na członka Rady Bezpieczeństwa Narodowego. 8 sierpnia 2007 został odwołany z zajmowanego stanowiska. Bezpośrednią przyczyną były informacje o tym, jakoby był on źródłem przecieku w sprawie planowanej akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi (tzw. afera gruntowa). 13 sierpnia 2007 został kandydatem grupy posłów LPR i Samoobrony RP na prezesa Rady Ministrów w trybie konstruktywnego wotum nieufności. 7 września 2007 Janusz Kaczmarek wycofał jednak zgodę na kandydowanie[6], wobec czego wniosek poselski jako bezprzedmiotowy nie został poddany pod głosowanie.
30 sierpnia 2007 został zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW pod zarzutem utrudniania śledztwa i składania fałszywych zeznań. Zatrzymanie to zostało przez sąd uznane za bezzasadne i nieprawidłowe. Postępowanie przeciwko niemu w tym zakresie zostało umorzone w 2009.
W 2010 Janusz Kaczmarek uzyskał wpis na listę radców prawnych, a następnie na listę adwokatów, podejmując praktykę w zawodzie. Został też wykładowcą w Wyższej Szkole Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni.
– Z punktu widzenia prawnokarnego sprawa jest bardzo poważna. Mówimy o styku polityki i biznesu, bardzo dużych pieniądzach i musimy zadać pytanie, czy w tle faktycznie nie mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą – mówi były szef MSWiA Janusz Kaczmarek w rozmowie z Kamilą Terpiał (wiadomo.co). – Wszystkie okoliczności sprawy dają jednoznaczną odpowiedź, że komisja śledcza powinna zostać powołana – dodaje.
KAMILA TERPIAŁ: Instytucje państwa w sprawie afery KNF zadziałały, jak twierdzą politycy PiS, szybko i sprawnie? Tak jak trzeba?
JANUSZ KACZMAREK: Na pewno szybko i sprawnie zadziałał prezes KNF, który błyskawicznie dostał się z Singapuru do Warszawy, a następnie do swojego gabinetu. Co tam robił? Nie wiemy. Mówię to oczywiście ironicznie. W tak poważnej sprawie należałoby oczekiwać, że czynności instytucji państwa, czyli prokuratury i CBA, które działało na jej polecenie, powinny nastąpić znacznie szybciej. Śledztwo wszczęto dopiero w oparciu o materiał prasowy, chociaż zawiadomienie do prokuratury zostało złożone przez mecenasa Romana Giertycha jeszcze przed upublicznieniem tej sprawy.
Po wszczęciu śledztwa należało w sposób bardzo szybki podjąć działania mające na celu zabezpieczenie materiału dowodowego, chociażby w postaci dokumentów czy urządzeń zagłuszających z gabinetu prezesa KNF-u. Na pewno należało to zrobić przed wizytą w tym miejscu Marka Chrzanowskiego.
Jak to możliwe, że CBA dociera do gabinetu dopiero po zdymisjonowanym prezesie, chociaż był na to czas wcześniej? Takie przeszukanie ma w ogóle jakieś znaczenie dla sprawy?
Znaczenie ma, ale nie wiemy, czy czegoś nie utracono, czy coś nie zaginęło lub nie zostało celowo zniszczone. Takie pytania już zawsze pozostaną bez odpowiedzi.
Sprawa trafia 7 listopada do Prokuratury Generalnej. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny i premier dowiadują się dopiero tydzień później z przekazów medialnych. Jak to możliwe?
Pojawią się argumenty, że były to dni wolne od pracy. Ale to nie są satysfakcjonujące odpowiedzi i nie mogą uzasadniać twierdzenia, że wszystko zadziałało prawidłowo. Wręcz odwrotnie.
W sprawach tak poważnych nie ma świąt i wolnych dni. Jako prokurator krajowy o poważnych sprawach byłem informowany o każdej porze dnia i nocy, w soboty i w niedziele. Wydaje mi się, że taka praktyka powinna trwać do dzisiaj.
O czym świadczy taka zwłoka?
Świadczyć to może albo o lekkomyślnym podejściu do sprawy – to byłoby najbardziej pozytywne dla decydentów, ale może też powodować pytania, czy nie mamy do czynienia z celowym spowalnianiem tego postępowania i reakcją dopiero na doniesienia medialne. I to reakcją nie tak szybką i prawidłową, jak należałoby się spodziewać.
Zbigniew Ziobro na pierwszej konferencji prasowej w dniu opublikowania artykułu w „Gazecie Wyborczej” tłumaczył, że polecił wszczęcie śledztwa w tej sprawie i objął je „osobistym nadzorem”. Co to de facto może oznaczać?
Minister sprawiedliwości jest prokuratorem generalnym, ale także czynnie zaangażowanym politykiem obozu władzy, który ma określone polityczne cele i wizje. Dlatego taki nadzór może nie być obiektywny, ale skażony polityką. Obawy, że sprawa nie zostanie wyjaśniona tak jak trzeba, są uzasadnione.
Minister sprawiedliwości na antenie TVP publicznie domaga się złożenia w prokuraturze nośnika z oryginalnym nagraniem rozmowy Leszka Czarneckiego z szefem KNF, a pełnomocnik bankiera Roman Giertych odpowiada, że nośnik złożył już przecież w prokuraturze. Co się tam dzieje?
Świadczy to co najmniej o nieznajomości przez Zbigniewa Ziobrę tej sprawy, pomimo deklaracji osobistego nadzoru.
Roman Giertych w taki sposób obnażył brak podstawowej wiedzy, co uderza w powagę urzędu ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
Jak ta sprawa może się skończyć? PiS będzie robił wszystko, żeby ją rozmyć, czy będzie szukał kozła ofiarnego?
To jest bardzo poważna sprawa, w której nagle pojawiają się nie tylko wątki związane z Leszkiem Czarneckim, ale także udziałem tej samej osoby, czyli prawnika, który miał być zatrudniony w banku biznesmena, w innych bankach. Powtarzam, sprawa jest bardzo poważna i powinna być wyjaśniona w sposób dogłębny.
Czy tak będzie? Nie jestem pewien. Myślę, że to jest też taki rodzaj sprawy, w której media będą patrzyły politykom i prokuratorom na ręce.
W sprawie pojawiają się nowe wątki, także Grzegorza Biereckiego, czyli twórcy SKOK-ów. Opozycja mówi o zorganizowanym gangsterskim działaniu. Pan podpisałby się pod takim stwierdzeniem?
Nie chcę epatować takimi nazwami. Ale niezależnie od tego, jakimi określeniami emocjonalnymi i trafiającymi do społeczeństwa będziemy się posługiwać, to i tak z punktu widzenia prawnokarnego sprawa jest bardzo poważna.
Mówimy o styku polityki i biznesu, bardzo dużych pieniądzach i musimy zadać pytanie, czy w tle faktycznie nie mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą.
Przypomnę, że z punktu widzenia prawa karnego wystarczy, że to są trzy osoby, które łączy aspekt wspólnego działania i dążenia do popełnienia przestępstwa.
W tej sprawie takie warunki mogą być spełnione?
Należy to zakładać w analizach prawnych…
Ta afera uderzy w PiS?
Nie chcę wychodzić z roli prawnika. Analizy polityczne pozostawiam innym.
Może powinna powstać komisja śledcza? Co należy zrobić, żeby sprawę wyjaśnić?
Wszystkie okoliczności sprawy dają jednoznaczną odpowiedź, że komisja śledcza powinna zostać powołana. Czy będzie wola polityczna? To już jest inne pytanie. Na razie wszystko wskazuje na to, że takiej woli nie ma. A to też rodzi pytania.