
Jest kolcem w naszej partii, to kilkakrotnie słyszałem z ust parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. Nie tylko dlatego, że demonstracyjnie paradował w trampach po gmachu Sejmu RP, „Sanktuarium demokracji” zwanym, dbając aby dostrzegły je telewizyjne kamery.
Bo po Sejmie możesz chodzić z liściem na głowie, ale zwykle wiecznie zabiegani parlamentarzyści nie zwrócą na to uwagi. Kiedy zarejestrują i nagłośnią to media, stan poselski głos gromko zabiera.
Trampki posła Sterczewskiego zauważyła i obśmiała PiSowska, kołtunowata wtedy telewizja publiczna. Jakże to? W kościele bez lakierek, nie uchodzi!
Wtedy poseł Sterczewski wstawił słynne już trampki na internetową aukcję. Zachował się jak rasowy happener.
Architekt z zawodu, aktywista miejski z pasji Franciszek Sterczewski, swojsko Frankiem zwany, w Sejmie RP zasiada po raz drugi. Nie trafił tam działając wcześniej w partyjnej młodzieżówce, nie odbył asystenckiego stażu strzegąc poselskiej teczki.
W rodzinnym Poznaniu zasłynął z happeningów. Organizował popularny, karnawałowy „pogrzeb zimy”. Wspierał protesty przeciwko odbudowie Zamku Królewskiego w Poznaniu, którego fantazyjna forma budziła sprzeciw fachowców. W lipcu 2017 przejął w Poznaniu organizację ogólnopolskich protestów w obronie niezawisłości sądów, zwanych „Łańcuchem Światła”. Wspierał w 2019 roku strajki nauczycieli. Działał w Radzie Osiedla Święty Łazarz. Stał się poznańskim celebrytą.
Zauważył go szef regionu KO Rafał Grupiński, zaproponował mu w 2019 roku start do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej. Sterczewski miał ostatnie na liście, dwudzieste miejsce. Zdobył mandat, zarabiając też na cztery inne mandaty uzyskane przez kandydatów KO.
W Sejmie różni się od zunifikowanego trzonu KO. Popiera prawo kobiet do aborcji, homoseksualne związki partnerskie z prawem do adopcji dzieci. Chodzi na Marsze Równości, wspiera społeczność LGBT+.
Medialną sławę zdobywa próbując pomóc uchodźcom w Usnarzu Górnym na granicy polsko-białoruskiej. Osaczony przez polską straż graniczną przedziera się do uchodźców z torbą leków i jedzenia. Sfilmowany bieg posła z reklamówką budzi u jednych rechot, u drugich solidarne współczucie.
Wpadł w noc czerwcową 2022 roku. Poznańscy policjanci zatrzymali go do kontroli, gdyż jechał rowerem bez przedniego światła. Ponieważ wyczuli u niego alkohol, chcieli przebadać go alkomatem.
Wtedy Sterczewski zachował się jak pan poseł. Wyjął legitymację poselską, pomachał „immunitetem”, uniknął kary. I choć przepraszał potem w mediach społecznościowych, to cnotę nieskazitelnego posła stracił.
Ale wyborcy uznali, że każdy ma prawo do drugiej szansy. W wyborach parlamentarnych 2023 roku znów mandat poselski zdobył. Choć poznańscy liderzy KO tym razem ukryli jego kandydaturę w środku wyborczej listy.
W Sejmie znów głosuje tak, jak chce, a nie jak kierownictwo klubu nakazuje. Sprzeciwia się ograniczeniu prawa do azylu. Uważa, że nie rozwiąże to kryzysu migracyjnego. Głosuje przeciwko przyznaniu fotela wicemarszałka Sejmu liderowi narodowców Krzysztofowi Bosakowi, jako jedyny inaczej niż jego klub.
Uchodzi mu to, bo jest politycznie bezkarny. Nie podlega partyjnym karom, bo nie należy do partii KO. Nie zabiega o ministerialne stanowiska. Jest formalnie bezpartyjnym posłem klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej. Mandatu posła nie można go pozbawić. Zwłaszcza kiedy koalicja rządząca wpada w stan rozpadu.
W 2025 roku poseł Franek Sterczewski wyskakuje z happenerskich politycznych trampek. Wraz z Flotyllą Wolności płynie z pomocą polityczną i humanitarną do Strefy Gazy. Na kilkudziesięciu łodziach są przedstawiciele różnych państw, w tym Polacy. Niebawem informuje, że został porwany przez izraelskie wojsko na międzynarodowych wodach i apeluje do polskich władz, żeby wstawiły się za polskimi uczestnikami flotylli. Potem odmawia poddania się dobrowolnej deportacji z Izraela. W końcu ląduje w Atenach przerzucony tam przez polskie służby konsularne. Znów jako porwany, czy dobrowolnie?
Polityczne happeningi mają sens, kiedy wywołują medialne burze. I skutki dalej idące niż pierwotne hasła ich organizatorów.
Akcja pomocy palestyńskiej Gazie wywołała w Polsce debatę o granicach pomocy polskiego państwa dla polskich obywateli wpadających za granicą w tarapaty. Najpierw szef polskiego MSZ Radek Sikorski sformułował doktrynę, że państwo polskie odradza swym obywatelom wyjazdy w rejony wojny. Jeśli nie posłuchają, to niech pomocy, nawet konsularnej, nie oczekują.
W internetowej paplaninie zakpił, że „Są takie kraje jak Iran, Białoruś, Rosja, które po prostu biorą obywateli państw zachodnich za zakładników. I powiem brutalnie tym, którzy chcieliby złamać nasze rekomendacje: nie mam zakładników na wymianę. Jedziecie na własną odpowiedzialność”.
Zaraz potem przypomniano Radkowi, że wśród tych „zbójeckich” państw Izraela nie wymienił.
Wcześniej, kiedy Sterczewski jeszcze płynął z flotyllą, Sikorski, jak przysłowiowy „Wujek dobra radek”, opublikował w internecie ankietę pytającą, czy polskie państwo powinno obciążyć niesfornego ewakuowanego obywatela, „nawet posła”, który zaleceń MSZ nie posłuchał, kosztami takiej ewakuacji.
Rychło jednak okazało się, że polska opinia publiczna, zwłaszcza młodszego pokolenia, uważa, iż Polska jest na pasku Izraela. Nie upomina się o swoich obywateli zatrzymanych przez obce wojsko. A Sikorski bagatelizuje ludobójstwo w Gazie.
Sikorskiemu odpowiedziała Janina Ochojska, że choć „wiadomo było, jak to się skończy z flotyllą, to jednak jestem dumna z tego, że Polaków w tej akcji nie zabrakło”. A politycy lewicy i prawicy wzywają rząd i MSZ do stanowczej reakcji i obrony swoich obywateli. Nawet Sławomir Mentzen mówił, że ze Sterczewskim w niczym się nie zgadza, ale polskie państwo ma obowiązek o niego zadbać.
Warto przypomnieć ministrowi Radkowi, że jest on, podobnie jak wszyscy parlamentarzyści i ministrowie, na utrzymaniu polskich podatników. To oni wybierając ich dają im czteroletni wikt, opierunek i pomoc państwa polskiego. Tym pokornym i niepokornym. Każdy parlamentarzysta jest „konstytucyjnym organem” państwa polskiego i należy mu się opieka z jego strony.
Poseł Sterczewski nie otrzymał też należnego mu wsparcia ze strony Sejmu RP. Może dlatego, że w tym czasie Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zajęty jest szukaniem sobie posady w ONZ. A może dlatego, że kiedyś poseł Franek zagłosował przeciwko podniesieniu uposażeń poselskich. Stąd taka omerta parlamentarnej korporacji?
PS. Wśród zatrzymanych przez izraelskie wojsko byli jeszcze inni obywatele naszego państwa: prezes Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków Polskich Omar Faris, prezeska Stowarzyszenia Nomada Nina Ptak oraz dziennikarka Ewa Jasiewicz.
PS. Więcej w Fakty Po Mitach









