28 marca 2024

loader

Milik goni Lewego

Arkadiusz Milik strzelił gole dla Napoli w czterech ligowych meczach z rzędu

W miniony weekend dwóch polskich napastników śrubowało swoje strzeleckie rekordy. W Serie A Arkadiusz Milik w przegranym przez SSC Napoli 1:2 meczu z AS Roma zdobył bramkę w czwartym meczu z rzędu, a w Bundeslidze Robert Lewandowski w przegranym przez Bayern 1:5 spotkaniu z Eintrachtem strzelił gola w dziesiątym ligowym meczu z rzędu, co jest rekordem niemieckiej ekstraklasy.

W minionym tygodniu Milik zdobył w Serie A dwie bramki. Najpierw w środę trafił w zremisowanym 2:2 spotkaniu z Atalantą Bergamo i był to jego 31. gol w Serie A, dzięki czemu wyrównał strzeleckie osiągnięcie Zbigniewa Bońka, przewodzącego na liście najskuteczniejszych polskich piłkarzy w Serie A. W sobotę Milik został samodzielnym liderem tego zestawienia, zdobywając bramkę w rozegranym w ramach 11. kolejki wyjazdowym meczu z AS Roma (1:2). Napastnik reprezentacji Polski ma teraz w dorobku w Serie A łącznie 32 trafienia. W obecnym sezonie Milik zdobył już pięć bramek, z czego cztery z rzędu w czterech ostatnich ligowych występach. Z pobicia kilkudziesięcioletniego już osiągnięcia Bońka trudno robić jakieś epokowe wydarzenie, bo przecież obecny prezes PZPN nie grał na pozycji napastnika, a zatem wszelkie porównania jego strzeleckich osiągnięć z osiągnięciami Milika nie mają większego sensu.

Trzeba się jednak cieszyć, że Milik odzyskał skuteczność z poprzedniego sezonu (zdobył w nim w Serie A 20 goli) we właściwym momencie. Dla niego to korzystne, bo działacze SSC Napoli właśnie prowadzą z nim negocjacje o przedłużeniu kontraktu. Jeśli wierzyć włoskim mediom, reprezentant Polski ma dostać nową umowę ważną do 2024 roku i zarabiać na jej mocy ponad cztery miliony euro rocznie.

Na Lewandowskim taka presja nie ciąży, bo ona ma już te sprawy uregulowane. Długo to trwało, ale ostatecznie doszedł do porozumienia z szefami Bayernu i przedłużył kontrakt do 2023 roku. Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, kapitan naszej reprezentacji wynegocjował przy tej okazji solidną podwyżkę. W zamian porzucił jednak wszelkie pomysły zmiany barw klubowych i całkowicie poświęcił się grze dla bawarskiego potentata. Zmiana nastawienia „Lewego” została przychylnie przyjęta przez zespół, więc Polak nie ma już pustych przebiegów w oczekiwaniu na podania. W każdym meczu w dziesięciu dotychczas rozegranych kolejkach Bundesligi zdobywał bramki (w sumie ma ich na koncie 14) i jest liderem klasyfikacji strzelców. Tak na marginesie, nie tylko w niemieckiej ekstraklasie, lecz także w pięciu najsilniejszych ligach europejskich i ma duże szanse na zdobycie „Złotego Buta” – nagrody dla najskuteczniejszego strzelca w Europie.

Lewandowski jest jak na razie dużo skuteczniejszy od Milika, bo ma więcej trafień na koncie i dłuższą serię meczów ze strzelonym golem, ale obaj nasi reprezentacyjni napastnicy mają ten sam kłopot – ich klubowe drużyny nie prezentują aktualnie wysokiej formy. Napoli po dobrym starcie zanotowało serię porażek i remisów, a po sobotniej przegranej z Romą wypadło z czołowej czwórki Serie A. Bayern z kolei totalnie się skompromitował przegrywając w miniony weekend z Eintrachtem Frankfurt aż 1:5. „Lewy” zdobył honorowego gola i podtrzymał nieprawdopodobną serię meczów ligowych z rzędu ze zdobytą bramką, wydłużając ją do dziesięciu, lecz tym razem niemieckie media potraktowały jego wyczyn dość obojętnie. Ich uwagę przykuła bardziej szokująco wysoka porażka Bayernu, która może zaważyć na dalszych losach trenera Niko Kovaca. Chorwacki szkoleniowiec ucieknie spod topora tylko wówczas, jeśli wygra dwa najbliższe spotkania – najpierw w środę z Olympiakosem Pireus w Lidze Mistrzów, a potem w sobotę z Borussią Dortmund w 11. kolejce Bundesligi.

 

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Na szczycie tabeli ścisk jak w metrze

Zostaw komentarz