
Pamiętamy i wysoko cenimy działalność edukacyjną w dziedzinie kultury i wychowania patriotycznego.
Jeszcze na ulicach Warszawy bili się o wolność i honor powstańcy, a w kościele św. Rocha przy ulicy Kosowskiej odbywała się msza święta w intencji powstańców. Było to we wrześniu 1944 roku.
Cała nasza szkoła z „Ruskich dołów” brała w niej udział.
Później wielu moich kolegów ministrantów występowało w sztukach teatralnych wystawianych w Sali dobudowanej do kościoła pod wezwanie św. Jana Bosko.
Była to jedyna duża sala kinowo-teatralna w mieście kompletnie zburzonym przez okupantów.
Na końcu tej Sali była świetlica ZHP wyposażona w gry stolikowe, harcerskie proporce i pamiątki z obozów.
Pamiętam, jak starałem się o rolę powstańca w sztuce Powstanie Warszawskie, którą grał, z prawdziwym karabinem, mój starszy kolega z ulicy Siedleckiej Adam Klec.
Ks. Walaszek postawił warunek: jak podrosnę wyżej od tego karabinu, to w następnym przedstawieniu zagram.
Nie udało się postrzelać na powstańczej barykadzie w niemieckim hełmie z biało-czerwoną opaską, to udała się rola pastuszka w Jasełkach wystawianych w okolicach Bożego Narodzenia 1946 i 1947 roku.
Zapamiętałem z tego przedstawienia, jak Henio Rudaś grający Jezusa w kołysce poinformował pastuszka Ryśka Nowaczewskiego o swojej potrzebie pilnej, ale nieprzewidzianej w scenariuszu.
Pastuszek Rysio podbiegł do zakonnicy kreującej rolę Matki Bożej i podniecony rolą wyrecytował zbyt głośno:
„Proszę siostry, proszę siostry, Jezusek chce siusiu”.
Siostra nie mogła opanować śmiechu, a za nią widzowie z pierwszych rzędów ławek wkopanych w piaszczyste podłoże Sali.
Tej jedynej w Sokołowie, gdzie odbywały się wszystkie publiczne imprezy, akademie, przedstawienia teatralne, projekcje filmowe i zebrania aż do lat pięćdziesiątych, do otwarcia kina Zdobycz w budynku OSP przy ulicy Lipowej.
W tej nowej Sali z powodzeniem kontynuowała edukację teatralną Sokołowian pani Leokadia Tyburowa – kierownik sekcji dramatycznej Ochotniczej Straży Pożarnej.









