Zwycięzcy konkursu drużynowego LGP w Wiśle. Od lewej: Aleksander Zniszczoł, Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła
W rozegranym w sobotę konkursie drużynowym Letniej Grand Prix w Wiśle nowy trener polskiej reprezentacji Michal Doleżal miał powody do zadowolenia, bo jego podopieczni pokonali wyraźnie zespół Niemiec prowadzony od tego sezonu przez byłego selekcjonera biało-czerwonych, Austriaka Stefana Horngachera.
Pierwsze starty w nowym sezonie zawsze są wielką niewiadomą, ale na tegoroczną inaugurację Letniej Grand Prix kibice skoków narciarskich w Polsce czekali chyba z większym zainteresowaniem niż w kilku poprzednich latach. Ciekawiło ich jak wypadną nasi zawodnicy prowadzeni już przez nowego szkoleniowca, Czecha Michala Doleżala, który w marcu zastąpił na tym stanowisku Stefana Horngachera. Austriak jak powszechnie wiadomo po długich rozterkach ostatecznie wybrał pracę z reprezentacją Niemiec i właśnie konfrontacja jego zawodników z polskimi miała być hitem zmagań na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle.
Przed konkursem atmosferę podgrzał trochę prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, pozwalając sobie na kilka krytycznych uwag pod adresem austriackiego szkoleniowca. A że przy okazji nie szczędził pochwał Doleżalowi, było jasne, że po zawodach nie obejdzie się bez porównań efektów pracy tych trenerów, do niedawna przecież pracujących wspólnie z polską kadrą.
Najbardziej miarodajnym sprawdzianem miał być sobotni konkurs drużynowy. Po piątkowych kwalifikacjach do niedzielnego turnieju indywidualnego trener Doleżal postanowił, że do żelaznego kwartetu naszych zawodników, czyli Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły, dołączy skoczek z kadry B Aleksander Zniszczoł, który zaimponował dalekimi skokami.
Czeski szkoleniowiec nie popełnił kadrowej pomyłki, bo w polskim kwartecie nie zawiódł nikt. Najlepszy wynik uzyskał wyrastający na lidera naszej reprezentacji Kubacki, który skokami na odległość 131,5 oraz 128,5 m osiągnął najwyższą indywidualną notę w naszym zespole. Lepszy od niego był tylko rewelacyjny Rosjanin Jewgienij Klimow. W sobotę zdecydowanie dalej niż w piątkowych kwalifikacjach skakał Kamil Stoch. Szczególnie imponująca była druga próba trzykrotnego mistrza olimpijskiego, w której uzyskał aż 134,5 metra. W sumie obie próby zapewniły mu w „drużynówce” czwarty indywidualny wynik. Na Stochu większe wrażenie zrobiły jednak polski hymn odśpiewany przez polskich kibiców podczas dekoracji. „Śpiewać Mazurka Dąbrowskiego z tysiącami kibiców to niesamowite przeżycie, które nigdy się nie znudzi” – podkreślał lider naszej kadry.
Solidnie skakał też Piotr Żyła, który zaliczył 128 i 130 metrów i indywidualnie był szósty. Do swoich utytułowanych kolegów poziomem dostosował się też Zniszczoł. Jego skoki na odległość 125i 124,5 m też przyczynił się do triumfu biało-czerwonych, którzy wygrali konkurs drużynowy” z ogromna przewagą punktową nad drugą Słowenią i trzecią Norwegi. Dopiero na czwartej pozycji zawody ukończyli Niemcy, a za nimi uplasowali się Japończycy, Austriacy, Rosjanie i Czesi. Biało-czerwoni rzecz jasna objęli prowadzenie w klasyfikacji Pucharu Narodów LGP.
Niedzielny konkurs indywidualny zakończył się po zamknięciu wydania.