10 maja 2024

loader

Poszukiwany, poszukiwana

fot. Unsplash

Największe trudności w zrekrutowaniu pracowników o pożądanych umiejętnościach mają firmy z południowej i centralnej Polski. Wszystko to dlatego, że Ukraińcy nie pracują tam, gdzie chcieliby pracodawcy. Aby poradzić sobie z niedoborem kandydatów o określonych kompetencjach, pracodawcy najczęściej inwestują w rozwój obecnych pracowników.

Według badania „Niedobór talentów” ManpowerGroup, 72 proc. pracodawców w Polsce odczuwa niedobór kandydatów o pożądanych umiejętnościach.

Szukają a nie znajdują

Na największe trudności w rekrutacji wskazują firmy z południowej i centralnej części kraju – chodzi o odpowiednio 82 proc. i 74 proc. przedsiębiorców z tych regionów. Nieco lepiej sytuacja wygląda w regionie wschodnim (68 proc.) oraz północno-zachodnim (68 proc.). Najmniejszy niedobór talentów odczuwają pracodawcy w Polsce północnej (64 proc.) i południowo-zachodniej (63 proc.).

„Pomimo słabnącej koniunktury na polskim rynku pracy oraz spadku liczby ofert zatrudnienia w ujęciu rocznym, niedobór talentów pozostaje na wysokim poziomie w całej Polsce” – skomentował wyniki badania dyrektor Manpower w Polsce Kamil Sadowniczyk.

Dodał, że struktura geograficzna niedoboru talentów w Polsce jest odwzorowaniem struktury branżowej w danych regionach i konkurencyjności każdego z tych rynków. „Można zaobserwować, że szeroko rozumiany przemysł zlokalizowany na południu Polski – z jednej strony dynamicznie się rozwijający, a z drugiej jednak mający w tym regionie ograniczony dostęp do kandydatów – notuje duże trudności w zatrudnieniu odpowiednich rąk do pracy. Polska centralna to natomiast inna struktura branżowa, wymagająca innych kompetencji, ale też bardzo dynamicznie zmieniająca się pod wpływem rewolucji technologicznej. Stąd właśnie w tych dwóch regionach niedobór talentów będzie najsilniejszy” – wskazał Sadowniczyk.

Firmy zostały zapytane, w jaki sposób chcą wypełnić niedobór oczekiwanych przez siebie umiejętności w zespołach. Najwięcej przedsiębiorców planuje zainwestować w rozwój zatrudnionych już osób (70 proc.). Pracodawcy deklarują również zamiar rekrutowania nowych pracowników (48 proc.), chęć nawiązywania tymczasowej współpracy (40 proc.) oraz zwiększanie inwestycji w rozwój nowych technologii (38 proc.).

Jak podkreślił Sadowniczyk, inwestycja w rozwój nowych kompetencji u zatrudnionych już osób może być najlepszym sposobem na długoterminowy, strategiczny rozwój przedsiębiorstw. „Kultura ciągłego doskonalenia stanowi o przewadze wielu firm, a tych, którzy na ten aspekt nie kładą odpowiednio dużego nacisku, stawia przed ogromnym ryzykiem utraty konkurencyjności. Pamiętajmy, że dziś funkcjonują już zawody, które jeszcze kilka lat temu nie istniały, a dynamika tych zmian nadal przyspiesza. Nie można więc opierać działań wyłącznie o pozyskanie nowych osób z rynku, co czasami może i powinno być rozwiązaniem, jednak patrząc długoterminowo, nie gwarantuje rozwoju firmy. Możemy spodziewać się znacznie większej aktywności firm w obszarze doszkalania czy przekwalifikowania zatrudnionych osób, co z perspektywy samego pracownika, przy jego odpowiednim zaangażowaniu oraz otwartości na zmiany, pomoże mu w odnalezieniu się w nowych realiach rynkowych” – stwierdził ekspert.

Jego zdaniem niezależnie od profilu, branży czy specjalizacji pracownika w centrum uwagi pracodawcy powinny znajdować się działania z obszaru rozwoju kompetencji przyszłości. „Co ważne, do tych kompetencji nie będzie należeć wyłącznie, tak bardzo istotna teraz, umiejętność korzystania z nowoczesnych rozwiązań technologicznych, ale też kompetencje miękkie, takie jak umiejętność pracy w zespole, rozwiązywania problemów, elastycznego dopasowywania się do zmian czy odporność na stres” – ocenił Sadowniczyk.

Ukraińcy nie na lekarstwo

Ukraińcy nie trafiają tam, gdzie jest na nich zapotrzebowanie. Po wybuchu wojny przyjechało dużo Ukraińców z wyższym wykształceniem, którzy wkrótce będą pracować w usługach, finansach czy bankowości.

Jak wynika z raportu Politechniki Gdańskiej dla Gremi Personal, najwięcej Ukraińców wśród migrantów zarobkowych sprzed wojny osiedliło się w województwach łódzkim, mazowieckim i pomorskim.

Celem badania była ocena sytuacji ekonomicznej obywateli Ukrainy w Polsce. Jak stwierdzono, „Ukraińcy nie trafiają tam, gdzie jest na nich zapotrzebowanie”.

„Jeśli chodzi o koncentrację Ukraińców, to pozytywnie na decyzje migracyjne do trzech topowych województw: mazowieckiego, łódzkiego i pomorskiego wpłynęły trzy czynniki: gęstość zaludnienia, liczba wolnych miejsc pracy i liczba ofert pracy przypadająca na tysiąc mieszkańców. Migranci pojawiają się w miejscowościach o wysokim stopniu urbanizacji, bardziej uprzemysłowionej części kraju. To te województwa generują ponad 60 proc. tworzących się wolnych miejsc pracy” – oceniła współautorka raportu prof. Krystyna Gomółka z Wydziału Zarządzania PG.

Zgodnie z badaniem, rozmieszczenie przestrzenne emigracji z Ukrainy charakteryzuje się słabą, ujemną zależnością przestrzenną. Jako przykład podano m.in. woj. podkarpackie, gdzie przebywa stosunkowo mało Ukraińców, dlatego, że jest pomiędzy nimi duża konkurencja ze względu na bliskość geograficzną.

„Również stosunkowo niewielka migracja zarobkowa była na terenie Śląska, mimomimo że to region przemysłu ciężkiego, z którego emigrowali również Ukraińcy – ale dla większości z nich wymagania były niemożliwe do spełnienia. Podobnie w woj. dolnośląskim jest mało Ukraińców, bo tam pracę prędzej znajdzie wysokiej klasy specjalista, niż pracownik fizyczny” – zauważono.

Jak zauważyła cytowana w raporcie dyrektorka departamentu rekrutacji międzynarodowych Gremi Personal Anna Dzhobolda, migranci szukali pracy na stabilnym rynku pracy, ale niekoniecznie tam, gdzie wynagrodzenie minimalne było najwyższe. W jej ocenie wynikało to z faktu, że „osoby, które posiadają kwalifikacje zawodowe, ale słabo znają język polski, nie mogą nostryfikować dyplomu albo są w trakcie, obawiają się, że nie będą mogli zdobyć pracy zgodnej z kwalifikacjami”.

W badaniu zwrócono uwagę, że rozwój technologiczny ma wpływ na zmianę struktury zatrudnienia. Jak stwierdzono, wiedza szybko się dezaktualizuje i migrujący pracownicy powinni nieustająco podnosić swoje kwalifikacje i dostosowywać je do wymogów rynku pracy, do którego emigrują. Nowe, unijne technologie – oceniono – mogą być dużą przeszkodą w zatrudnianiu emigrantów, szczególnie tych, którzy nie znają języka polskiego i angielskiego.

„Bardzo ważne jest, aby rząd zachęcał uchodźców do osiedlania się nie tylko w dużych miastach, ale także w małych miejscowościach, bo to tam znajdują się zakłady przemysłowe. Również realia wojenne bardzo się zmieniły, przyjechało dużo Ukraińców z wyższym wykształceniem, którzy wkrótce będą pracować w usługach, finansach, bankowości” – wskazała Dzhobolda. „W związku z tym więcej Ukraińców będzie nie tylko w tych regionach, gdzie rozwija się przemysł, ale także tam, gdzie rozwija się sektor usług” – podsumowała.

tr/pap

Redakcja

Poprzedni

Antyszczepionkowcy rządzą

Następny

Ludzie bójcie się internetu!