⛅ Ładowanie pogody...

Druga Ukraina

Sprzyjające Rafałowi Trzaskowskiemu media trzęsą się z oburzenia, że polscy wyborcy uczynili prezydentem RP człowieka z szemraną przeszłością. Z kryminalnymi zarzutami. I koniec świata gromko ogłaszają.
Ale w sąsiedniej Ukrainie już wcześniej wybrano prezydentem człowieka o powszechnie znanej kryminalnej przeszłości.
Wiktora Fedorowycza Janukowycza.

Wcześniej taka przeszłość nie przeszkadzała mu w pozyskaniu dyplomu doktora nauk ekonomiczno-prawnych i pełnieniu roli wykładowcy akademickiego. Wiktor Fedorowycz, z pochodzenia Polak zresztą, był też premierem Ukrainy. Uznawanym przez wszystkie najważniejsze rządy na świecie, także rząd III RP kierowany wtedy przez Donalda Tuska.

W roku 2004 Janukowycz kandydował w prezydenckich wyborach. Prawie je wygrał. Jednak opozycja zarzuciła mu liczne fałszerstwa wyborcze. Wybuchła opozycyjna „Pomarańczowa rewolucja”. Doszło do międzynarodowej mediacji pod przewodnictwem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Zarządzono powtórkę II tury wyborów.

Wygrał ją Janukowycza kontrkandydat, Wiktor Andrijowycz Juszczenko. Uzyskał nieco ponad 50 procent poparcia. Po pięciu latach prezydentowania poparcie dla Juszczenki spadło mu do pięciu procent. Bo szybko „pomarańczowi” podzielili się. I zajmowali się przede wszystkim konsumowaniem władzy.

W 2010 roku wybory prezydenckie wygrał Janukowycz. Tym razem wybór został uznany przez „demokratyczny Zachód” i niedemokratyczny Wschód.
Ale naród ukraiński trwał podzielony na polityczne plemiona.

W 2014 roku wybuchła kolejna rewolta i Janukowycz musiał emigrować do Rosji. Podziały plemienne pozostały.
Dopiero wojna z Rosją wyciszyła je. Ewentualny rozejm może wojny plemienne przywrócić.

W historii i w polityce nie ma prostych analogii. Powtórek i podobieństw.
Ale nasłuchawszy się deklaracji wyborczych nowego prezydenta, ostatnich orędzi prezesa i premiera, nietrudno dostrzec „ukrainizacji” stylu uprawianej w Polsce polityki.

PS. Więcej w Fakty po Mitach

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Po złej stronie prawa