Coraz częściej powtarza się, że w Polsce zaczyna brakować rąk do pracy. Okazuje się jednak, że to nieprawda.
Jak wynika z badania (przeprowadzonego na zlecenie Otto Work Force) pracodawcy określają problem braku pracowników jako niezbyt poważny.
Nie jest więc prawdą, że na naszym rynku pracy na wagę złota są już nie tylko informatycy i programiści, ale także handlowcy i pracownicy fizyczni.
Po prostu lepiej płaćcie
Nie zmienia to faktu, że przedsiębiorstwa mogą mieć pewne trudności z szybkim znalezieniem pracowników.
Polski pracodawca idzie poniekąd z duchem czasu – ważne są dla niego kompetencje analityczne, cyfrowe, a także znajomość języków.
Siatka płac w wielu firmach jest jednak mało elastyczna, więc za te kompetencje trudno uzyskać odpowiednie wynagrodzenie, co jest mało zachęcające dla potencjalnych pracowników. Pod względem płacowym nasi pracodawcy jakoś nie chc iść z duchem czasu.
Zatrudniający ponoć prześcigają się w uatrakcyjnieniu ofert pracy, a pracownicy mogą liczyć na rozmaite benefity.
Szkoda, że pracodawcom jakoś nie przychodzi do głowy, że najlepszym benefitem byłaby po prostu wyższa pensja, zachęcająca do pozostania w firmie.
Problem niewielkiej wagi
W skali od 1 („nie mamy problemów”) do 5 („mamy bardzo duże problemy”) pracodawcy ocenili problem braku kompetentnych pracowników zaledwie na 3,16.
Waga tego problemu jest zatem niewielka, jedynie dostateczna – a nie duża czy bardzo duża.
Może przyszedłby więc już czas, by zerwać z opowiadaniem bajek o niedostatku pracowników, inicjowanym przez pracodawców, którzy chcą płacić ludziom możliwie jak najmniej.
Duże przedsiębiorstwa wyceniły wagę problemu braku pracowników na 3,13. Jeszcze niżej wyceniają go przedsiębiorstwa średnie (3,03) oraz małe (zaledwie 2,69). Pytanie więc, kto zawyża tę średnią do 3,16, skoro firmy duże, średnie i małe niżej oceniają wagę problemu braku pracowników?. Raport z wspomnianego badania niestety nie daje na to odpowiedzi.
Ludzi trzeba szkolić
Jeśli pracodawcy w ogóle narzekają na niedostatek rąk do pracy, to przeszkadza im niedopasowanie poziomu kompetencji zatrudnionych do potrzeb przedsiębiorstwa.
Pracodawcom warto podpowiedzieć, że jest to problem stary jak świat i występujący wszędzie. Znanym i sprawdzonym lekarstwem są tu szkolenia, organizowane przez pracodawców.
Przedsiębiorcy narzekają też jednak, że ich podwładni mają problemy z ukierunkowaniem na cele biznesowe, działaniem w wielokulturowym środowisku i kompetencjami analitycznymi.
Widocznie nie potrafią znaleźć bodźców, które orientowałyby zatrudnionych na ów „cel biznesowy” oraz zachęcały do rozwijania kompetencji wielokulturowych i zachęcały do działania w wielokulturowym środowisku.
Z drugiej strony, polscy pracownicy nie są zwykle wzorem wybitnych kompetencji i rzeczywiście może brakować im umiejętności wspólnego rozwiązywania problemów, pracy w grupie, znajomości języków i technik cyfrowych.
Problemem, który trudno od razu rozwiązać przez podnoszenie płac, mogą być też niedostatki w zakresie kompetencji analitycznych.
Tymczasem zaś, praca z najnowszymi technologiami oraz dużą ilością danych będących fundamentem czwartej rewolucji przemysłowej, to coraz częściej nieodłączny element niemal każdej nowoczesnej profesji.
Hydraulicy wyjechali
Dziś w Polsce sprzedawca, pracownik fizyczny i programista zawsze znajdą pracę. Nowe technologie zmieniają rynek pracy na nieznaną dotąd skalę. Rośnie popularność rozwiązań opartych na sztucznej inteligencji, co przekłada się na wzrost zapotrzebowania na specjalistów z tej dziedziny.
Jednocześnie, wraz z konkurencyjnością zagranicznych rynków pracy stale wzrasta w Polsce popyt na pracowników fizycznych. Przedsiębiorcom coraz trudniej jest też znaleźć podwładnych mających zaawansowane umiejętności cyfrowe: programistów, analityków, inżynierów, wykładowców specjalizujących się w technologiach informatycznych.
Ze względu na otwarcie granic i znacznie lepsze zarobki u naszych zachodnich i północnych sąsiadów, zatrudniający narzekają także na niedobór wykwalifikowanych pracowników fizycznych, w szczególności hydraulików (prawie wszyscy wyjechali do Francji?) oraz elektryków i montażystów.
Gdzie ci przyzwyczajeni?
Zgodnie z przeprowadzonym badaniem, pracodawcy konkretnie najczęściej poszukują przedstawicieli następujących profesji: handlowców, pracowników fizycznych, informatyków ze znajomością języka programowania Java oraz analityków Big Data.
Przedsiębiorcy starają się znaleźć różne formy pozyskania wartościowego pracownika. Najczęściej oferują zatrudnionym dodatkowe programy rozwojowe i ścieżki kariery, przeprowadzają (wedle tego co sami mówią) rozmaite szkolenia , a także proponują dodatkowe benefity.
„Pracownicy są przyzwyczajeni do otrzymywania kart sportowych i dodatkowej opieki medycznej. Multisport i opieka medyczna to już standard” – stwierdza raport z badania Otto Work Force.
Nietrudno zauważyć, że powszechne odczucia są zupełnie inne i konia z rzędem temu, kto w Polsce znajdzie rzesze pracowników przyzwyczajonych do otrzymywania kart sportowych i dodatkowej opieki medycznej, traktujących to jako standard. Widocznie, mimo, że jest to jeden kraj, są w nim różne światy i różne sposoby oglądu rzeczywistości.
Warto zauważyć, że zaledwie połowa polskich firm (49 proc. ) deklaruje, że oferuje pracownikom karty sportowe i dodatkową opiekę medyczną. Nie wiadomo też, na jakich warunkach. Jeszcze mniej (46 proc. ) proponuje wprowadzanie dodatkowych ubezpieczeń grupowych. Zmieniający się rynek pracy z jednej strony wymusza na pracownikach stałe podnoszenie kompetencji, z drugiej daje pole do popisu polskiemu pracodawcy, który powinien uświadomić sobie, że nadchodzi czas, gdy będzie musiał zabiegać o personel z określonymi kompetencjami.
Wysokie zarobki i cykliczne premie z pewnością mogą okazać się najlepszym sposobem, by zachęcać do zatrudnienia w danej firmie.