28 marca 2024

loader

Czy będziemy mylić człowieka z humanoidem?

fot. Wydawnictwo Driada

„Załoga to powieść z pogranicza science fiction, dystopii i dzisiejszych realiów wielu miejsc pracy. Napisana w oryginalnej formie protokołu posiedzeń specjalnej komisji, z serią wypowiedzi-zeznań pracowników statku kosmicznego numer 6000. 

Zadaniem komisji jest zbadanie wpływu tajemniczych znalezisk z planety Nowoodkryta na załogę. Kto spośród wypowiadających się przed komisją jest człowiekiem, a kto podobnym do człowieka humanoidem? Kto ma jaką płeć? Czy zindoktrynowani ludzie żyjący w reżimie przypominającym obóz pracy są jeszcze ludźmi i co znaczy „być człowiekiem”? Czy rozbudzona nagle za sprawą tajemniczych obiektów potrzeba ciepła i intymności, a także tęsknota za Ziemią pozwolą im dalej żyć na statku? Pytań pojawia się więcej, gdy jeden z humanoidów zaczyna pragnąć dziecka, a inny popełnia morderstwo…” – czytając to krótkie, wydawnicze resumé zawartości tej niewielkiej powieści, edytowanej przez „Driadę”, oficynę specjalizującą się w wydawaniu literatury duńskiej, tak słabo obecnej w Polsce, ożywiłem w sobie wspomnienia dawnych lektur (także filmów) z gatunku fantastyki naukowej. 

Przychodzą na myśl archaiczne powieści Juliusza Verne, ale też pierwsze lektury Stanisława Lema i anglosaskich głównie autorów, takich m.in. jak Isaac Asimov czy Philip K. Dick. Oczywiście, przypomina się też kwiecień 1977, gdy na polskie ekrany dotarły „Gwiezdne wojny” Georga Lucasa. Oglądaliśmy w tych filmach jakieś „mózgi elektronowe”, cyborgi, roboty i tym podobne stwory, ale czy wielu z nas widziało w tym coś więcej niż fantazję, a tym bardziej przypuszczało, że stanie się to – poniekąd – realnością za naszego życia? 

Bo nie jestem pewien czy „Załogę” Olgi Ravn można jeszcze nazwać „powieścią science fiction” czy dystopią, a w każdym razie nie będzie można jej tak nazwać za kilka lat. Ravn z niezwykłym, finezyjnym talentem potrafiła wyobrazić sobie psychikę ludzi żyjących w takim świecie, ale także, z niezwykłą pomysłowością „psychikę” humanoidów, którzy dysponując możliwościami niejednokrotnie przewyższającymi potencjał ludzi nie mają jednak na przykład właściwego człowiekowi doświadczenia i nieznormalizowanych cech ludzkiego umysłu i czucia. Jednakże fenomeny ukazywane przez Ravn w jej dystopii są bardziej skomplikowane, bo postacie, których relacje tworzą „Załogę” podlegają przede wszystkim kompletnej dekompozycji i dezorientacji co do własnej tożsamości – nikt właściwie, ani ludzie, ani humanoidy, nie wiedzą kim są, ludźmi, czy humanoidami. Jedną z ciekawych cech tej powieści jest to, że możemy zgadywać, która z sygnowanych numerami wypowiedzi pochodzi od istoty ludzkiej, a która od humanoida. 

Odpowiedź nie zawsze jest łatwa, bo humanoidy bywają już na wysokim poziomie swojego technologicznego rozwoju. A ponieważ „Załoga” zbudowana jest z kilkudziesięciu odrębnych numerowanych kapsułek zacytujmy kilka krótkich próbek: „Za każdym razem, gdy na niego spojrzę, czuję ją (moją płeć) między nogami i między wargami. Wilgotnieję. Mimo, że niekoniecznie coś tam mam”; „Nie wiem, czy jestem jeszcze człowiekiem. Jestem człowiekiem? Czy waszych papierach jest napisane, czym jestem?”; „Czy jestem człowiekiem, czy istotą podobną do człowieka? Czy wywodzę się z czyjegoś snu?”; „Czasem podobni do ludzi są bardzo cisi. W stołówce zaczęli zasiadać przy tych samych stołach. Siedzą w szeregu i jedzą. Wydaje się, jakby się umówili bez słowa, że będą milczeć. 

Tylko głupek myśli, że kto milczy ten się zgadza. Na statku ich milczenie sprawia raczej wrażenie konspiracji niż gotowości i służenia”. Ponura i atrakcyjna czytelniczo jest ta duńska dystopia.

Redakcja

Poprzedni

Mrozu zdominował Fryderyki

Następny

Jubileuszowy koncert Krzesimira Dębskiego