Kamil Stoch
Po słabym występie polskich skoczków w Insbrucku przed ostatnim konkursem w Bischofshofenszanse na zajęcie wysokiego miejsca zachował jedynie niezawodny Kamil Stoch.
Nie możemy być zadowoleni, ale też nie będziemy płakać – przekonywał Adam Małysz po trzecich zawodach Turnieju Czterech skoczni w Innsbrucku. Najlepiej z Polaków wypadł w nich lider kadry Kamil Stoch, który zajął jednak dopiero piątą lokatę. Reszta naszych skoczków wypadła grubo poniżej oczekiwań. Punkty zdobyło w sumie tylko trzech z nich i coś takiego za trenerskiej kadencji Stefana Horngachera zdarzyło się dopiero po raz trzeci. A był to już 58. indywidualny konkurs Pucharu Świata odkąd prowadzi kadrę biało-czerwonych. Dawid Kubacki zajął 18. miejsce, Stefan Hula był 30. Piotr Żyła odpadł w pierwszej serii (42. pozycja) i pogrzebał swoje szanse na dobre miejsce w klasyfikacji generalnej 67. TCS. Jakub Wolny zajął 34. lokatę, a Maciej Kot i Aleksander Zniszczoł w ogóle nie zakwalifikowali się do konkursu.
Takie wyniki to rzadkość
Horngacher pracuje z kadrą Polski już trzeci sezon. W poprzednim nasi skoczkowie zanotowali najgorszy wynik w konkursie lotów w Tauplitz. Tam żadne z nich nie wywalczył miejsca w czołowej dziesiątce, ale chociaż w czołowej „30” było ich czterech Polaków. Wówczas 14. był Hula, 17. Żyła, 21. Stoch, a 23. pozycję zajął Maciej Kot. Do klasyfikacji Pucharu Narodów dało to skromne 50 pkt. W piątek w Innsbrucku Stoch zdobył dla nas 45 pkt, Kubacki dorzucił 13, a Hula – jeden. W sumie daje to 59 punktów.
Wynik na skoczni w Bergisel jest znacznie gorszy od tych, jakie Polacy osiągnęli w obu konkursach za kadencji Horngachera, w których do drugiej serii wchodzili tylko w trzyosobowym składzie. W Sapporo 12 lutego 2017 roku nie mieliśmy żadnych powodów do narzekań, bo choć punktowało tylko trzech Polaków, to Stoch wygrał, Kot był czwarty, a Żyła – 12. Dobrze wyglądały też nasze wyniki 2 grudnia 2018 roku, gdy w Niżnym Tagile trójka Żyła, Stoch, Kubacki zajęła odpowiednio trzecią, czwartą i 11. pozycję.
Teraz w Innsbrucku bardzo niewiele zabrakło, by Niemcy odebrali nam pozycję lidera Pucharu Narodów. Prowadzimy w nim od początku sezonu, ale przewaga biało-czerwonych po zawodach w Insbrucku stopniała do 20 punktów. Co prawda Stoch w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata awansował z miejsca szóstego na czwarte, za to Kubacki, który po dwóch niemieckich konkursach TCS był na trzeciej pozycji, po fatalnym występie spadł na siódmą lokatę. Żyła z miejsca ósmego zleciał do trzeciej dziesiątki, na 21. miejsce, a Jakub Wolny z 19. na 23.
Co się Stało w Insbrucku?
Co się stało? „Jeśli chodzi o Żyłę, to nie jest on w żadnym kryzysie, tylko przytrafił mu się gorszy moment. Wierzę, że już w Bischofshofen może wrócić na swój normalny poziom. Kubacki miał pecha, przed jego drugim skokiem warunki stały się bardzo trudne, a jury podniosło belkę dopiero po jego skoku. W ogóle zmiany belki były głupie. Stoch nie potrzebował wydłużonego rozbiegu, akurat on miał taki wiatr, że i z niższej belki poleciałby daleko, a tak stracił punkty (8,6 pkt za start z pozycji numer 3, a nie z pozycji numer 1 jak większość zawodników). Staram się szukać pozytywów, bo widzę, że Kamil wykonał dobrą robotę, Dawid też, a Stefan Hula miał udany pierwszy skok. Sytuacja reszty zespołu jest trudna, bo zawodnikom brakuje automatyzmów” – przekonywał Horngacher.
W sobotę nie było możliwości sprawdzenia jego opinii, bo z powodu śnieżycy odwołano kwalifikacje do niedzielnego konkursu w Bischofshofen. W niedzielę zawody także były z tego powodu zagrożone, ostatecznie jednak przed godziną 17:00 zwodnicy pojawili się na skoczni. z naszych skoczków przez kwalifikacje nie przebił się jedynie Aleksander Zniszczoł, a nastroje kibiców poprawił znacząco kapitalny skok Kubackiego, którym ustanowił nowy rekord skoczni. Ostanie zawody Turnieju Czterech skoczni zakończyły się jednak po zamknięciu wydania.
Czy Horngacher odejdzie?
Tematem, który w ostatnich dniach był żywo dyskutowany w polskich mediach i w rozmowach między kibicami, dotyczył plotki o rzekomych rozmowach Horngachera z niemiecka federacją. Austriacki szkoleniowiec w końcu uznał, że musi zająć w tej kwestii jednoznaczne stanowisko. „Na ten moment nie prowadzę rozmów z niemiecką federacją. Do końca sezonu skupiam się tylko i wyłącznie na polskim zespole – powiedział po konkursie w Innsbrucku.
Nie zmienia to jednak faktu, że po sezonie PZN będzie miał problem z zatrzymaniem Austriaka, albowiem Niemcy prawdopodobnie stracą Wernera Schustera. Z jego pracy są zadowoleni, ale on sam ma rozważać zakończenie współpracy z niemieckim związkiem narciarskim z powodów osobistych. Inna wersja mówi, że ma ofertę przejęcia austriackiej kadry po Andreasie Felderze.
Jego decyzja może wywołać lawinę trenerskich roszad, w tym także w polskiej kadrze, bo PZN nie ma takich finansowych możliwości, jakie ma niemiecka federacja. Poza tym rodzina Horngachera na stałe mieszka w Niemczech.