26 kwietnia 2024

loader

Legioniści w strachu, że zostali rozszyfrowani

Zespół Legii Warszawa zaczął ten rok fatalnie, od porażki 0:1 z Podbeskidziem. Potem jednak „Wojskowi” w kolejnych 10 spotkaniach byli niepokonani, wygrywając siedem z nich. W ostatnich dwóch zaliczyli jednak bezbramkowe remisy, nic więc dziwnego, że przed środowym meczem z Piastem zaczęli trochę panikować.

Powód niepokoju zdradził na pomeczowej konferencji po niedzielnej potyczce z Cracovią trener Legii Czesław Michniewicz. „To drugi mecz z rzędu, w którym nie strzeliliśmy gola. I to mnie martwi najbardziej, bo wcześniej nie mieliśmy z tym problemów” – przyznał szkoleniowiec lidera ekstraklasy. Faktycznie – w tym roku legioniści w 11 rozegranych ligowych spotkaniach strzelili 22 gole, tracąc tylko dziewięć. Gdy 3 kwietnia pokonali na swoim boisku wicelidera tabeli Pogoń Szczecin 4:2, ich przewaga nad „Portowcami” urosła do 10 punktów i w lodówkach na stadionie przy Łazienkowskiej zaczęto mrozić szampana. Ale po dwóch bezbramkowych remisach ta komfortowa już przewaga gwałtownie stopniała do sześciu „oczek”, bo w tym samym czasie szczecinianie zdobyli komplety punktów ogrywając u siebie Wisłę Płock 2:0 i na wyjeździe, także 2:0, Podbeskidzie. Trzeci w tabeli Raków też nie próżnował i także zdobył sześć punktów, pokonując na wyjeździe Wisłę Kraków 2:1 i u siebie Lecha 3:1. A częstochowianie mają jeszcze w zapasie zaległe spotkanie z ostatnią w stawce Stalą Mielec. Ta potyczka została jednak wyznaczona dopiero na 5 maja, a do tego czasu te rachuby mogą okazać się już nieaktualne (rozegrane we wtorek mecze Pogoni z Górnikiem i Rakowa z Wartą zakończyły się po zamknięciu wydania, podobnie jak spotkania Lecha z Lechią i Śląska z Podbeskidziem).
Fani stołecznej drużyny po dwóch słabszych występach ekipy trenera Michniewicza zaczęli się zastanawiać, czy ich powodem nie było też rozprężenie i utrata koncentracji jaką zwykle daje uzyskanie znaczącej przewagi punktowej nad konkurentami. „Nikt z nas nie myśli, że już zdobyliśmy tytuł mistrza Polski” – zapewniał Michniewicz po wygranej w 23. kolejce Pogonią. Po meczu z Cracovią trener „Wojskowych” z trudem skrywał frustrację. „Straciliśmy dzisiaj dwa punkty, a było to dla nas bardzo ważne spotkanie. W pierwszej połowie rywale grali jeszcze w miarę otwarty futbol, często wychodzili daleko od własnego pola karnego, dzięki temu moi piłkarze mieli sporo miejsca na rozgrywanie akcji. Ale w drugiej połowie Cracovia cofnęła się głęboko pod własną bramkę i było jasne, że będzie do ostatniego gwizdka grała na utrzymanie remisu” – narzekał Michniewicz, którego w 22. minucie spotkania sędzia Damian Sylwestrzak ukarał czerwoną kartka i odesłał na trybuny.
Rozpracowali taktykę Legii
Być może z perspektywy trybun mecz wyglądał inaczej, ale na boisku ekipa „Pasów”, niemal w całości składająca się z obcokrajowców (jedynym polskim piłkarzem w wyjściowym składzie był młodzieżowiec, 21-letni Sylwester Lusiusz), wcale na taką bezradną nie wyglądała. Cracovia jest bez wątpienia największym rozczarowaniem w ekstraklasie w tym sezonie, większym nawet od Lecha Poznań, ale w niedzielę jej piłkarze mieli podstawy do niezadowolenia z remisu. Bo chociaż więcej bramkowych okazji rzeczywiście stworzyli legioniści, to jednak ewidentnie najlepszą zmarnował w 77. minucie 29-letni niemiecki napastnik hiszpańskiego pochodzenia Marcos Alvarez, przegrywając sytuację jeden na jednego ze strzegącym bramki Legii 41-letnim Arturem Borucem.
Cracovia jest kolejną drużyną po Lechu, która w meczu z liderem ekstraklasy zdecydowała się zagrać w ustawieniu z trójką obrońców, czyli wykorzystała ten sam sposób gry, który od lutego i meczu z Rakowem (2:0) stosował z powodzeniem Legia. „Nawet jeśli rywale nas rozszyfrowali, to na pewno nie jest jedyny powód bezbramkowych występów z Lechem i Cracovią. Nasza gra zrobiła się zbyt wolna i to jest w tej chwili nasz problem, bo jeśli jakiś element gry nie funkcjonuje na najwyższym poziomie, pojawia się natychmiast efekt domina” – przyznał trener Michniewicz.
Szkoleniowiec Legii ma jeszcze dodatkowy problem, bo za czerwoną kartę musi liczyć się z zawieszeniem i co najmniej dwa spotkania legioniści zagrają bez niego na trenerskiej ławce. Całkiem niewykluczone, że podziała to na nich motywująco i żeby zrobić przyjemność trenerowi pokonają w środę Piasta, co samo w sobie i tak byłoby znaczącym wydarzeniem, bowiem „Wojskowi” nie potrafią wygrać z zespołem Waldemara Fornalika w Gliwicach od grudnia 2018 roku. A warto wiedzieć, że Piast w tym roku przegrał podobnie jak Legia tylko raz, ulegając w lutym Warcie Poznań 0:1. A w pozostałych spotkaniach zgromadził 24 punkty i wywindował się w tabeli na czwarte miejsce.
Fornalik nie pęka przed Legią
Szkoleniowiec gliwickiej drużyny przed środowym spotkaniem z liderem ekstraklasy na zwyczajowej konferencji prasowej był jednak przez dziennikarzy pytany o niedawną porażkę Piasta po rzutach karnych w półfinale Pucharu Polski z pierwszoligową Arką Gdynia oraz remis z Lechią w Gdańsku w poprzedniej kolejce ekstraklasy (gliwiczanie zremisowali 2:2, chociaż do 87. minuty prowadzili 2:0). „Szkoda, że nie pytacie mnie o wygrane mecze, a jest ich zdecydowanie więcej. Przypomnę, że z osiemnastu ostatnich spotkań, przegraliśmy tylko jedno. Nikt nie jest doskonały i każdemu może przydarzyć się chwila dekoncentracji, jak nam w meczu z Lechią. Traktujemy ten remis jak zimny prysznic i nauczkę na przyszłość” – stwierdził trener Fornalik.
Piast w tym sezonie grał przeciwko Legii dwukrotnie na jej stadionie: w rundzie jesiennej ekstraklasy zremisował 2:2, a w marcu tego roku w 1/4 finału Pucharu Polski pokonał legionistów 2:1. „Legia walczy o mistrzowski tytuł i jest bardzo blisko jego zdobycia. Poza tym to aktualny mistrz Polski, więc do meczu z tym zespołem podchodzimy z pokorą, ale też bez jakiejś dodatkowej motywacji. Poprzednie mecze z Legią były trudne, oni mieli optyczną przewagę i częściej byli przy piłce, lecz za to moi piłkarze byli skuteczniejsi. Mam nadzieje, że tak samo będzie też w środowym spotkaniu” – stwierdził trener Piasta.
W kadrze meczowej gliwickiej drużyny w meczu z Legią na pewno zabraknie Bartosza Rymaniaka, który w spotkaniu z Lechią doznał urazu kolana oraz leczącego kontuzję ręki Tomasza Mokwy. Nie zagra też Patryk Lipski, bo musi pauzować za żółte kartki, do drużyny być może dołączą rekonwalescenci – Jakub Czerwiński i Martin Konczkowski.

Zestaw par środowych meczów:
Jagiellonia Białystok – Stal Mielec, godz. 18:00, sędziuje Szymon Marciniak (Płock);
Zagłębie Lubin – Wisła Kraków, godz. 18:00, sędziuje Łukasz Kuźma (Białystok);
Cracovia – Wisła Płock, godz. 20:30, sędziuje Piotr Lasyk (Bytom);
Piast Gliwice – Legia Warszawa, godz. 20:30, sędziuje Damian Kos (Gdańsk).

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Wyniki 25. kolejki PKO Ekstraklasy

Zostaw komentarz