1 października 2024

loader

Rosjanie cenią Szymańskiego, a Paulo Sousa nie

Sebastian Szymański nie cieszy się uznaniem portugalskiego selekcjonera reprezentacji Polski Paulo Sousy. Powód tej niechęci jest tajemniczy, bo ten 22-letni piłkarz już trzeci sezon z powodzeniem występuje w rosyjskiej ekstraklasie i od początku należy do kluczowych graczy Dynama Moskwa, a ostatnio zaczęły się nim interesować niemieckie i angielskie kluby.

Urodzony w 1999 roku Szymański trafił do Legii Warszawa w 2013 roku, ale nie podzielił smutnego losu wielu utalentowanych młodych piłkarzy, którym wystarczało już samo dołączenie do stołecznego klubu i nie dbali o swój sportowy rozwój. W wieku 16 lat grał już regularnie w zespole rezerw Legii, a także w zespołach młodzieżowych rywalizujących z powodzeniem w rozgrywkach Ligi Młodzieżowej i Centralnej Ligi Juniorów. Obiecującego juniora w lipcu 2016 roku włączono do kadry pierwszego zespołu „Wojskowych”. W ekstraklasie zadebiutował 20 sierpnia tego roku w przegranym 1:3 meczu z Arką Gdynia. 3 marca 2017 roku w wygranym 3:1 meczu z Zagłębiem Lubin strzelił swojego pierwszego gola w pierwszym zespole Legii, z którym w sezonie 2016/2017 zdobył mistrzostwo Polski. Był najmłodszym zdobywcą gola w ekstraklasie w tamtym sezonie. Władze stołecznego klubu zaproponowały mu podpisanie nowego kontraktu w październiku 2017 roku – gdyby wypełnił go do końca, nadal grałby na Łazienkowskiej, bo umowę miał do końca czerwca 2022 roku.
Ale widać Stanisław Czerczesow, który w połowie poprzedniej dekady pracował najpierw w Dynamie Moskwa, a potem w Legii, szepnął kilka ciepłych słów o Szymańskim komu trzeba w moskiewskim klubie, bo agent Szymańskiego Mariusz Piekarski w pod koniec maja 2019 roku sprawnie przeprowadził transfer swojego klienta z Warszawy do Moskwy. Właściciel Legii Dariusz Mioduski nie miał powodów do narzekania, bo rosyjski klub zapłacił za 20-letniego wówczas ofensywnego pomocnika ponad sześć milionów euro, a Szymańskiemu zaoferował lukratywny pięcioletni kontrakt. I co ciekawe, Polak niemal z miejsca stał się ważnym graczem Dynama, a w tym sezonie wręcz kluczową postacią w tej drużynie. Ma już na koncie pięć goli i sześć asyst w 16 spotkaniach, a jego dobra gra została zauważona w wielu mocnych klubach na zachodzie Europy.
Wspomniany już Piekarski, zapewnia, że jego klientem interesuje się kilka klubów Premier League, a jeden z nich złożył nawet szefom Dynama konkretną ofertę opiewającą na kwotę 20 milionów euro, którą jednak odrzucili. Dynamo chce w tym sezonie powalczyć w rosyjskiej ekstraklasie o miejsce gwarantujące udział w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, więc nie ma interesu w sprzedaży kluczowego gracza, chyba że na stole rokowań pojawi się oferta spełniające oczekiwania władz klubu. Wygląda na to, że musi być dużo wyższa niż 20 mln euro.
Na razie jednak Szymański wypadł z gry, bo w miniony weekend w meczu z FK Ufa obrońca zespołu rywali Wiaczesław Krotow brutalnie sfaulował polskiego piłkarza, za co wyleciał z boiska z czerwoną kartką, co dla Szymańskiego jest marną pociechą, bo uraz stopy wygląda paskudnie i zapowiada wielotygodniowy rozbrat z futbolem. W najgorszym scenariuszu 22-letni pomocnik wróci do gry dopiero pod koniec lutego, co oznacza, że na pewno nie dostanie powołania od Paulo Sousy na marcowy mecz barażowy z Rosją. Na razie więc licznik reprezentacyjnych występów Szymańskiego zatrzymała się na liczbie „11” – dziesięć występów zaliczył za kadencji Jerzego Brzeczka (zadebiutował 9 września 2019 w zremisowanym 0:0 meczu z Austrią), a jedenasty, i jak na razie ostatni, w marcu tego roku w zremisowanym 3:3 spotkaniu z Węgrami w Budapeszcie, w pierwszym meczu biało-czerwonych w eliminacjach MŚ 2022. Paulo Sousa nie był zadowolony z jego gry i już potem nawet nie powołał go do kadry, chociaż w lidze rosyjskiej Szymański zbierał świetne recenzje, na pewno nie gorsze od także występujących w rosyjskich zespołach Grzegorza Krychowiaka, Macieja Rybusa czy Rafała Augustyniaka. Wykluczenie tego niewątpliwie utalentowanego piłkarza z kadry trudno zrozumieć, ale Paulo Sousa swoją decyzją raczej jego kariery nie zahamuje.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Wiktorowski został trenerem Świątek