Prezes PZPN Cezary Kulesza zapowiedział, że nowy selekcjoner reprezentacji zostanie wybrany podczas zwołanego na 19 stycznia posiedzenia zarządu związku. Ponoć na jego biurku leży sterta ofert, a chętni do wzięcia tej posady są m.in. Andrea Pirlo, Fabio Cannavaro, Juergen Klinsmann, ale najbardziej o nią zabiegają Adam Nawałka i Czesław Michniewicz.
Trudno nie zauważyć, że na dwa tygodnie przed ogłoszeniem decyzji przez władze PZPN faworytem polskich mediów na objęcie posady selekcjonera reprezentacji jest Adam Nawałka. Głównym argumentem przemawiającym za jego kandydaturą jest to, że doskonale zna wszystkich kadrowiczów i dlatego będzie wiedział, kogo powołać na marcowe mecze barażowe. Jesli to ma być atutem, to chyba lepszą, bo świeższą wiedzę w tym względzie ma z pewnością Jerzy Brzęczek, ale z jakiegoś powodu jego nazwisko w medialnych spekulacjach jest skrzętnie pomijane. Raczej nie dlatego, że Kulesza tego trenera nie ceni, bo gdyby tak było, władze Jagiellonii Białystok, na decyzje których ma przecież wciąż znaczący wpływ, nie prowadziłyby z Brzęczkiem rozmów w sprawie pracy. Wprawdzie te negocjacje zakończyły się fiaskiem, bo jak wiadomo ostatecznie nowym trenerem białostockiej drużyny został Piotr Nowak, ale ta wolta decyzyjna właśnie dlatego daje do myślenia. Dlaczego? Ano dlatego, że Brzęczek był już praktycznie dogadany z działaczami Jagiellonii, więc skoro było już tak blisko podpisania umowy, mamy prawo podejrzewać, że w ostatniej chwili ktoś złożył mu znacznie lepszą propozycję. A mógł to zrobić właśnie Kulesza, trzymający w tej chwili w swoim ręku wszystkie sznurki w tej rozgrywce, zarówno w Jagiellonii, jak i w PZPN. Tak więc nie można wykluczyć sensacyjnego powrotu Brzeczka na fotel selekcjonera. Znamienna w tej kwestii jest niedawna wypowiedź prezesa PZPN: „Rozmawiam z reprezentantami, ale czy będę ich pytał, jaki trener powinien być selekcjonerem? Raczej nie. Zawsze będzie to jakieś zaskoczenie. Jest dużo nazwisk na tej liście, o której się mówi”.
Na kogo ostatecznie postawi, mimo wszystko trudno jednak przewidzieć. Na razie pewne wydaje się tylko to, że nowy selekcjoner nie dostanie kadry tylko na mecze barażowe, lecz na dłużej. Powrót Brzęczka na posadę selekcjonera byłby dla PZPN wariantem korzystnym finansowo, jako że trener ten wciąż ma ważny kontrakt, który wygasa z końcem 2022 roku. Pozwalając mu go wypełnić Kulesza niczym w zasadzie nie ryzykuje, bo szanse biało-czerwonych na wywalczenie awansu do MŚ 2022 w Katarze i tak są iluzoryczne, więc wybór żadnego z trenerów z długiej listy chętnych nie daje gwarancji powodzenia. Natomiast przywrócenie Brzęczka do pracy dałoby władzom naszej federacji rok czasu na znalezienie odpowiedniego kandydata do poprowadzenia reprezentacji w kolejnych latach. Oczywiście przy założeniu, że Brzęczek nie uzyskałby oczekiwanych rezultatów.
Nie ulega jednak wątpliwości, że taka decyzja Kuleszy nie zyskałby mu poklasku w mediach, bo w nich najwięcej zwolenników mają Adam Nawałka i Czesław Michniewicz. Nie można zatem wykluczyć, że dla świętego spokoju prezes PZPN ulegnie presji i postawi na któregoś z nich.