Pani Agato, a może trzeba się było jednak nie odzywać? Ja przepraszam za zamieszanie, już nie będę więcej nalegać. Mam tylko jedną prośbę: jak już wróci Pani uczyć do szkoły, proszę podzielić się wysokością swoich zarobków i przyznać, czy to rzeczywiście takie kokosy. I tak dobrze, że nie błysnęła Pani żadną poradą życiową przebijającą Bronisława Komorowskiego – np. „wyjdź za głowę państwa, wtedy podwyżka nie będzie ci potrzebna”.
***
„Wyborcza” wywołała wilka z lasu – o tym, co powiedziała jedna pani drugiej pani w pokoju nauczycielskim krakowskiego liceum, deliberują dziś wszyscy: począwszy od dyrektora szkoły, przez przedstawicieli ZNP aż po rzecznika prezydenta. Pan dyrektor zarzeka się, że rozmowy Agaty Dudy z nauczycielkami z pewnością nie miały charakteru politycznego. Rzecznik prezydenta Błażej Spychalski, choć nie było go na miejscu i dyskusji nie słyszał, jest pewien, że „Wyborcza” pisze „jakieś bzdury”. Szefowa krakowskiego ZNP twierdzi natomiast, że rozmowy prezydentowej podczas wizyty w szkole, bez względu na to, czy była to wizyta prywatna, czy nie, nie mają znaczenia dla przygotowywanego protestu. Wszyscy wymienieni powyżej nie mają racji.
Fakty stoją po stronie gazety: była i rozmawiała. To akurat potwierdzają wszyscy. I raczej wątpliwe jest, że opowiadała o tym, jak zakwitły pierwsze przebiśniegi, a wredna koleżanka nakłamała prasie, że odwodziła nauczycieli od strajku. Sęk w tym, że pani Agata chyba znów zapomniała, że w jej wykonaniu prywatne jest polityczne. Tak samo jak polityczne było wcześniej jej milczenie, czy tego chciała czy nie. I nawet jeśli rzeczywiście jej „misja uspokajania szkół” to nadinterpretacja, a ona po prostu szepnęła coś off the record trzem osobom na uszko, to przekaz pozostaje ten sam: dajcie spokój, nic nie ugracie, nie macie nikogo po swojej stronie. To istotna informacja, może bez wpływu na kalendarz związkowych działań, toczących się swoim torem, ale na pewno nie bez wpływu na nauczycielskie morale. Wysyp rozlegających się zewsząd pełnych żalu pytań: „ale jak to nie macie na podwyżki, skoro mieliście na nowe obietnice? Skoro mieliście na TVP?” padających z nauczycielskich ust jest całkowicie zrozumiały.
Szczerze? Ciekawa jestem, jak potoczą się losy strajku w tej konkretnej szkole. Dyrektor, znajomy pani prezydentowej, wydaje się tak sterroryzowany, że gdyby mógł, najchętniej zaprzeczyłby wszystkiemu na zapas, łącznie z faktem, że Ziemia krąży wokół Słońca i przeprosiłby pisemnie rząd za to, że jego podwładni w ogóle żyją. Fakt pozostaje faktem: prywatnie czy nie prywatnie, pierwsza dama znów pokazała suwerenowi plecy.