

Witalij pracował w zakładzie meblarskim pod Warszawą. Kiedy po dwóch miesiącach nie wypłacono mu pensji, zgłosił się do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej po pomoc. Pojechaliśmy do firmy i próbowaliśmy przekonać szefa, żeby wypłacił pieniądze należne za pracę. Wyśmiał nas. Inni pracownicy potwierdzają, że to jest taka metoda. Biorą człowieka do roboty, nie płacą. A kiedy coraz energiczniej domaga się zapłaty, zwalniają i biorą następnego.
Zawiedliśmy. Nie potrafiliśmy zainteresować sprawą ani prokuratury, ani policji. Sprawa sądowa się wlecze. Dość powiedzieć, że od roku nie wyznaczono jeszcze terminu rozprawy. Witalij po raz kolejny poszedł do firmy po pieniądze. Był wściekły. Zaczęto się z niego naigrywać. Sprowokowany nie wytrzymał. Zaczął im ubliżać. Stłukł przy tym jakąś szybę. Nikomu jednak nie wyrządził krzywdy.
Policja zareagowała natychmiast. Prokuratura też. Wylądował na dołku. I przed obliczem prokuratora, bez pełnomocnika, złożył zeznania. System, który nie zrobił nic, by pomóc białoruskiemu stolarzowi, któremu nie wypłacono należnych pieniędzy za pracę, błyskawicznie zadziałał, kiedy zadzwonił do nich ten, który okrada pracowników z należnych wynagrodzeń.
Oczywiście zapewniliśmy mu obrońcę i mamy nadzieję, że nie pójdzie siedzieć.
Wciąż borykamy się z sytuacjami niewypłacania wynagrodzeń. Ostatnio pomagaliśmy 50 Kolumbijczykom, którym ubojnia drobiu pod Skierniewicami nie wypłaciła pensji za miesiąc pracy w skrajnie trudnych warunkach. Po kilkanaście godzin w chłodni na dobę. Firma jest winna tym ludziom 140 000 zł, ale polskie państwo nic z tym nie robi, mimo że organa zostały zawiadomione.
Numer z niepłaceniem pracownikom z Kolumbii zdarzył się nie pierwszy raz. Poinformował nas o tym pośrednik, który zatrudnił podobną grupę ludzi z Kolumbii dwa miesiące wcześniej i którym firma drobiarska wisi 120 000 zł. Okazuje się, że można w Polsce organizować takie obozy pracy bez żadnych konsekwencji. Bo jeżeli kradnie obywatel przedsiębiorca — a niepłacenie za pracę to też kradzież — to pozostaje bezkarny.
Oczywiście okradanie cudzoziemców, którzy przyjeżdżają do nas za chlebem, jest łatwiejsze. Co nie znaczy, że w ten sposób nie okrada się również polskich pracowników. Praktycznie raz w tygodniu zgłaszają się do nas ludzie pracy, którym nie wypłacono wynagrodzenia.
Zgodnie z brzmieniem art. 218 § 1a kk karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 podlega ten, kto wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy bądź ubezpieczenia społecznego.
Jednak to prawo stosowane jest wyjątkowo rzadko, a przepis wygląda na martwy. W kraju, w którym premier spotyka się z miliarderami i wzywa ich, żeby się bogacili, prawa pracownicze są tylko na papierze.