19 kwietnia 2024

loader

Sushi con carne

Nie lękajcie się – że zacytujemy klasyka – Polexit na razie nie wchodzi w rachubę. Oczywiście Kaczyński dąży do niego od zawsze, ale na szczęście mamy koronawirusa. Dzięki niemu państwo rządzone przez PiS jest tak zadłużone, że bardziej się nie da. Z tego powodu nie da się wydrukować kasy na rzecz dla Zjednoczonej Prawicy najważniejszą – dla wsi. Najistotniejsza rzeczą dla Narodu Polskiego nie są bowiem pokazywane przez TVN, żłobki przedszkola, chodniki, czy fontanny zrobione za unijne pieniądze. Dla PiS najważniejsze są bezpośrednie dopłaty dla mieszkańców wsi. To z nich żyje suweren. To za nie co roku, w porze wypłat dopłat chłopstwo wymienia swoje samochody na nowsze.
Co prawda z uprawy roli żyje góra 20 proc. mieszkańców wsi. Ale większość z nich pracuje pośrednio lub bezpośrednio w przedsiębiorstwach rolnych dla których dopłaty unijne to być albo nie być. Mnóstwo mieszkańców wsi ziemi nie uprawia, ale ją dzierżawi, przy okazji dostając „brukselkę”. Gdyby pieniędzy z Unii nie dostali, to to co wywołał Strajk Kobiet byłoby bardzo małym Pikusiem. Bo choć mieszkańcy wsi w większości ziemi nie uprawiają i nic nie hodują, to każdy w szopie, stodole lub innym zabudowaniu gospodarczym ma wiszące na ścianie widły. I jak ktoś chciałby mu zabrać kasę z Unii, to nie zawaha się ich użyć.
Kaczyński et consortes mają tego świadomość, dlatego z Bruksela chcą się dogadać. Bruksela też się chce, bo pd tego zależą miliardy euro na pocovidowe rozruszanie gospodarki. Nikt za praworządność nad Wisłą i brak niezgodę na dotacyjne wzbogacanie się rodziny Orbana, umierać nas Szprewą, Tagiem, czy Loarą, nie będzie. Okaże się więc, że czy praworządność gdzieś występuje, czy nie wypowie się jakieś niezależne od Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, niepolityczne ciało. Najpewniej Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ten zaś ma to do siebie, że jak się czymś zajmuje to całymi latami. Gdy zaś coś orzeknie, to jakoby Pytia przemówiła. W orzeczeniu będzie tyle niedomówień, furtek i możliwości interpretacji, że dyskusja nad takim orzeczeniem będzie trwała przez kolejne lata. W tej sytuacji tak Orban jak i Kaczyński nie będą musieli martwić się, że Bruksela zrobi skok na przeznaczoną dla ich domen kasę. Propagandy obu „dyktatorków” odtrąbią zwycięstwo suwerenności na ideologią i wszystko będzie jak było. Czyli niefajnie.

Opowieści o produktach Made in China, że to badziewie się skończyły. Chińskie marki komputerowe czy smartfonowe, to już uznane brandy. Wystarczy popatrzeć na sprzedaż komótek w pierwszych 3 kwartałach tego roku. Prowadzi co prawda koreański Samsung, ale drugie miejsce zajmuje chiński Huawei. Na trzecie miejsce wyszedł Xiaomi, spychając z podium – skądinąd też produkowanego w Chinach – Apple’a z jego Iphonem. Kolejne dwa miejsca zajmują firmy dopiero do nas ze swoimi komórkami wchodzące czyli Oppo i Vivo. Spośród 6 firm, cztery są chińskie. Fachowcy od elektroniki dają im dobre recenzje, uznając, że to sprzęt naprawdę dobry. Europy w tym zestawieniu nie widać. Europa technologicznie zjadać zaczyna własny ogon, licząc nie wiadomo na co.
Tymczasem Chiny idą utartą azjatycką ścieżką. Przecież w latach 50 i 60 świat był zasypany najtańszym badziewiem Made in Japan. Jeszcze w początku lat 70-tych kupowanie samochodów japońskich wiązało się ze sporym ryzykiem. Jednak od połowy tej dekady było coraz zabawniej. Sony i Sanyo zawojowały rynek najlepszych telewizorów, Pioneer podbił rynek audio. A Tojota z początkiem lat 80-tych mogła się już na całym świecie reklamować jako samochód doskonały i niezawodny, bardziej nawet niż auta niemieckie. To wszystko zostało Japończykom do dziś.
Tak samo mieli Koreańczycy. Najpierw mnóstwo taniego byle czego. Kradzione technologie, odtwarzacze jednorazowego użytku i tanie samochody podejrzewane o bycie podróbkami znanych marek. Dziś Korea to wspomniany Samsung, świetny Hyunday i wiele innych powszechnie znanych i cenionych marek.
W połowie lat 80-tych PKB na głowę w Korei i Polsce były takie same. Teraz krewniacy Kima mają per capita 3 razy takie jak my. Ponoć najprężniej rozwijająca się w Europie gospodarka.

Premierem Etiopii jest programista komputerowy Abiy Ahmed Ali. Pan ten jest znany na całym świecie bo rok temu za podpisanie pokoju z Erytreą dostał Pokojowego Nobla. Pan premier jest premierem od 2 lat. Kiedy to zamieszkujące Etiopię plemiona nie będące ludnością z plemienia Tigre, przejęły tam władzę. Ludzie z Tigre rządzili Etiopia wcześniej – od prawie 30 lat.
Pokój z Erytreą, – jak się okazało – był potrzebny dostojnemu laureatowi do przeprowadzenia czystki, polegającej na wywaleniu ludu Tigre ze wszystkich stanowisk. Kiedy jednak czystki kadrowe zamieniły się w etniczne i zaczęły dotyczyć ziemi zamieszkałej przez Tigre, ci się zbuntowali. Teraz pokojowo nastawiony pan premier tłumi powstanie z użyciem lotnictwa, artylerii i czego się da. Efekt jest taki, że już kilkadziesiąt tysięcy ludzi musiało uciekać do Sudanu, gdzie nawet miejscowym się nie przelewa. To pokazuje humanitaryzm całej akcji oraz każe się zastanowić na pokojowymi noblistami.
Taka choćby pani Aung San Suu Kyi dostała Nagrodę w roku 1991, kiedy była biedną, i szykanowaną przez generałów opozycjonistką walczącą o wolność, godność i równość. Od prawie 5 lat pani ta jest jednak premierem Birmy. Birma zaś jest znana głównie za sprawą ludu Rohinja. Muzułmanów mieszkających w północnej Birmie, których systematycznie się eksterminuje i wywala z ex Syjamu na zbitą twarz. Światu to co Birmańczycy robią z Rohinja się nie podoba i o wszystko obwinia panią Aung San Suu Kyi, która z dostojnej noblistki stała się twarzą eksterminacji zahaczającej o zbrodnie przeciwko ludzkości. Obrońcy Aung San Suu Kyi mówią, że nie może ona inaczej bo gdyby postawiła się birmańskim generałom, to demokracji w Birmie zrobiłoby się źle. Pani premier zatem trwa i krzewiąc ideały ludzkości, dla dobra Birmańczyków robi czystkę etniczną.
Barack Obama tez ma pokojowego Nobla. Dostał go zanim cokolwiek zrobił. A potem zrobił wiele. Wojen i potyczek, dzięki którym wojska amerykańskie miały co robić, a cała Północna Afryka w imię ideałów mogła się zacząć nawzajem wymordowywać w wojnach domowych, wywołując przy okazji zjawisko o nazwie Państwo Islamskie.
O pokojowej Matce Teresie propagującej ból i cierpienie, nie ma co wspominać. Najlepiej na tym tle wypada Lech Wałęsa. Jego jedyną przewiną jest pozostawienie po sobie dwóch takich…, z których dziś jest tylko jeden.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Sadurski na weekend

Następny

Księga Wyjścia (66)

Zostaw komentarz