2 grudnia 2024

loader

Biało-czerwoni do Seefeld bez Kota

Maciej Kot w tym sezonie mocno odstaje od kolegów z kadry Polski

Rywalizacja w zawodach Pucharu Świata w Willingen była ostatnim testem przed rozpoczynającymi się w środę mistrzostwami świata w Seefeld. Biało-czerwoni w Willingen zdeklasowali rywali w konkursie drużynowym, dobrze wypadli też w dwóch konkursach indywidualnych. Z kadry wypadł najsłabszy w niej Maciej Kot.

Przed dwoma laty w mistrzostwach świata w Lahti nasi skoczkowie w składzie Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot, zdobyli złoty medal w konkursie drużynowym, zaś indywidualnie krążek wywalczył tylko Piotr Żyła, zajmując trzecie miejsce na dużej skoczni. W obu konkursach indywidualnych zwyciężył Austriak Stefan Kraft, a srebro w obu zagarnął Niemiec Andreas Wellinger. Brąz na małej skoczni wywalczył inny z niemieckich skoczków, Markus Eisenbichler.

Kobayashi faworytem MŚ 2019

W tegorocznej edycji światowego czempionatu faworytem jest sensacyjny lider Pucharu Świata Japończyk Ryoyu Kobayashi, który wprawdzie w Willingen w piątkowej „drużynówce” okazał się gorszy od trójki Polaków (Jakuba Wolnego, Piotra Żyły i Kamila Stocha), a w sobotę w konkursie indywidualnym przegrał z Niemcem Karlem Gaigerem i Stochem, na zakończenie Willingen Five w niedzielę dał wszystkim rywalom prawdziwy pokaz mocy. Z naszych skoczków walkę z Japończykiem tym razem do końca toczył tylko Piotr Żyła, który wywalczył ostatecznie trzecie miejsce i w końcu po serii czwartych lokat stanął na podium w Pucharze Świata. Kobayashi wygrał drugi konkurs PŚ w Willingen i zarazem drugą edycję cyklu Willingen Five, w której nagroda dla triumfatora była premia w wysokości 25 tys. euro. Drugą pozycje zajął Markus Eisenbichler, piąty był Dawid Kubacki, a lider naszej kadry Kamil Stoch zakończył zmagania na siódmym miejscu.

Po niedzielnych zawodach trener biało-czerwonych Stefan Horngacher ogłosił skład kadry na mistrzostwa świata w Seefeld. Wśród pięciu wybranych przez niego skoczków nie znalazł się członek złotej drużyny z Lahti Maciej Kot. Decyzja austriackiego szkoleniowca nie była jakimś wielkim zaskoczeniem, bo w obecnym sezonie Kot odstaje od reszty kadrowiczów i tej opinii nie zmienia nawet to, że w niedzielę w Willingen wreszcie przebił się do drugiej serii. Zajął w niej ostatnie, 30. miejsce. Tym razem okazał się lepszy od 34. w klasyfikacji Stefana Huli, lecz mimo to to jego starszy kolega dostał powołanie. Horngacher najwidoczniej uznał, że lepiej mieć w rezerwie zdecydowanie równiej skaczącego Hulę, niż wciąż bezskutecznie poszukującego dawnej formy Kota. W przypadku jakiejś niedyspozycji Stocha, Kubackiego, Żyły czy Wolnego Hula daje w tej chwili większą gwarancję, że nie zawali konkursu drużynowego. Tak na marginesie, Kot nie miał pretensji do Horngachera za odstrzelenie z kadry tuż przed najważniejszą imprezą sezonu i bez szemrania zgodził się wystartować w zawodach Pucharu Kontynentalnego.

Zanim trener podejmie decyzję

Taka postawa zawodnika, który mimo wszystko mógł poczuć się pokrzywdzony, dużo mówi o stosunkach jakie panują w polskiej kadrze pod austriackimi rządami. Dyrektor sportowy PZN Adam Małysz niedawno w jednym z wywiadów wyjawił, że Horngacher przyznał się szczerze swoim podopiecznym, że faktycznie dostał intratną ofertę z niemieckiej federacji, ale zapewnił ich, że decyzję co do swojej przyszłości podejmie dopiero po mistrzostwach świata w Seefeld, a może nawet dopiero po zakończeniu sezonu, a póki co będzie pracował z polską reprezentacją na sto procent. Dał też im jasno do zrozumienia, że tego samego oczekuje też od nich.

Mistrzostwa w Seefeld rozpoczną się w środę 20 lutego i potrwają do 3 marca. Skoczkowie pierwszą walkę o medale stoczą w sobotę 23 lutego na dużej skoczni (HS130). Dzień później zostanie rozegrany na tym samym obiekcie konkurs drużynowy, w którym mamy prawo spodziewać się medalu, także z najcenniejszego kruszcu. Podstawę do optymizmu daje choćby miażdżące zwycięstwo biało-czerwonych w Willingen. W piątek 1 marca odbędzie się konkurs indywidualny na małej skoczni (HS109).

 

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Mrozek rozzłościł Rosjan

Następny

Budownictwo kwitnie, wykonawcy padają

Zostaw komentarz