2 grudnia 2024

loader

„Skarb” państwa PiS

„Twoja pojebana religia to najgorsza choroba Polski. Jesteście ideologicznymi spadkobiercami najgorszych morderców w historii, w imię swojego wymyślonego bożka pomordowaliście setki tysięcy niewinnych ludzi. I wy śmiecie mówić o moralności? Wszystkich was należy pozabijać i spalić wasze świątynie. Przeklęci faszyści co nawet swojej „świętej książeczki” nie czytali. Księża na Księżyc. Obyś zdechł”.

 

Takiego adresowanego do siebie wpisu internetowego doczekał się ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Tak się składa, że akurat ten ksiądz, czego by o nim nie sądzić, należy do grona rozsądniejszych i mniej antypatycznych przedstawicieli swojego stanu.
Na mój gust byłoby bardziej zrozumiałe, gdyby adresatami tych słów stali się raczej osobnicy typu Rydzyka czy księży Oko czy Henryka Zielińskiego z „Salonu dziennikarskiego” Karnowskich w TVP Info. I właśnie dlatego „joby”, jakie zebrał nawet „bogu ducha winny” ksiądz Isakowicz-Zaleski świadczą o tym, że kumulowana i tłumiona przez dziesięciolecia energia resentymentu i nienawiści do kleru wybuchła w końcu ze zwielokrotnioną siłą. Lata demonstrowanej pychy, chciwości, przecherstwa, rozpychania się w życiu publicznym, tolerowania wołających o pomstę do nieba praktyk instytucji, którą Joanna Senyszyn określiła jako „trzy razy be”: „Bogaty, bezideowy i bezczelny” zrobiły swoje.
Ten wybuch niechęci do Kościoła kat., a ściślej biorąc do jego sług, która przez dziesięciolecia przefiltrowywała się przez lekturę tygodników „Nie” czy „Fakty i Mity”, która zaznaczała się w formach relatywnie umiarkowanych i miarkowanych, teraz, pod wpływem jawnie proklerykalnych rządów PiS, wychodzenia na jaw afer pedofilskich i prawdy o moralności kleru, czerpania przezeń całymi garściami z kasy państwowej i wielu innych „grzechów Kościoła”, jak bywa to eufemistycznie określane, objawiła się z całą mocą. I już raczej nie ucichnie.
Na dobre rozpoczął ją „Czarny Protest” sprzed dwóch lat. Później nastąpił potężny marsz z marca 2018 roku przeciw ponownej próbie zaostrzenia zakazu aborcji oraz emocje objawione tak silnie, że siedziby Prymasa Polski przez kilka dni bronił kordon policji. Teraz kolejną falę niechęci do Kościoła kat. wywołał „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. Film, który jest jednocześnie rezultatem i membraną tych nastrojów. Film, który przy całym swoim satyrycznym przerysowaniu, oddaje ducha czasu.

 

Front obrony deprawacji

Tymczasem w mediach prawicowo-klerykalnych istny front obrony kleru.
W tygodniku Karnowskich „Sieci” taka oto tajemnicza uwaga w anonimowym tygodniowym przeglądzie wydarzeń politycznych: „W mediach antykościelnie. Ludzie, którzy bardzo często nie umieją pokierować swoim życiem, którzy kończą, kupując samotnie wieczorem w sklepie „flaszkę i parówki”, niszczą jedną z niewielu instytucji, które prowadzą ludzi do dobra. Teraz klaszczą uszytemu na urbanoidalną miarę filmowi „Kler” Wojciecha Smarzowskiego”. Dalibóg, kogo miał na myśli autor tej uwagi? Bo chyba nie chodziło o samego reżysera, który ma dzieci i stwierdził, że to one m.in. zainspirowały go do nakręcenia tego filmu?
Smarzol, wieczorem, po flaszę i parówki? Na swoim portalu „w polityce” Karnowski w patetycznej inwokacji wzywa do obrony „naszych kochanych księży, którzy wyświadczyli nam i naszym dzieciom tyle dobra, przed atakami lewactwa”. „Nie możemy zostawić ich samych” – woła. Także w tygodniku „Gazeta Polska” Tomasza Sakiewicza dumna odpowiedź na „Kler”, a raczej na plakat do niego. Na okładce najnowszego „Gapola” deklaracja z napisem „Kler. Nasz skarb w walce z nazizmem, komunizmem, LGBT i islamistami”, na tle wizerunków Wyszyńskiego, Wojtyły, Popiełuszki i Kolbego wykadrowanych i ustawionych w konfiguracji nawiązującej do sposobu zaprezentowania postaci na afiszu filmowym. Także prezes TVPiS Kurski, który jeszcze rok temu chciał nagradzać Smarzowskiego za „Wołyń”, teraz określił jego kolejny film jako „prymitywny kicz propagandowy”.

 

Młodzieżowe „Non possumus”

Wydaje się jednak, że ta obrona jest na dłuższą metę daremna, bo jeszcze trochę i nie będzie miał kto przejąć owego „skarbu”. Najnowsze badania Kantar Millward Brown pokazały, że w najmłodszej grupie respondentów (15-19 lat) aż 61 procent uczniów jest przeciw lekcjom religii w szkole (23 procent jest „za”), podczas gdy w grupie wiekowej obejmującej badanych do 75 roku życia te proporcje procentowe układają się w wynik 46 procent (za utrzymaniem religii w szkołach) do 39 procent (przeciw). Ten wynik potwierdza ogłoszone kilka miesięcy temu wyniki badań Pew Research Center wskazały na radykalnie i rekordowo w skali światowej malejącą religijność młodzieży w Polsce. Koreluje to z wynikiem przeprowadzonych przez ośrodek IPSOS badań dotyczących stosunku Polaków do prawa do aborcji.
Wskazują one, że 46 procent respondentów jest za prawem do legalnej aborcji na żądanie, a przeciw niemu 43 procent. Jeszcze dwa lata temu, przed „Czarnym Protestem” , za prawem do legalnej aborcji na żądanie było zaledwie 18 procent pytanych. Co prawda na początku lat dziewięćdziesiątych było ich przeszło 50 procent, ale zmasowana propaganda religijna Kościoła kat. i organizacji „prolajf” zazwyczaj wspierana przez państwo, doprowadziła do zmiany społecznego nastawienia.
Jednak wydarzenia ostatnich dwóch lat i wejście na agorę debaty publicznej młodego pokolenia odwróciło ten trend. Pod wpływem perspektywy radykalnego zakazu aborcji w Polsce młodzi ludzie powiedzieli „non possumus”.

 

Będzie „Skarb2”?

A co do wspomnianego frontu obrony kościelnych deprawatorów ze strony klerykalno-pisowskich mediów. Tuż po wojnie (1948) powstała popularna komedia „Skarb” w reżyserii Leonarda Buczkowskiego. Jeśli potentaci medialni Karnowscy (spółka „Fratria”), a nawet lekko ostatnio podupadły Sakiewicz połączą swoje siły finansowe i moralne z poddanym „dobrej zmianie” Polskim Instytutem Sztuki Filmowej oraz ministrem-wicepremierem Glińskim, to są w stanie doprowadzić do realizacji filmu, który będzie odpowiedzią na „Kler” Smarzowskiego. Tytuł mogliby zapożyczyć od Leonarda Buczkowskiego. Udało się ze „Smoleńskiem”, uda się i tym razem. Będzie beczka śmiechu. Jak przystało na „Skarb”.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Głos prawicy

Następny

Na podróbkach można stracić

Zostaw komentarz