7 listopada 2024

loader

PKO Ekstraklasa: Nawet TVP już nie chce pokazywać Legii

Legia Warszawa zremisowała w sobotę bezbramkowo w Niecieczy z Bruk-Betem. Ten mecz miał być transmitowany przez TVP, ale w ostatniej chwili ktoś na Woronicza dostrzegł, że są to dwa ostatnie zespoły w tabeli. Dokonano więc zmiany zastępując potyczkę outsiderów niedzielnym meczem Lechii Gdańsk z Lechem Poznań.

Dla zespołu Legii sobotni występ w Niecieczy był obciążony podwójną presją – „Wojskowi” nie mogli sobie pozwolić na kolejną, 15. już ligową porażkę w tym sezonie, ale musieli przy tym przerwać fatalną passę, bo jeszcze nigdy z Bruk-Betem w Niecieczy nie wygrali. I tym razem nie dokonali tej sztuki, bo zdołali jedynie zremisować 0:0. Owszem, walczyli, bo sędzia pokazał im aż siedem żółtych i jedną czerwoną kartkę, ale nie zmienia to faktu, że stracili jednak dwa cenne ligowe punkty i nadal zajmują w tabeli przedostatnią lokatę, wyprzedzając jedynie drużynę Bruk-Betu. Decyzji szefów sportu w TVP nie ma się co specjalnie dziwić, bo co prawda mecze Legii zawsze cieszą się dużą oglądalnością, ale jeśli ma się do wyboru tylko jedną transmisję z 22. kolejki, to jednak trudno wytłumaczyć decyzję o pokazaniu akurat meczu dwóch najsłabszych drużyn. Zwłaszcza prezesowi TVP Jackowi Kurskiemu, zdeklarowanemu sympatykowi Lechii Gdańsk, której zespół w 22. kolejce podejmował u siebie lidera ekstraklasy Lecha Poznań. Ta nagła zmiana jeszcze nie oznacza zepchnięcia Legii w medialny niebyt, ale wygląda na to, że w tym sezonie stołeczna drużyna na żadne specjalne względy nie ma co liczyć, co rzecz jasna odczuje dopiero na koniec rozgrywek, gdy Ekstraklasa SA będzie dzielić pieniądze z praw medialnych.
W następnej kolejce transmisja z meczu Legii, 15-krotnego mistrza Polski i obrońcy tytułu, będzie jednak wysoce atrakcyjna, bynajmniej nie tylko dlatego, że na Łazienkowskiej zmierzy się z 13-krotnym mistrzem Polski Wisłą Kraków. Swoje trzy grosze do szykującego się piłkarskiego widowiska zamierzają, niestety, dorzucić kibole. I to zdaje się nie tylko fani Legii, których najbardziej ekstremalny odłam szykuje wielką akcję protestacyjną przeciwko właścicielowi warszawskiego klubu Dariuszowi Mioduskiemu właśnie podczas zaplanowanego na piątek 25 lutego starcia z ekipą „Białej Gwiazdy”. Czarne ubrania i żałobne akcenty w tzw. oprawie meczowej mają dać Mioduskiemu czytelną informację, co fani Legii sądzą o jego rządach w klubie. Dali temu już wyraz wcześniej, po przegranym meczu z Wartą Poznań w 21. kolejce, dali też na kameralnym stadioniku w Niecieczy, skandując obraźliwe przyśpiewki pod adresem właściciela warszawskiego klubu, ale nie zapomnieli również o piłkarzach.
Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że w grudniu ub. roku po przegranym wyjazdowym meczu z Wartą Poznań na klubowy autokar Legii napadła grupa kibiców stołecznej drużyny i poturbowała kilku piłkarzy, najboleśniej ponoć Brazylijczyka Luquinhasa, Azera Mahira Emrelego i Portugalczyka Rafaela Lopeza. Ci piłkarze po tym doświadczeniu stracili chęć do dalszej gry w barwach Legii.
Dwaj wymusili transfery – Luquinhas przeniósł się do klubu MLS New York Red Bulls, zaś Emreli wybrał Dinamo Zagrzeb. Ponadto zimą stołeczny zespół opuścili także Portugalczyk Andre Martins (odszedł do Happoelu Beer Szewa) i Kacper Skibicki (odszedł do Pogoni Szczecin). Rafael Lopes chyba wybrał inną metodę – w spotkaniu w Niecieczy wszedł po przerwie, ale tylko na 11 minut – w tym czasie zarobił dwie żółte kartki i wyleciał z boiska.
Zespół Legii od awantury w autokarze rozegrał w ekstraklasie pięć spotkań, z których dwa wygrał, dwa przegrał, a teraz z Bruk-Betem zremisował. Brutalna akcja kiboli nie przyniosła zatem widocznej poprawy, ale oni sami najwyraźniej są innego zdania, bo z trybun stadionu w Niecieczy skandowali pod adresem piłkarzy „Wojskowych” groźnie brzmiące ostrzeżenie: „Czy przypomnieć wam szmaciarze o rozmowie w autokarze?”. W najbliższy piątek w meczu z Wisłą Kraków pewnie powtórzy te słowa cały północny sektor, pieszczotliwie zwany „Żyletą”. Niewykluczone jednak, że warszawskim kibolom zawtórują obecni na stadionie przy Łazienkowskiej kibole krakowskiej Wisły. Oni też nie są zadowoleni z wyników osiąganych przez piłkarzy „Białej Gwiazdy” i już nawet odwiedzili ich podczas treningu w większej grupie. Będzie to więc niewątpliwie prawdziwy mecz podwyższonego ryzyka.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Klasyfikacja medalowa 24. zimowych igrzysk olimpijskich

Następny

Liga Mistrzów CEV: W ćwierćfinale łatwo nie będzie