Wielu działaczy PiS – u lubi używać powiedzenia: „po czynach nas poznacie” . No i poznajemy, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że największą wrażliwość mają członkowie PiS – u na własne potrzeby…
W ubiegłym miesiącu zakończyłem swój felieton słowami o protestujących w Sejmie osobach niepełnosprawnych i ich opiekunach pytaniem retorycznym: Czy tak być powinno? Nie przyszło mi jeszcze wtedy do głowy, że protestujący spędzą w Sejmie dramatyczne 40 dni. Wszakże trudno było uwierzyć w to, że rząd PiS-u pod przewodnictwem Mateusza Morawieckiego, chwalący się i chełpiący przy każdej okazji swoimi sukcesami gospodarczymi, ekonomicznymi i zyskami wynikającymi z uszczelnienia VAT-u do dziś nie załatwi dwóch postulatów protestujących rodziców i ich dorosłych dzieci z niepełnosprawnością. Owszem, uchwalono ustawę o zrównaniu renty socjalnej dla osób z niepełnosprawnością do poziomu obowiązującej w kraju minimalnej renty inwalidzkiej 1029, 80 zł brutto, co w efekcie podniosło kwotę renty o 133 zł netto. Rząd jednak nie spełnił pierwszego postulatu protestujących, to znaczy podniesienia kwoty zasiłku rehabilitacyjnego ze 153 zł do 500 zł. Od samego początku protestu ten właśnie postulat był stawiany na pierwszym miejscu. Spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą, jego małżonką, premierem, minister Elżbietą Rafalską nie przyniosły pozytywnego rozstrzygnięcia. W zamian za to rząd PiS -u przyjął rozwiązanie obchodzące przyznanie pieniędzy na rzecz świadczeń rzeczowych w kwocie podobno równowartej 520 zł, choć przecież wiadomo, że od początku osobom niepełnosprawnym zależało na otrzymaniu tej kwoty w gotówce. Nawet wypłaconej stopniowo i rozłożonej w czasie. 80 % ankietowanych Polaków według różnych sondaży jest zdania, że rząd te oczekiwania protestujących powinien spełnić, ponieważ ich postulaty są słuszne i logicznie uzasadnione. Protestujący uzyskali duże wsparcie nie tylko ogółu społeczeństwa, ale również autorytetów w osobach Lecha Wałęsy, Janiny Ochojskiej, kardynała Kazimierza Nycza, biskupa Tadeusza Pieronka, bohaterki Powstania Warszawskiego Wandy Traczyk-Stawskiej oraz wielu ludzi kultury i sztuki. Rząd PiS-u oświadczał jednak kategorycznie, że nie ma pieniędzy. Premier Mateusz Morawiecki zaproponował więc tak zwaną daninę solidarnościową, czyli opodatkowanie osób najbogatszych na rzecz niepełnosprawnych. Postawił tym samym osoby niepełnosprawne i ich opiekunów w bardzo przykrej sytuacji, bo dał im do zrozumienia, że komuś trzeba zabrać, by im dać. Trudno z całą pewnością orzec o intencjach premiera, ale taki pomysł jest wysoce niefortunny, a może tylko zwyczajnie podły. Trzeba być człowiekiem pozbawionym podstawowych zasad przyzwoitości, żeby najsłabszym dać wyraźnie odczuć, że stanowią ciężar dla społeczeństwa i w ten sposób dodatkowo ich upokorzyć. Nie do zaakceptowania powinno być w odbiorze społecznym i zwyczajnie ludzkim, aby w bogatym, dostatnim budżecie państwa nie było środków finansowych na zaspokojenie podstawowych potrzeb bytowych ludzi najbardziej tego potrzebujących. Słyszymy o dalszych deklaracjach rządu PiS-uu dotyczących budowy 22 mostów, o przyjętej ustawie dotyczącej budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, o przyznaniu 300 zł dla każdego dziecka na wyprawkę do szkoły, słyszymy o zapowiedziach finansowania telewizji publicznej z budżetu państwa, w końcu widzimy, że rząd płaci po 500 zł na każde drugie dziecko z pominięciem górnego progu dochodowego, a przecież ludzie bogaci, których w Polsce przybywa, niekoniecznie powinni być adresatami programu 500+.
Jest więc możliwe zabezpieczenie środków finansowych na zasiłek rehabilitacyjny dla osób niepełnosprawnych zamiast świadczenia rzeczowego. Trzeba jedynie faktycznie kierować się solidaryzmem społecznym , a nie tylko go deklarować. Należy też przypomnieć obecnej władzy, że w 2014 r. w czasie podobnego protestu w Sejmie ówcześni liderzy opozycyjnego wtedy PiS-u z Jarosławem Kaczyńskim na czele zapewniali o zrozumieniu potrzeb osób z niepełnosprawnością i krytykowali ówczesny rząd PO-PSL za obojętność. Środowisko osób niepełnosprawnych uwierzyło wtedy w obietnice PiS-u, wielu z tego powodu oddało swój głos w wyborach parlamentarnych na PiS. Po wygranych wyborach PiS zwodził osoby niepełnosprawne obietnicami przez kolejne dwa lata swoich rządów. Trudno się dziwić, że środowisko osób niepełnosprawnych miało dość pukania do drzwi i przypominania o złożonych przez PiS obietnicach. Postanowiono bardziej zdecydowanie walczyć o swoje prawo do godnego życia. Ne spodziewano się jednak, że ci, którzy składali im obietnice, dzisiaj będą ich traktować nie tylko jak „gorszy sort” , ale swoimi publicznymi wypowiedziami będą ich krzywdzić i upokarzać. W środowisku działaczy PiS-u pojawiły się szybko wypowiedzi skandaliczne. Jacek Żalek, kandydat PiS-u na prezydenta Białegostoku określił protest mianem „reality show”, w którym dzieci są zakładnikami , a ich opiekunowie zwyrodnialcami. Po lawinie krytyki poseł Żalek z bukietem kwiatów poszedł przepraszać osoby protestujące, ale trudno orzec, na ile ten gest był szczery, a na ile wynikał z obawy o wycofanie poparcia na prezydenta miasta i zachwianie jego osobistej pozycji w Klubie Parlamentarnym PiS. Z kolei posłanka Bernadetta Krynicka zagroziła protestującym „paragrafem”. Jest to wypowiedź tym bardziej zdumiewająca, że sama jest matką dziecka z niepełnosprawnością. Poseł Stanisław Pięta oświadczył, że „straż marszałkowska powinna protestujące osoby usunąć z Sejmu i przekazać policji”. Zdziwienie budzi również wypowiedź marszałka Sejmu zatroskanego przede wszystkim o koszty wyżywienia protestujących jak również marszałka Senatu, lekarza, widzącego w proteście rzekome zagrożenie epidemiologiczne dla Sejmu. Słów Krystyny Pawłowicz po prostu nie wypada już przytaczać, bo dla przeciętnego ucha są nie do przyjęcia. Tak więc najsłabszej grupie społecznej odmówiono wypłaty gotówki, a zaproponowano świadczenia rzeczowe. Jednak realizacja programów 500+ i 300+ odbywa się właśnie w formie pieniężnej. Dlaczego w takim razie tylko osoby niepełnosprawne rząd „uszczęśliwia” na siłę świadczeniami rzeczowymi ? Trafnie ten absurd ujął protestujący przed Sejmem Pan Andrzej Sucholewski: „Propozycja rządu sprowadza się do tego, że będę handlował wózkami, cewnikami i pampersami”.
Wielu działaczy PiS-u lubi używać powiedzenia: „po czynach nas poznacie” . No i poznajemy, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że największą wrażliwość mają członkowie PiS – u na własne potrzeby. Od szeregu miesięcy posłowie opozycji i niezależne media ujawniają kolejne przykłady uwłaszczania się działaczy PiS-uu różnych szczebli na majątku spółek Skarbu Państwa. Super Express ujawnił, że w latach 2016-2017 czterdziestu działaczy samorządowych PiS – u zarobiło aż 17, 7 mln zł, a Prezes Fundacji Młodych Ludowców Miłosz Motyka mówi, że dysponują już listą 53 takich nazwisk. Kolejna lista ma zawierać już 150 nazwisk. Jak podaje Agencja Informacyjna Polska Press tych 53 lokalnych działaczy PiS – u zarobiło około 24 mln zł. Przeciętnie są to kwoty około 300-500 tys. zł, choć „liderzy” zarobili ponad milion złotych. Kwoty kosmiczne dla przeciętnego Polaka. Kolejne dni przyniosą nowe, pełniejsze informacje, ponieważ więcej oświadczeń majątkowych za 2017 r. dotrze do opinii publicznej i uświadomi Polakom skalę pazerności działaczy PiS-u. Przykładem skali procederu uprawianego przez działaczy PiS-u niech będzie informacja Miłosza Motyki o udokumentowanych nawet 20-krotnych wzrostach uposażeń lokalnych działaczy PiS-u od momentu, gdy wygrali wybory w 2015 roku. Zapowiadane przez PiS skromność, umiar i pokora mają więc dotyczyć wszystkich innych obywateli naszego kraju, ale bynajmniej nie rządzącego PiS-u, który karmi Polaków bajką o równości żywcem przeniesionej z „Folwarku zwierzęcego” G. Orwella, gdzie „Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych”. Bo działacze PiS-u nie wypłacają sobie uposażeń i nagród w formie rzeczowej tylko w gotówce. Natomiast protestującym ludziom walczącym o podstawowe środki do godnego życia oferują „wózki, cewniki i pampersy”.
Na czas obrad Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, które pod koniec maja odbędzie się w Sejmie, protestujący w parlamencie niepełnosprawni i ich rodzice zostaną odgrodzeni” – poinformował szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Zgodnie z zapowiedzią w Sejmie pojawiła się KURTYNA WSTYDU, aby świat nie zobaczył jak PiS traktuje najsłabszych Polaków. Główne wejście do Sali Obrad zostało natomiast zabite dyktą z groteskowo wyglądającym w tej sytuacji napisem „550-lecie Parlamentaryzmu Rzeczypospolitej”. Drwina z polskiego parlamentu. Protestujące osoby niepełnosprawne, którym już wcześniej odmówiono prawa otwierania okien, zostały dodatkowo odcięte od możliwości otrzymywania korespondencji, od dostępu do windy, możliwości schodzenia po schodach i prysznica. Łaskawie zostawiono im możliwość korzystania z jednej toalety. W tej sytuacji protestujące osoby, które dodatkowo zostały poturbowane przez straż marszałkowską podczas próby wywieszenia baneru, mającego zwrócić uwagę świata na ich dramat, zdecydowały się zawiesić protest. „Manifestacją słabości przeciwko manifestacji siły” nazwał już wcześniej Biskup Tadeusz Pieronek ów 40-dniowy heroiczny protest jakby w przeczuciu biblijnej analogii do Chrystusowego postu na pustyni. A rządzący? Po czynach ich poznawajcie!