28 marca 2024

loader

Nowy stary prezydent

Dopiero ósma runda przyniosła rozstrzygnięcie i większością 759 głosów (na 983) dotychczasowy prezydent Sergio Mattarella w sobotę wieczorem został wybrany na kolejną kadencję. Tak samo jak w przypadku Giorgio Napolitano, Sergio Mattarella okazał się być Prezydentem koncyliacyjnym.

Można stwierdzić, że końcu pojawił się biały dym nad budynkiem Parlamentu. Tak włoskie media, z odczuwalną ulgą, skomentowały finał sprawy, ponieważ mijały kolejne dni i kolejne głosowania, które nie dawały odpowiedzi na pytanie kto zasiądzie na fotelu Prezydenta Republiki. Brak porozumienia odzwierciedlały wrzucane do urny białe karty lub oddawanie głosu, dla żartu, na kolejne postacie spoza polityki jak np. aktorka Sofia Loren, była gwiazda piłki nożnej Francesco Totti czy też popularny aktor porno Rocco Siffredi. Impas przez który nie było jasne kto będzie 13’tym Prezydentem Włoch powodował coraz większe zagrożenie dla rządu Mario Draghiego. Stąd też interwencja samego Premiera Włoch, który osobiście wykonał telefon do Sergio Mattarelli, prosząc go żeby jednak zastanowił się nad pozostaniem w Pałacu Prezydenckim na następne 7 lat dla dobra i stabilności państwa. Jak się okazuje były Prezes Europejskiego Banku Centralnego ma dar do przekonywania, bo ostatecznie Mattarella się zgodził. Zadanie nie było łatwe bo sam Prezydent przez ostatnie tygodnie często podkreślał, że nie zamierza się ubiegać o reelekcję. Sugerował nawet, że powinna być zmiana w przepisach, tak aby skreślić możliwość drugiej kadencji. Mattarella używał argumentów swojego poprzednika, Giorgio Napolitano, jasno mówiąc, że wiek nie pozwoli mu na prowadzenie aktywnej prezydentury.
Sam Draghi nie startował mimo, że wielu ekspertów prognozowało, że to właśnie on mógłby duże szanse zostać wybranym na urząd Prezydenta. Powodów jest kilka, ale przede wszystkim chodziło o utrzymanie równowagi w zarządzaniu krajem pogrążonym w kryzysie i walczącego z pandemią. Owszem, może i byłaby to dla „Super Mario” kusząca ścieżka, ale miał on świadomość, że w obecnej sytuacji realną władzę ma właśnie premier, a w wypadku jego wyboru, trzeba byłoby wyłonić nowego szefa rządu, co groziło rozpisaniem przedterminowych wyborów. To nie było w interesie deputowanych, którzy dopiero we wrześniu mieliby uzyskać prawo do wysokiej „parlamentarnej” emerytury. Poza tym kolejne wybory odbyłyby się już według nowej ordynacji wyborczej, która znacznie ogranicza liczbę członków parlamentu, co sprawiłoby, że szanse uzyskania mandatu ponownie dramatycznie maleją.
I tak oto po prawie tygodniu nieudolnonych prób wyłonienia kandydata zarówno przez centroprawicę jak i lewicę, prezydent Mattarella po rozmowie z premierem zaprosił do Pałacu Chigi delegację parlamentarną, której oznajmił gotowość pozostania na stanowisku. Żeby była jasność, Mattarella nie przekomarzał się, żeby szybciej skłonić strony o sięgnięcie po jego personę, bowiem zdążył się już pożegnać się z obywatelami w sylwestrowym orędziu, odbył pożegnalną wizytę u papieża Franciszka i zaczął wyprowadzać się z Pałacu Prezydenckiego. Jak jednak wiadomo, we włoskiej polityce nie ma nic pewnego. To co wydaje się nieoczywiste, następnego dnia może się spełnić. Niemożliwe scenariusze jednak potrafią się zrealizować. I tak też było tym razem – mamy powtórkę z sytuacji sprzed prawie dziesięciu, kiedy z powodu politycznego pata i braku wyraźnej przewagi jednego ugrupowania w parlamencie, politycy ubłagali wręcz Giorgio Napolitano, by zgodził się na drugą kadencji. Napolitano wyraził na to zgodę, ale pod warunkiem, że po ustabilizowaniu się sytuacji w kraju ustąpi. I tak też się stało po dwóch latach i zastąpił go wtedy właśnie Sergio Mattarella. Możliwe, że tu będzie podobnie.
Efekty decyzji sycylyjczyka można było od razu zobaczyć we włoskich mediach. Przewodniczący centrolewicowej Partii Demokratycznej Enrico Letta opisał sprawę jako „dobrze wykonane zadanie”. Były premier Matteo Renzi z Italia Viva uznał, że Mattarella w Pałacu Prezydenckim i Draghi w Kancelarii Premiera, to „jedyny sposób, by uchronić Włochy przed niedorzecznymi szaleństwami i brakiem przywództwa”. Nic dziwnego, bo to właśnie on w 2015 roku był promotorem obecnego Prezydenta. Ku zaszkoczeniu kilku ekspertów, nawet lider Ligi Matteo Salvini wydaje się być usatysfakcjonowany tym rozwiązaniem. A moim skromnym zdaniem nie ma się czego dziwić, ponieważ po kilku nieudanych próbach przedstawienia w imieniu centroprawicy kandydatur został gorącym zwolennikiem rozwiązania określanego przez niego jako „Mattarella bis”, bo zwyczajnie nie miał innego wyboru. Wcześniej chciał zagrać kartą Silvio Berlusconiego, ale na mniej niż 48 godzin przed pierwszym głosowanie, po przeliczeniu szabel wyszło, że to nie zda egzaminu i były premier wycofał swoją kandydaturę. Innego mocnego kandydata nie było, a nawet jak się znalazł, to nie miał on szans w obecnym układzie we włoskim parlamencie. To też pewien sygnał, że mimo prężenia muskułów Salvini potrafi w ostateczności złapać zadyszkę i stracić zapał. Jedynym głosem przeciwu był Giorgi Meloni – przywódczyni opozycyjnego, prawicowego a nawet prawie neofaszystowskiej partii Bracia Włoch, która uznała reelekcję prezydenta za „anomalię”. Nikogo jednak nie dziwi ta reakcja. Tylko włoskie media społecznościowe nie mogą wyjść z podziwu jak to w mniej niż tydzień włoska głowa państwa zmieniła zdanie. Takie rzeczy tylko w Italii.
Jako wstępną datę zaprzysiężenia Sergio Mattarelli na drugą kadencję wymienia się 3 lutego, siódmą rocznicę objęcia przez niego urzędu.

Redakcja

Poprzedni

Dwukrotne miasto olimpijskie Pekin realizuje zimowe marzenie

Następny

48 godzin sport