16 kwietnia 2024

loader

Świątek dorównała wielkiej Steffi Graff

W rozegranym w sobotę finale turnieju WTA 1000 Miami Open Iga Świątek pokonał 6:4, 6:0 Japonkę Naomi Osakę, czterokrotną mistrzynię Wielkiego Szlema i byłą liderkę światowej listy. To trzeci triumf Polki w imprezach tej rangi w tym roku – wcześniej wygrała Quatar Open i Indian Wells. W poniedziałek 20-letnia Świątek zostanie liderką rankingu WTA.

Wydaje się to wręcz niewiarygodne, ale Iga Świątek jest pierwszą tenisistką w historii, która w jednym sezonie zwyciężyła w trzech z rzędu turniejach rangi WTA 1000. W rozegranym w dniach 20-26 lutego Quatar Open (pula nagród 2,6 mln USD) Polka w finale pokonała 27-letnią Estonkę Anett Kontaveit 6:2, 6:0. Z kolei w Indian Wells (9-20 marca, pula nagród 8,5 mln USD) jej finałową przeciwniczką była 27-letnia Greczynka Maria Sakkari, z którą Świątek na początku swojej kariery przegrała trzy mecze z rzędu, ale w tym roku pokonała ją w półfinale turnieju w Katarze, a następnie wygrała z nią 6:4, 6:1 w Indian Wells. Przystępując do finałowego pojedynku w Miami Open (pula nagród 8,5 mln USD) z 25-letnią Naomi Osaką nasza tenisistka miała za sobą serię 16 zwycięskim meczów w imprezach rangi WTA 1000, co samo w sobie było rekordowym osiągnięciem, które po pokonaniu japońskiej mistrzyni wyśrubowała do 17 zwycięstw. No i niejako przy okazji dołączyła do elitarnego klubu zawodniczek, które w karierze zdobyły tzw. Sunshine Double, czyli w jednym roku wygrały Indian Wells i Miami Open. Takim osiągnięciem mogły dotąd pochwalić się tylko Niemka Steffi Graf (1994 i 1996), Belgijka Kim Clijsters (2005) i Białorusinka Wiktoria Azarenka (2016). Pokonując Naomi Osakę 20-letnia Polka zapisała się też w dziejach tenisa jako pierwsza tenisistka, która wygrała trzy imprezy rangi WTA 1000 z rzędu. Przypomnijmy, że Świątek, która przed nieoczekiwaną abdykacją Australijki Ashleigh Barty z pozycji liderki światowej listy była numerem 2, zostanie oficjalnie 28. liderką rankingu WTA. Tym także przejdzie do historii tenisa, także jako pierwsza Polka na szczycie hierarchii w kobiecym tenisie, na dodatek w obu rankingach – WTA Tour i WTA Race.
Sobotni pojedynek Świątek z Osaką był dopiero drugim starciem tych dwóch znakomitych tenisistek. Wcześniej zmierzyły się w trzeciej rundzie turnieju Rogers Cup w Toronto w sierpniu 2019 roku i wtedy Japonka wygrała 7:6 (7:4), 6:4. W kolejnym pojedynku, w ćwierćfinale, przegrała co prawda z Sereną Williams i odpadła, ale w notowaniu rankingu WTA z 12 sierpnia Osaka ponownie awansowała na pierwsze miejsce, ale utrzymała je tylko do 8 września, gdy z tronu ponownie zrzuciła ją Ashleigh Barty. Australijka aż do niedawnej abdykacji utrzymała się na prowadzeniu, także dzięki temu, że z powodu pandemii władze WTA zamroziły ranking od 23 marca do 9 sierpnia 2020 roku.
Wracając jednak do Światek i Osaki, losy obu tenisistek od sierpnia 2019 do dzisiaj układały się zgoła odmiennie – Polka systematycznie pięła się w górę światowej listy, zdobywając po drodze, w 2020 roku, swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł, natomiast Japonka, która jeszcze rok temu miała za sobą serię 23 wygranych pojedynków z rzędu, z coraz większym trudem radziła sobie z presją wyniku. W końcu przyznała, że cierpi na depresję i na jakiś czas wycofała się nawet z rywalizacji. Te kłopoty sprawiły, że wypadła z czołówki rankingu i stając do finałowego pojedynku ze Światek w Miami Open była notowana dopiero na 72. pozycji.
Japonka wciąż jeszcze ma problemy, ale wróciła na korty i próbuje odzyskać miejsce w elicie. Awans do finału w Miami był jej pierwszym od 13 miesięcy. Poprzedni, w Australian Open 2021, wygrała, później już jednak jej kariera się posypała, lecz nieprzypadkowo jej odrodzenie nastąpiło właśnie w Miami – imprezie, w której po raz pierwszy odniosła poważny sukces w rywalizacji seniorek. Osaka pokazała, że wciąż jest głodna gry i wciąż chce walczyć o najwyższe cele. Po zwycięstwie w półfinale nad Szwajcarką Belindą Bencić znowu się jednak popłakała, chociaż tym razem tłumaczyła, że to tylko łzy szczęścia. W Miami pierwszego seta w turnieju straciła dopiero w spotkaniu z Bencić, więc przed finałowym pojedynkiem z idącą przez turniej jak burza Igą Świątek była dobrej myśli. „Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie chcę być ponownie numerem jeden” – przyznała przed meczem.
– Gdybym podczas French Open nie powiedziała o swoich problemach, prawdopodobnie nikt by o nich nie wiedział – wyznała w czwartek na konferencji w Miami Osaka. Podczas French Open 2021 Japonka zapowiedziała, że nie będzie uczestniczyć w obowiązkowych konferencjach prasowych po meczach, ponieważ źle wpływa to na jej zdrowie psychiczne. Organizatorzy zagrozili, że wyrzucą ją z turnieju, więc sama zrezygnowała po wygranej w 1. rundzie. Rywalki, chociaż wyraziły swoje współczucie, ostatecznie zgodziły się co do tego, że przychodzenie na konferencje jest częścią ich pracy. Osaka wróciła do rywalizacji dopiero w turnieju olimpijskim w Tokio, ale odpadła już w trzeciej rundzie. Potem odpadła, także w 3. rundzie, w US Open, gdzie wcześniej triumfowała w latach 2018 i 2020, przegrywając z Kanadyjka Laylą Fernandez, przyznała, że gra w tenisa nie sprawia jej już przyjemności. Wydawało się wtedy, że to już koniec jej tenisowej przygody, ale po czterech miesiącach wróciła jednak na korty. Podczas tegorocznego Australian Open dawała przebłyski geniuszu, ale sześć tygodni później ponownie się rozsypała, gdy jeden z kibiców podczas drugiej rundy turnieju w Indian Wells skandował pod jej adresem rasistowskie hasła.
Pozbierała się po raz kolejny i w Miami znowu zagrała jak za swoich najlepszych lat. Ale w finale trafiła na zupełnie inną Igę Świątek niż ta, którą pokonała trzy lata wcześniej w Toronto. Dzisiaj to Polka jest liderką światowej listy i bezsprzecznie najlepszą tenisistką obecnego sezonu – do wspomnianych już trzech triumfów w turniejach WTA 1000 dorzuciła półfinał w Australian Open oraz półfinały w imprezach w Adelajdzie i Dubaju. Przed pojedynkiem Świątek przyznała: „W tej chwili mam też do czynienia z pewnego rodzaju popularnością, chociaż wydaje mi się, że Naomi jest znacznie bardziej popularna. Jest osobą z silną stroną biznesową swojej kariery, więc dla mnie będzie to nowe doświadczenie. Wcześniej nie miałam okazji zbliżyć się do takich zawodniczek, ale na pewno się to zmieniło. Czuję to, więc coraz bardziej mogę ich rozumieć. Właściwie mogę być w podobnej sytuacji”.
A po zwycięskiej walce stwierdziła: „Byłam zmęczona, ale silna głowa pozwoliła mi wygrać. Wcześniej, nie wiedziałam, czemu przegrywałam. Teraz wiem, jak opanować emocje w najważniejszych momentach. Czuję, że teraz zasłużyłam na to, żeby być numerem jeden. Miałam wątpliwości, czy to dobry moment, ale po tym zwycięstwie wiem, że tak. Urodziłam się po to, żeby odbierać puchary”.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

MŚ 2022: Trudni rywale Polaków w Katarze