25 kwietnia 2024

loader

17 września mogło nie być

ADN-ZB/Archiv Sowjetunion, August 1939, Im Moskauer Kreml wird am 23.8.1939 ein Nichtangriffsvertrag zwischen dem deutschen Reich und der UdSSR unterzeichnet. Nach der Unterzeichnung im Gesprдch J.W. Stalin und der deutsche ReichsauЯenminister Joachim von Ribbentrop (r.).

Z okazji osiemdziesiątej rocznicy agresji ZSRR na Polskę ukazało się szereg medialnych wypowiedzi, które poza opisem wyprzedzających to wydarzenie zdarzeń oraz ich skutków, nawiązywały także do czasów współczesnych.

Na Onecie tekst Kamila Janickiego, obnażający ogromną indolencję ówczesnych władz Polski, nosił tytuł „Jeszcze dzień przed sowiecką inwazją polskie władze liczyły na pomoc Stalina w wojnie z Niemcami”. W „Dzienniku Trybuna” Gabriel Zmarzliński w obszernym artykule „17 września – tragizm i pamięć” pisze także o procesie wycofywania wojsk radzieckich z terenu Polski w latach dziewięćdziesiątych i o naszej obecnej polityce zagranicznej. Nawiązują do niej również refleksje Danuty Waniek („Czas na zmianę” – „DT”), odwołujące się do 80. rocznicy wybuchu wojny. Do współczesności, ale w innym wymiarze, bo odnosząc się krytycznie do wypowiedzi niektórych rosyjskich polityków na temat paktu Ribbentrop – Mołotow pisał w „Znowu rocznica” Witold Linlental na łamach „Agory”. Ale najobszerniejszy, wieloproblemowy tekst „Każda epoka ma swojego faszystę” ogłosiła „Gazeta Wyborcza” (14-15.09.2019).

Na tle tamtych wydarzeń

Adam Michnik, autor tej wypowiedzi, w pierwszej jej części przedstawia, w zaprzeczający sobie sposób, przyczyny wybuchu II wojny światowej, podporządkowując je tezie o równej odpowiedzialności Hitlera i Stalina za jej wybuch.
Z jednej strony czytamy, że: „Można się spierać, czy początkiem wojny był anszlus. Czy może zniszczenie Czechosłowacji?… Od kilku już lat cały Zachód spoglądał z osłupieniem na jego [Hitlera – ZT] ekspansywną politykę i wciąż ustępował przed nowymi żądaniami, poczynając od remilitaryzacji Nadrenii. Zachód ulegał demagogii głoszącej potrzebę wyrównania krzywd narodu niemieckiego, stąd zgoda na anszlus, na zniszczenie Czechosłowacji i uczynienie Czech niemieckim protektoratem… Dość późno zrozumieli to przywódcy zachodnich demokracji, jak również rząd II RP”. I jeszcze: „Było już wtedy jasne, że Hitler nie poprzestanie na Gdańsku i korytarzu. Chciał zniewolić cały świat, a Polska miała być pierwszym etapem.”
Z drugiej strony, też czytamy: „Z pewnością jednak momentem przesądzającym [o wybuchu II wojny światowej – ZT] był zawarty 23 sierpnia 1939 r. pakt o nieagresji między III Rzeszą a Związkiem Sowieckim, znany jako pakt Ribbentrop-Mołotow.” I jeszcze: „Ten sojusz Hitlera ze Stalinem utorował drogę do najstraszniejszej ze wszystkich wojen. Miliony ofiar tej wojny zapłaciły za ten diabelski pakt.”
Na poparcie powyższych opinii dokonuje Michnik porównania, skądinąd często trafnego, niemieckiego i bolszewickiego totalitaryzmu zamykając te wywody stwierdzeniem, że „Naturą reżimów totalitarnych jest ich permanentna ekspansja, na zewnątrz bądź do wewnątrz…Totalitaryzm jest jak rower musi stale jechać, jeśli staje, upada.” Dowodem jest tu tajny protokół do wspomnianego powyżej paktu, w którym dokonano podziału terytoriów Polski i innych państw.

Ale ten sposób rozumowania

nie przesądza sprawczego wpływu paktu Ribbentrop-Mołotow na wybuch wojny i nie upoważnia do określenia Hitlera i Stalina podpalaczami świata (S. Dębski, „GW”, 19.06.2019), a nadto nie tłumaczy co rzeczywiście przesądziło o rozpoczęciu światowej pożogi. Dla wyjaśnienia, nie tylko autorowi cytowanych wywodów, warto przywołać następujące fakty:
Hitler, bez względu na porozumienie z ZSRR z 23 sierpnia 1939 roku, planował agresję na Polskę gdyż jego narodowo-socjalistyczna ideologia głosiła odzyskanie przez Niemcy dawnej pozycji na świecie i zdobycie godnej tego narodu „przestrzeni życiowej”, którą miały być tereny Europy Wschodniej. Proponował podział terytorialny Stalinowi, a gdyby napotkał brak zainteresowania, to tę część wschodniej Polski zajęłyby także wojska niemieckie. Pakt dawał Hitlerowi gwarancję, że nie będzie miał wojny na dwa fronty, w którą zresztą wtedy nie bardzo wierzył, po fiasku rozmów na temat ewentualnego sojuszu brytyjsko-francusko radzieckiego.
Stalin zainteresowany konfliktem w Europie, w który nie angażowałby się ZSRR, skorzystał z okazji akceptując omawiany pakt, ale nie koniecznie dotrzymał by jego warunków. Czekał cierpliwie na dalszy przebieg wydarzeń. „W miejscowości Abbeville, położonej na północy Francji – pisał w swoim czasie Adam Gaafar – 12 września zebrała się francusko-brytyjska Najwyższa Rada Wojenna z udziałem premierów Edouarda Daladiera i Neville’a Chamberlaina. Zgodnie z gwarancjami złożonymi polskiemu rządowi, sojusznicy…mieli zaatakować Niemcy przy użyciu swoich głównych sił. Na konferencji w Abbeville uznali, że należy wycofać się z tych obietnic. Chamberlain przekonywał: „Rząd brytyjski uważa, że z materialnego punktu widzenia nie można już nic uczynić dla ocalenia Polski. Decyzje podjęte w Abbeville ośmieliły za to Stalina… Efekt był taki, że 17 września zamiast ofensywy aliantów na Niemcy, nastąpił atak czerwonoarmistów na Polskę”.

Mogłoby nie być 17 września gdyby mocarstwa zachodnie:

• nie dopuściły do odrodzenia się potęgi militarnej Niemiec w latach 30.;
• przeciwstawiły się kolejnym terytorialnym żądaniom Hitlera, łącznie z osławionym, kompromitującym monachijskim układem;
• dotrzymały sojuszniczych zobowiązań wobec Polski. Warto tu przypomnieć słowa gen. Alfreda Jodla w czasie procesu zbrodniarzy wojennych w Norymberdze: „W roku 1939 byliśmy oczywiście w stanie zniszczyć samotną Polskę, ale nigdy nie było w naszych możliwościach, ani w 1938 roku, ani w 1939, odparcie koncentrycznego ataku sojuszników’’;
• aktywnie występując w sprawie polskiej dałyby wyraźny i czytelny sygnał Stalinowi, co skutecznie pozbawiłoby go nadziei na nowe terytorialne nabytki. Zachował by neutralność dalej czekając na przebieg wydarzeń i włączając się do nich w najbardziej dla niego korzystnym momencie – w rzeczywistości został włączony agresją Niemiec na ZSRR.
Powyższe fakty nie umniejszają oczywiście w żadnym stopniu winy Stalina, a co za tym jednoznacznego potępienia radzieckiej agresji na Polskę – porządkują jedynie tamte wydarzenia, pozbawiając je jednostronnych, propagandowych interpretacji. I oczywiście nie ograniczają krytyki ówczesnej polskiej polityki obronnej i zagranicznej.
Można snuć jeszcze dalsze rozważania, jedno natomiast jest pewne, że świat XX wieku bez 17, a wcześniej bez 1 września na pewno byłby inny, a miliony ludzi nie musiałyby płacić najwyższej ceny za diabelską postawę zachodnioeuropejskich polityków, która utorowała drogę do II wojny światowej.

Naśladując Michnika porównanie o rowerze,

przywołuję znane powiedzonko: Jaki jest koń, każdy widzi, ale nie koniecznie, bo ten ze stajni różni się zasadniczo od tego na biegunach. Drugą część omawianego tekstu wyznaczają następujące słowa: „ Oto obserwujemy nowy ruch, dynamiczny, nacjonalistyczny, populistyczny, ksenofobiczny, autorytarny; ten ruch wszędzie karmi się emocjami. Piewcy brexitu, wielbiciele Trumpa i Putina, liderzy Komunistycznej Partii Chin, Marie Le Pen i politycy Alternatywy-dla Niemiec, wicepremier Salvni i prezydent Erdogan, premier Orban i lider polskich miłośników tych tendencji Jarosław Kaczyński – wszyscy oni śpiewają różne pieśni na tę samą melodię. A my tę melodię znamy z lat 30”.
Nie koniecznie, bowiem we wspomnianych latach trzydziestych melodia miała jednoznacznie faszystowski i nazistowski zapis, i co prawda wiązał się on nierozłącznie z totalitaryzmem, ale i różnice były zasadnicze.
Kolizyjność takich historycznych porównań nie przeszkadza mi podzielać z Adamem Michnikiem głębokiego niepokoju obecnym stanem naszych polskich spraw, także opinią o „faszyzacji kraju pod troskliwą opieką władzy”. Uważam jednak, że dla opisania ich pochodzenia i diagnozy zupełnie nie przystaje rozszerzająca i naciągana interpretacja znaczenia paktu Ribbentrop-Mołotow. I jeszcze więcej, gdyż podobne nieadekwatne analogie, nie osiągając zamierzonego celu, albo zaciemniają obraz rzeczywistości, albo też, jako nieuprawnione, przedstawiają go w krzywym zwierciadle.
Natomiast bliskie są mi, à propos doświadczeń z września 1939 roku, kwestie polskiej polityki zagranicznej opisane w dwóch przywoływanych tekstach z „Dziennika Trybuna”:
− „Polska nie jest na Księżycu, [mówił w swoim czasie Zbigniew Brzeziński – ZT] ale między Odrą, Nysą i Bugiem. Polska jest, ale bez przesady, do pewnego stopnia, sojusznikiem Ameryki, ale nie jest jej sąsiadem”, i jeszcze „Polska nie łapie się nawet na trzeciorzędnego sojusznika USA, a nasz interes polityczny, to jak najlepsze stosunki z Niemcami i Rosją”.
− „Jedynym wyjściem z tego impasu jest wygrana w najbliższych wyborach sił proeuropejskich. Potrzebna jest wyraźna zmiana linii polskiej polityki zagranicznej (…) dziś grozi nam odejście w Europie od dotychczasowych zasad ładu międzynarodowego…czas na nowe otwarcie z Rosją. Polska prawica swej polityki wobec Rosji nie zmieni, zresztą z innymi sąsiadami też ma kiepskie stosunki. W Polsce musi nastąpić zmiana układu sił politycznych, jeśli chcemy odbudowywać naszą pozycję w Europie”.

Zygmunt Tasjer

Poprzedni

Czy Bałtyk umiera?

Następny

Polska drugą Kanadą

Zostaw komentarz