10 lipca 2024

loader

Ostatnia prosta

fot. Unsplash


W końcu, po długiej przerwie, Rada Sklerotyków zebrała się na mojej przyzbie. Rok 2023 w swojej pierwszej połowie nie był dla nas łaskawy. Ubyło nam ponad 20 proc. członków, którzy mniej lub bardziej chętnie przenieśli się do krainy wiecznych łowów. Wspomnieliśmy ich czule, rozlewając do szklanek ulubione czeskie piwo, coraz droższe i wyraźnie nieodporne na inflację.

Postanowiliśmy na tym pierwszym, letnim posiedzeniu, dokonać ogólnego przeglądu politycznej, przedwyborczej sytuacji. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że uległa ona dość istotnej zmianie, po marszu w Warszawie, zorganizowanym 4 czerwca na wezwanie Donalda Tuska i kolejnych manifestacjach w Poznaniu, Olsztynie, Szczecinie i innych większych miastach Polski. Powtarzające się, pojemne hasło „mamy dość!” jednoczyło protestujących w przekonaniu, że mają dość przede wszystkim stylu i metod rządzenia wprowadzonych przez obecną władzę, bez żenady sięgającą do państwowej kasy, tolerującą zwiększanie skali korupcji i nepotyzmu, w pojmowaniu patriotyzmu, wiary i tolerancji cofającej nas niekiedy do średniowiecza.

Darujmy sobie przytaczanie szczegółowych argumentów, dlaczego trzeba uznać warszawski marsz za imprezę politycznie udaną i korzystną dla opozycji. Przyszło na nią około pół miliona w większości uśmiechniętych ludzi. Takiej frekwencji nikt się nie spodziewał. Bardziej optymistyczni członkowie naszej Rady wróżyli, że będzie dobrze, jeśli przyjdzie 100 – 150 tysięcy. To, że przyszło cztery – pięć razy tyle oznacza, że ruszyła się także młodzież i część ludzi politycznie obojętnych, którzy „normalnie” nie uczestniczą w wyborach. Ale rządy PISu, mimo 500+ i nowych obietnic, przestają się im podobać. Donald Tusk miał chyba rację, mówiąc, że „olbrzym się obudził”.

Mniej wielbicieli

Dyskretni obserwatorzy pomagający naszej Radzie, łącznie z moim doradcą „nurkiem śmietnikowym”, twierdzą, że znaczna część odwiedzanych przez nich zawodowo rodzin zwolenników PISu, wyraźnie osłabiła swoje uczucia uwielbienia dla „Jarusia”. Ta zmiana nastrojów nastąpiła głównie pod wpływem nieletnich, ale już dojrzewających córek i synów. Zwłaszcza córek, autentycznie wzburzonych przykładami antyaborcyjnych tragedii.

Czy to oznacza, że waga historii decydująca o wynikach tegorocznych wyborów już się znacząco przechyliła na stronę opozycji? Naszym zdaniem – niestety nie. Odważniki największych pozycyjnych partii nabierają wprawdzie ciężaru, ale po stronie PISu i przybudówek nadal zostali „nieprzejednani” i pretorianie, którzy w czasie obecnych rządów zmienili swoją społeczną pozycję, dorobili się, zbliżyli lub weszli do klasy średniej i opanowali liczne spółki skarbu państwa. Wiernie służy PISowi także większość rozbudowanych do absurdu zastępów urzędników administracji centralnej i częściowo terenowej, wraz z rodzinami.

Nikt nie może mieć jeszcze pewności wygrania wyborów, co zresztą potwierdzają sondaże prowadzone przez poważne pracownie. To jednak nie znaczy, że nic się nie zmienia. Nasze „wtyczki” sygnalizują, że kontynuacja „ofensywy” opozycji identyfikowana głównie z kolejnymi działaniami Donalda Tuska, spowodowała pogłębiającą się, odczuwalną zmianę w mentalności szeregowych zwolenników PISu. Przestają wierzyć w nieomylność i bezinteresowność czołówki swojej partii. Coraz częściej w tym środowisku można usłyszeć głosy uznania dla pracowitości i konsekwencji Tuska, a także pochwały inteligencji i spokoju działaczy lewicy.

Wtyczki doniosły również, że nagłe zmiany w rządzie i ponowne powołanie Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko wicepremiera nie są przez partyjnych „szaraczków” jednolicie i entuzjastycznie odbierane. Podobno nasilają się głosy, że „to już było i się nie sprawdziło”, bo „Jaruś” jest typowym autokratą – samotnikiem, nieumiejącym pracować w zespole. Teraz zrobiono z niego jedynego wicepremiera, mimo że wiek i stan zdrowia może utrudniać, a nawet niekiedy uniemożliwiać, codzienną aktywność w rządzie. Może też doprowadzić do całkowitego ubezwłasnowolnienia premiera, którego pozycja będzie słabsza, niż jego jedynego zastępcy. Już nawet budzący powszechną wesołość telewizyjny obrazek dwugłowego premiera (panowie Morawiecki i Kaczyński siedzą obok siebie przy tradycyjnym stole premierowskim na posiedzeniu rady ministrów) budzi wątpliwość, kto właściwie jest szefem rządu?

Inflacja

Ale pogarszająca się passa PISu w społeczeństwie nie jest wynikiem tylko wzrostu aktywności opozycji, oraz rządowych zawirowań i nieudolności w ich wyjaśnianiu. Ukrywany, ale jednak wyraźny, spadek popularności, ma – zdaniem naszej Rady – swoje drugie pierwotne źródło w utrzymującej się dwucyfrowej inflacji i, w jej ramach, odczuwalnej niemal w każdej rodzinie narastającej drożyźnie produktów spożywczych. Ceny niektórych z nich są dalekie od ogólnego wskaźnika inflacji i – jak ceny cukru i kawy – w okresie ostatnich dwóch lat wzrosły o ponad 100 proc. Wtyczki, które mają kontakt z pisowskimi rodzinami uważającymi, że są przynajmniej w przedsionku klasy średniej, zgodnie zauważyły, że wpadają one w bałagan informacyjno – pojęciowy podsycany przez szefa naszego banku centralnego. Z jednej strony ma on wyrobioną za dawnych lat opinię światłego ekonomisty, a z drugiej – wpadł ostatnio w aktorsko – komediową manierę nadmiernie optymistycznego oceniania rzeczywistości. Niemal bezkrytycznie dołącza do partyjno – rządowego chóru autoreklamy i wizji radosnej przyszłości. This is a mistake – szanowny Panie Prezesie.

Ci sami pisowscy adepci klasy średniej tracą wiarę w geniusz i nieomylność partyjnej czołówki pod wpływem informacji o nieudolnych próbach odblokowania przeznaczonych dla nas unijnych funduszy i o pogarszaniu stosunków z Komisją Europejską. Bezsensowność działania państwa wchodzącego w spory dotyczące praw kobiet, czy przyjmowania niechrześcijańskich imigrantów ośmiesza nie tylko władzę, ale i pozwalające na to społeczeństwo.

Bliżej końca

Rada Sklerotyków podziela opinię, że PIS z koalicjantami wkroczył w wyścigu wyborczym na ostatnią prostą, która może prowadzić do utraty władzy, przynajmniej na tym etapie naszej historii. Kurczowe ruchy zaradcze, takie jak „awans” Jarosława, czy obietnice zwiększania prezentów finansowych, przyniosą – zapewne – tylko taki widoczny skutek, że dostarczą nowej amunicji naszym satyrykom. Zagmatwają do reszty zakres i podział kompetencji, a przy ratunkowym zwiększaniu rozdawnictwa mogą nawet doprowadzić do załamania finansów państwa.

Są w PISie ludzie, którzy zdają sobie z tego sprawę. Ale chęć utrzymania władzy w czołówce partii jest tak silna, że ich głos jest traktowany niemal jako kolejna ingerencja sprawcy wszelkich naszych nieszczęść – prezydenta rosyjskiej federacji. Przyzwyczajono już znaczną część naszego społeczeństwa do tego, że nasza władza jest genialna, tylko za wschodnią granicą naszą i Ukrainy jest nieznośny facet, który wprowadza nam inflację, zmniejsza przyrost naturalny, psuje nasze stosunki z UE, wywołał wojnę z Ukrainą, która w tym stuleciu bardzo się z nami zaprzyjaźniła. Grozi nam bronią jądrową, na próbę strzelając do nas rakietą z głowicą betonową tak chytrze, że nie potrafiliśmy jej znaleźć.

Niedawno przez jeden dzień część z nas odczuwała złośliwą satysfakcję, że ktoś narobił mu wewnętrznego bałaganu. Ale jakoś to opanował i jego służby będą nadal prowadziły z nami wojnę informacyjną. Znam to z prywatnych doświadczeń w mikroskali. Duży, uzbrojony i mimo wszystko bardzo bogaty sąsiad, jest niemal zawsze kłopotliwy. 

Tadeusz Wojciechowski

Poprzedni

(Nie)obcy

Następny

Okradają nas, czy straszą?