Szczypta Gombrowicza

Mikołaj Grabowski, Fot. Piotr Kubic

Mikołaj Grabowski wziął się za Gombrowicza. Monodram to wyzwanie dla aktora, który musi jednoosobowo wypełnić scenę i umysły widzów. Dzienniki Gombrowicza to drugie wyzwanie, choć można w nich znaleźć prawie wszystko, choć oczywiście to „wszystko” jest w wersji Gombrowicza. Ten pisarz wpół emigracyjny wpół krajowy, był jednym z mistrzów autokreacji. Temu przecież, choć pewnie nie tylko, służyć miały Dzienniki.

Grabowski bierze z Gombrowicza to, co mu pasuje. Kreuje jego „ja”, bierze go do siebie i trochę staje się Gombrowiczem, trochę go gra. Trochę go przedstawia, trochę się dystansuje. Ale tam, gdzie Gombrowicz rozważa naturę Polaków i polską kulturę, stają się jakby jednością. To Grabowski-Gombrowicz w jednym. Urocza jest fraza, gdy ustami Grabowskiego Gombrowicz przyznaje się, że w „swoim” ziemiańskim środowisku odgrywa artystę, by drażnić ziemian, a w nie mniej swoim, środowisku artystów, gra ziemianina, by drażnić artystów.

Grabowski drażni publiczność nie tylko Gombrowiczem, o który wielu mówi, że go czytało, jeszcze więcej, że o nim słyszało, a prawda jest znacznie mniejsza i przyziemna. Odstawiono Gombrowicza na boczną półkę, bo drażni i stresuje. Wytrąca ze strefy komfortu.

Trochę szkoda. A przecież można wejść w świat Gombrowicza przez genialną ekranizację Ferdydurki Skolimowskiego, czy może raczej film na motywach książki. Ale tak gombrowiczowski, jak to tylko możliwe. Można też spędzić dobrą godzinę z Gombrowiczem Grabowskim, przerywanym melodeklamacjami Olgi Mysłowskiej. Tak, owszem, Gombrowicz może być kobietą, czy raczej kobieta może przekonująco mówić Gombrowiczem.

„Polak z natury swojej jest Polakiem. Wobec czego, im bardziej Polak będzie sobą, tym bardziej będzie Polakiem. Jeśli Polska nie pozwala mu na swobodne myślenie i czucie, to znaczy, że Polska nie pozwala mu być w pełni sobą, czyli w pełni Polakiem…” Mówi Gombrowicz Grabowski, cały na biało. Mogłaby tak powiedzieć Olga Mysłowska czy nawet zaśpiewać. Gombrowicz dystansował się od „swojej” Polski mitycznej, romantycznej, katolickiej, mesjanistycznej.

Dzisiejsza Polska jest nawet bardziej gombrowiczowska niż ta, od której Gombrowicz w swoich tekstach się dystansował, choć cały był właśnie z niej. Taka postawa, dystansująca się od mitycznej Polski, jest dziś rzadka. Dlatego dziękuję Grabowskiemu za chwilę z Gombrowiczem. Za tę możliwość bezpiecznego zdystansowania się. Bo poza teatrem takie zdystansowanie może przysporzyć wrogów nie zawsze tylko werbalnych.

Na zakończenie uwaga. Mikołaj Grabowski jest chyba jednym z ostatnich aktorów, którzy korzystają ze swojego głosu bez mikroportów i głośników. Używa głosu nie gorzej niż Bene Geserit. Wyszedłem więc z jego teatru zahipnotyzowany i zdystansowany. Uprzejmie dziękuję.


Dzienniki wg Gombrowicza. Reżyseria, adaptacja i wykonanie Mikołaj Grabowski

Na ekranie we własnych kompozycjach Olga Mysłowska

Teatr Bagatela im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Scena na Sarego 7. Kraków


Źródło: aristoskr.wordpress.com

Adam Jaśkow

Poprzedni

Jeremy Corbyn tworzy nową partię socjalistyczną

Następny

Trump ogłasza „całkowite zamknięcie” przestrzeni powietrznej nad Wenezuelą. Caracas mówi o „kolonialnej agresji”