2 maja 2024

loader

Opóźnienia i zaniechania

Rząd PiS wiedział jaki będzie scenariusz rozwoju epidemii. Mimo to, nie poczynił w porę koniecznych przygotowań. Oczywiście nikt z rządu za to nie nie odpowie.

Epidemia koronawirusa w Polsce nabiera niestety ponurego rozmachu, w sposób bardzo zbliżony do tego, jaki ma miejsce w krajach wcześniej od nas dotkniętych tym nieszczęściem. Czyli, po parotygodniowym, stopniowym wzroście liczby zakażonych i zmarłych, następuje gwałtowne przyśpieszenie, błyskawicznie przybywa chorych oraz ofiar śmiertelnych.

W naszym kraju zaczyna się właśnie ta najbardziej dramatyczna faza epidemii, co pokazuje złowroga statystyka. Otóż, od chwili wykrycia pierwszego przypadku zakażenia koronawirusem co miało miejsce 4 marca (aż się nie chce wierzyć, że jeszcze stosunkowo niedawno Polska była całkowicie wolna od tej choroby), aż do 1 kwietnia – czyli przez 28 dni –   zmarły 43 osoby. Natomiast w ciągu zaledwie trzech następnych dni, do 4 kwietnia włącznie, zmarło już 36 osób. Takie dane podał rząd, aczkolwiek w rzeczywistości liczba zmarłych jest prawdopodobnie dużo większa, choć proporcje pozostają takie same.

Podobny scenariusz rozwoju epidemii – umiarkowany okres początkowy, a potem gwałtowne, tragiczne przyśpieszenie – wystąpił niemal we wszystkich krajach, więc było oczywiste, że zrealizuje się i w Polsce. Niestety, rząd Prawa i Sprawiedliwości, choć z wyprzedzeniem miał konieczną wiedzę o ekspansji koronawirusa, nie przygotował Polski do jej odparcia – co trudno zrozumieć i usprawiedliwić.

Przykładem tego braku przygotowania są pośpieszne, czynione na ostatnią chwilę, awaryjne zakupy niezbędnego wyposażenia ochronnego i diagnostycznego – które powinno być zgromadzone w Polsce już parę tygodni temu. Niestety, nie zgromadzono go, co między innymi spowodowało to, że personel medyczny, ludzie z pierwszej linii frontu, ani nie mieli przeprowadzonych w porę powszechnych testów (i nie mają ich nadal), ani nie otrzymali należytej ilości odpowiednich maseczek. W rezultacie, zarażają siebie oraz innych, co powoduje konieczność zamykania kolejnych szpitali i oddziałów oraz uniemożliwia skuteczne ograniczanie epidemii. Przedstawiciele rządu chcąc ukryć te niedobory, za które odpowiada właśnie rząd (a zwłaszcza Ministerstwo Zdrowia), cynicznie przyjęli zasadę, iż także i personelowi medycznemu wykonuje się testy dopiero wtedy, gdy pojawią się objawy zakażenia.

Pod koniec ubiegłego tygodnia rząd poinformował, że dokonano skumulowanych zakupów 38 milionów maseczek, 18 mln kompletów rękawic jednorazowych, 2 mln gogli ochronnych, 1,5 mln kombinezonów, 300 tys. testów. W rzeczywistości nie wiadomo, czy te transakcje zostały w pełni zrealizowane, bo szef kancelarii premiera Michał Dworczyk niezbyt jasno mówił o zakupach oraz kontraktacji. Wiadomo jednak, że dokonywano ich w trybie nagłym, w maksymalnym szczycie cen.

Trudno zrozumieć, co szkodziło, aby kupić ten sprzęt kilkanaście dni temu i wcześniej dostarczyć do Polski, skoro jak stwierdza sam rząd, w walce z wirusem liczy się każda godzina. Łatwiej natomiast być pewnym tego, że członkowie PiS-owskiej ekipy, a zwłaszcza resortu zdrowia, nie odpowiedzą za swoje zaniedbania. Znacznie prostsze jest karanie mieszkańców, chwilami już nie wytrzymujących narzuconych ograniczeń.

Andrzej Dryszel

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Nestor demokracji polskiej

Zostaw komentarz