27 kwietnia 2024

loader

Legia też wzięła wolne w lidze

Lech Poznań już w ubiegłą środę, niemal tuż po wygranym 5:0 meczu z Apollonem Limassol w 3. rundzie Ligi Europy, poprosił władze Ekstraklasy SA o przełożenie wyznaczonego na niedzielę ligowego spotkania z Pogonią Szczecin. Następnego dnia o przełożenie meczu ze Śląskiem Wrocław wystąpiła Legia Warszawa, która awansowała do 4. rundy po zwycięstwie nad mistrzem Kosowa Drita Gnjilane 2:0. Ekstraklasa zgodziła się bez problemu.

Niemal tuż po zakończeniu czwartkowego spotkania z Drita Gnjilane działacze Legii wysłali do Ekstraklasy SA prośbę o przeniesienie niedzielnego spotkania ze Śląskiem Wrocław na inny termin. Była to tylko czysta formalność, bo już dzień wcześniej prezes zarządu spółki Marcin Animucki, tuż po tym jak podpisał zgodę na przeniesienie meczu Lecha Poznań z Pogonią Szczecin, oficjalnie zapewnił, że na taką samą zgodę mogą też liczyć Legia i Piast Gliwice, jeśli zakwalifikują się do 4. rundy kwalifikacji Ligi Europy. Jak wiadomo gliwiczanie nie dali rady ekipie FC Kopenhaga i przegrali z nią na wyjeździe 0:3, zatem nie mieli podstaw do przełożenia czekającego ich w poniedziałek spotkania ze Stalą Mielec. Ale warszawski zespół skorzystał z przywileju.
Nowe terminy meczów Lecha z Pogonią i Legii ze Śląskiem zostaną wyznaczone dopiero po czwartkowych meczach 4. rundy kwalifikacji Ligi Europy. Dla przypomnienia – 1 października „Kolejorz” zmierzy się na wyjeździe z belgijskim Royal Charleroi (początek spotkania godz. 19:00), natomiast „Wojskowi” podejmą u siebie na Łazienkowskiej azerski Karabach Agdam (początek meczu godz. 20:00). „Chcemy w każdy możliwy sposób wspomóc polskie kluby w walce o awans do fazy grupowej Ligi Europy. Dzięki tej decyzji Lech ni Lechia zyskają więcej czasu na przygotowanie się do meczów pucharowych” – tłumaczył decyzję Ekstraklasy SA jej prezes Marcin Animucki. Zapewnił jednak, że kolejnych zmian terminów czy odwoływania meczów ekstraklasy już w tym sezonie nie będzie.
Wszelkie pretensje są w tej sytuacji nieuzasadnione i należy jedynie żałować, że dopiero teraz Ekstraklasa SA w takiej formie pomogła swoim „eksportowym” zespołom. A że one w ostatnich latach fatalnie spisywały się w rozgrywkach o europejskie puchary, to skutek tej mizerii jest taki, że w przyszłym sezonie w Lidze Europy będzie mógł zagrać tylko mistrz Polski, jeśli odpadnie z kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Trzy pozostałe polskie drużyny będą rywalizować w europejskiej „trzeciej lidze pucharowej”, czyli w Lidze Konferencji Europy UEFA (Europa Conference League). I to jest wystarczający powód, żeby nasze ligowe kluby zaczęły się w końcu wspierać, bo na razie jest tak, że zarówno Pogoń, jak i Śląsk oprotestowały decyzję Ekstraklasy SA, zaś wcześniej same z siebie prośby Lecha i Legii o przełożenie spotkań odrzuciły. Różnica między nimi była tylko taka, że szczecinianie nie kryli się ze swoim protestem, natomiast wrocławianie próbowali przeszkodzić w przełożeniu spotkania po cichu.
Tymczasem szarpać się nie ma powodu, bo rywalizacja w ekstraklasie jest wyrównana, czego dowodem choćby pierwsza zadyszka idącego wcześniej jak burza Górnika Zabrze. W piątej kolejce ekipa trenera Marcina Brosza na swoim boisku tylko zremisowała bezbramkowo z Wisłą Kraków. Utrzymała mimo to pozycję lidera, ale trzy punkty przewagi nad zajmującymi dwie kolejne lokaty zespołami Rakowa Częstochowa (zremisował na wyjeździe z Cracovią 2:2) i Zagłębia Lubin („Miedziowi” wygrali w Białymstoku z Jagiellonią 1:0) to nie jest jeszcze przepaść. Warto odnotować premierowe zwycięstwo beniaminka ekstraklasy Warty Poznań, która nieoczekiwanie wygrała w Płocku z Wisłą 3:1. Na swoje pierwsze zwycięstwo czeka natomiast beniaminek z Bielska-Białej Podbeskidzie, które w Gdańsku przegrało z Lechią aż 0:4 i po pięciu ligowych kolejkach ma już 16 straconych bramek.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Gracz z Łomża Vive Kielce w elicie

Następny

Jerzego Brzęczka dopadł koronawirus

Zostaw komentarz