Przerażająca tragedia uchodźców

Unicef.org

Rozważania wstępne:

Problem uchodźców jest stary jak świat. Ale jeszcze nigdy jego współczesna wielka skala i wyjątkowa ostrość nie kształtowała się tak groźnie, jak obecnie. Zjawisko to ma wyraźną tendencję wzrostową, szczególnie w minionym i w bieżącym dziesięcioleciu. Perspektywy też są coraz gorsze. Główne przyczyny tych zjawisk są następujące: 1. zwiększenie skali i szkodliwości ubóstwa na świecie, o czym pisałem w jednym z poprzednich opracowań (por. na stronie „Trybuny”, dział analizy); 2. gwałtowny wzrost napięcia międzynarodowego – liczne wojny, konflikty zbrojne, akty terrorystyczne itp.; 3. utrzymywanie, a także potęgowanie się zjawisk kryzysowych i ich skutków na świecie oraz brak widoków na poprawę sytuacji; 4. impotencja albo wręcz niechęć przedstawicieli władz i decydentów ws. kompleksowego rozwiązania problemu uchodźców, co powoduje jego intensyfikację. Tymczasem w naszych bezprecedensowo trudnych oraz jakże niebezpiecznych czasach najczęściej prezentowane i analizowane są, w poszczególnych krajach i w skali światowej, takie zjawiska i wydarzenia, jak: wojny, wyścig zbrojeń, terroryzm, konflikty społeczne (rasowe, religijne, kulturowe i in.), kryzys gospodarczy, inflacja, neoliberalna niewydolność systemowa, problemy demograficzne, bieda, głód, epidemie, brak wody, bezrobocie, klęski żywiołowe, degradacja ekologiczna, zmiany klimatyczne, przepaść między bogatymi a biednymi i wiele innych.

Należy więc ubolewać, iż stosunkowo niewiele uwagi, przynajmniej w Polsce, poświęca się problemom uchodźców w skali globalnej, regionalnej i w poszczególnych krajach. Owszem, od czasu do czasu wspomina się u nas o Latynosach, szczególnie „Chicanos”, usiłujących przedostawać się przez ufortyfikowaną granicę pomiędzy los Estados Unidos Mexicanos a the United States of America, o nieszczęsnych Palestyńczykach, o uchodźcach afrykańskich, azjatyckich i arabskich pukających rozpaczliwie do drzwi Europy m.in. przez ufortyfikowane granice Polski na „wschodniej flance” NATO i UE etc. Upublicznia się również – i coraz częściej – drastyczne sceny dotyczące uchodźców, także starców, kobiet i dzieci, usiłujących forsować granice krajów z Południa Europy. To jednak tylko „wierzchołek góry lodowej”, to zbyt mało, aby dotrzeć kompleksowo do sedna i do skali problemu oraz poszukiwać jego racjonalnych, skutecznych i długofalowych rozwiązań. A tymczasem problem uchodźców przekształcił się w wielki dylemat i dramat światowy – od Dalekiego Wschodu, poprzez Azję Południowo-Wschodnią i Środkową, Bliski Wschód, Afrykę, Europę aż do amerykańskiego wybrzeża Atlantyku i Pacyfiku.

Jest bardziej niż prawdopodobne, że powinniśmy przygotować się, moralnie i materialnie, do kolejnej „wędrówki ludów” na ogromną skalę, jakiej nie zna historia naszej cywilizacji. Dantejskie sceny rozgrywają się już wszędzie – na ww. terenach i w regionach, a nawet na obszarach granicznych np. pomiędzy Francją a Wielką Brytanią, Serbią a Węgrami, Polską a Białorusią, Ukrainą i in. Zjawisko to jest również efektem pogłębiającego się kryzysu, wojen i napięcia w stosunkach międzynarodowych a – jednocześnie – zaostrza ono ten kryzys, z braku efektywnych rozwiązań analizowanego problemu. We Francji panuje już dość powszechne przeświadczenie w społeczeństwie, iż – w przeszłości – mocarstwo to kolonizowało znaczne obszary Afryki (i innych regionów świata), a teraz one, z kolei, kolonizują Francję. Jest niemało prawdy i swoistej ironii historii w takich ocenach. Kolonizują – to mało powiedziane, kiedy patrzy się na nieszczęsnych przybyszów koczujących na ulicach i pod mostami Paryża (sous les ponts de Paris), jak to śpiewały Juliette Greco i Josephine Baker, a także Violetta Villas, Dean Martin i in.Ale uchodźcom to nie do śmiechu i nie do śpiewu! Patrzyłem na nich codziennie, pracując przez parę lat w stolicy Francji.

Generalnie – exodus dokonuje się, oczywiście, z biednego Globalnego Południa do „bogatej”, ale biedniejącej Globalnej Północy, ale również w ramach Południa oraz Północy. Dziesiątki tysięcy zziębniętych, bezradnych, zrozpaczonych uciekinierów i uchodźców giną, szczególnie w głębinach morskich, oraz z głodu, z chorób i z wyczerpania, przy próbach przemytu i przedostania się do wymarzonych „rajów dobrobytu”. Niektórzy z nich ryzykują nawet życiem kryjąc się i „podróżując” w lukach samolotów pasażerskich, w których zamykane są podwozia po starcie. Świat patrzy na to w otępieniu i w obojętności; zaś decydenci w różnych krajach, w regionach, a także w organizacjach międzynarodowych nie spieszą się zbytnio z podejmowaniem konkretnych postanowień i efektywnych poczynań praktycznych makro, żeby sprostać kompleksowo, trwale oraz skutecznie owemu kolejnemu wielkiemu wyzwaniu współczesności i przyszłości człowieczeństwa.

Uczciwi i pracujący z wielkim poświęceniem liczni ochotnicy, a także funkcjonariusze Czerwonego Krzyża + Czerwonego Półksiężyca oraz instytucji humanitarnych i dobroczynnych, działający doraźnie, to o wiele za mało, żeby starać się rozwiązywać ów szybko narastający dramat globalny. Jest on również prawie apokaliptycznym efektem postępującej dehumanizacji życia poszczególnych ludzi i całych społeczeństw w wyniku teorii i praktyki neoliberalizmu. Niech każdy radzi sobie sam, jak potrafi – tak głosi jedno z nadrzędnych zaleceń neoliberalizmu. I oto mamy do czynienia chyba z najbardziej opłakanymi i antyludzkimi skutkami owego zalecenia. Bowiem, jak, np., skrajnie biedny Afrykanin, czy Latynos ma sobie poradzić ze swymi kłopotami i walczyć o przetrwanie, skoro neoliberalny system nie daje mu takich możliwości? Wtedy podejmuje on rozpaczliwą decyzję, za dolary, o „wyjeździe” do Europy, czy do Ameryki Północnej, z których może być, albo już jest odesłany z powrotem „do domu”. I tak błędne koło tragedii człowieczej się zamyka!

Aspekty merytoryczne:

Podobnie jak w sferze praktyki, również w teorii dotyczącej omawianego zagadnienia istnieje w świecie totalny chaos i bałagan. Problem uchodźców narastał stopniowo i coraz szybciej, szczególnie od zakończenia II wojny światowej, kiedy „społeczność międzynarodowa” starała się uporać dość niezdarnie z ogromną rzeszą ponad 3 mln nieszczęśników – uchodźców tylko w samej Europie. Niemniej jednak, kategoria (definicja) uchodźcy, choć dość znana i popularna w polityce i w opinii publicznej, nie została jeszcze odpowiednio sprecyzowana oraz dostosowana do minionych, do współczesnych i do przyszłych prawdopodobnych realiów na świecie. Na dobrą sprawę, kategoria uchodźcy (refugee – po angielsku) nie wyjaśnia i nie obejmuje wszystkich „gatunków” ludzi zmuszonych – z takich czy z innych względów – do opuszczenia swych domostw, stron rodzinnych czy krajów ojczystych celem poszukiwania ratunku oraz w miarę znośnych i bezpiecznych warunków życia, czy pracy gdzie indziej (na obczyźnie).

Dlatego też, dla uzyskania pełni obrazu, wprowadzam szersze pojęcia: – biednych emigrantów (opuszczających kraj ojczysty) oraz – imigrantów (przybywających do innego kraju); a także, dodatkowo, jeszcze następujące kategorie: – uciekinierzy (z miejsca zamieszkania do innego miejsca pobytu w ramach własnego kraju, tzw. internally displaced people – IDPs); – azylanci (asylum seekers); i bezpaństwowcy (stateless people). Jak wykażę poniżej, systematycznie i dość szybko zwiększa się liczebność osób w każdej z wymienionych kategorii. Natomiast, we wszystkich spośród tychże kategorii odsetek osób powracających na stałe do punktu wyjścia jest niewielki. Np. na 60 mln uchodźców w świecie, jeszcze pod koniec 2014 r. – do domów powróciło z powrotem niecałe 200.000 osób. Jednak, dla pewnego uproszczenia oraz dla większej klarowności rozważań, w niniejszym opracowaniu używał będę przeważnie ogólnego pojęcia „uchodźców”.

Po II wojnie światowej, zostało ono zdefiniowane, po raz pierwszy, w 1951 roku, w ONZ-owskiej Konwencji dotyczącej statusu uchodźców (the UN Convention Relating to the Status of Refugees), a następnie w stosownym Protokole odnoszącym się do tej kwestii, z 1967 r. Definicja ta brzmi następująco: „za uchodźcę uważa się osobę, która: z uwagi na odpowiednio uzasadnione obawy o jej prześladowanie z przyczyn rasowych, religijnych, narodowościowych, przynależności do określonej grupy społecznej lub też ze względu na swe przekonania polityczne pozostaje poza swym krajem ojczystym oraz nie może lub nie pragnie korzystać z ochrony (opieki) ze strony tegoż kraju”. Jak widać, definicja ta eksponuje, przede wszystkim, kryteria polityczne, ideologiczne i społeczne statusu uchodźcy oraz pomija całkowicie przyczyny ekonomiczno-finansowe, perturbacje wojenne, akty terrorystyczne, niepokoje społeczne i inne. Nic dziwnego, że – już w momencie swego ogłoszenia – definicja ta została uznana za niepełną i niedoskonałą. Dała temu wyraz, np., ówczesna Organizacja Jedności Afrykańskiej, która – w swej przedmiotowej Konwencji, z 1969 r., uznała za konieczne wprowadzenie dodatkowych ważnych elementów do definicji uchodźcy; takich mianowicie, jak: osoby porzucające swe siedliska i kraje z powodu obcej agresji, okupacji, ingerencji itp. Również w tzw. Deklaracji z Cartageny, z 1984 r., państwa Ameryki Łacińskiej wyeksponowały takie kryteria uznania kogoś za uchodźcę, jak: pogwałcenie praw człowieka, dyskryminacja i prześladowanie kobiet, zagrożenia terrorystyczne itp.

W świetle powyższego, niezbędne jest systematyczne aktualizowanie i uzupełnianie przez ONZ i jej organizacje wyspecjalizowane ds. uchodźców, kompetentne instytucje regionalne i krajowe ww. przedmiotowych definicji stosownie do współczesnych realiów narodowych i międzynarodowych. Sprawa jest o tyle istotna, o ile dobre zasady i kryteria teoretyczne mogą przyczyniać się do doskonalenia poczynań praktycznych oraz do efektywnego regulowania tego palącego i bolesnego problemu naszej cywilizacji. Trudno jednak oczekiwać, aby został on jakoś uregulowany definitywnie już teraz i raz na zawsze, bowiem współczesne uwarunkowania międzynarodowe, szczególnie ekonomiczne, społeczne, klimatyczne, ekologiczne i militarne, uniemożliwiają takie uregulowania. Słowem, realistycznie rzecz ujmując, problem uchodźców będzie trwał zapewne aż do przysłowiowego, choć niepożądanego „końca świata”. Trzeba jednak starać się o powstrzymanie tendencji wzrostowych tego problemu i o jego złagodzenie w imię dobra i godności poniewieranych ludzi.

Poczynając od XX wieku, społeczność międzynarodowa i jej organizacje starały się jako tako uporać z narastającym problemem uchodźców wszelkich kategorii jednak bez większego powodzenia. Tworzone struktury i zainteresowane instytucje nie były i nie są efektywne w wystarczającym stopniu; szwankuje koordynacja, prognozowanie itp., przez co działalność owych instytucji pozostaje daleko w tyle za dynamiką ewolucji problemu uchodźców. Jakże często humanitarna „straż pożarna” udaje się na miejsce nieszczęścia dopiero wtedy, kiedy „chałupa uchodźców już się spaliła”, np. casus palestyński, ukraiński i in. Na liczne przykłady tej anomalii i tego paradoksu napotykamy już nieomalże codziennie, np. w reportażach telewizyjnych i internetowych z „lądowania” kolejnych łodzi z uchodźcami afrykańskimi i arabskimi na Południu Europy czy na wyspach brytyjskich; z uchodźcami, którymi nikt nie chce się zająć w racjonalny i we właściwy ludzki sposób!

Parę słów o historii. Dnia 20 sierpnia 1921 r., Rada Ligi Narodów mianowała dr Fridtjofa Nansena, znanego norweskiego podróżnika, odkrywcę, uczonego, dyplomatę i laureata nagrody Nobla, na stanowisko Wysokiego Komisarza ds. uchodźców. Zaś Międzynarodowy Nansenowski Urząd ds. Uchodźców został utworzony dnia 30 września 1930 r. Miał on funkcjonować tylko do roku 1938, ale II wojna światowa pokrzyżowała te plany. W czasie wojny i zaraz po jej zakończeniu działała sławetna UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Agency), której paczki żywnościowe i rozmaity sprzęt docierały również do Polski (jadłem czekoladki i piłem Coca Colę z tych dostaw). Z imieniem Nansena związany jest także medal nansenowski oraz paszporty nansenowskie, szczególnie dla bezpaństwowców i dla innych osób nie posiadających dokumentów osobistych.

Wielkie migracje, perturbacje i tragedie ludnościowe w czasie i po zakończeniu II wojny światowej postawiły problem uchodźców na ostrzu noża. Nowonarodzona ONZ powołała najpierw do życia (w 1947 r.) IRO (International Refugee Organization), a następnie utworzyła (dnia 14 grudnia 1950 r.) urząd i instytucję Wysokiego Komisarza ds. uchodźców (UNHCR – UN High Commissioner for Refugees). Jak wspomniałem powyżej, myślą przewodnią tej uchwały było, przede wszystkim, przyjście z pomocą 3 milionom uchodźców i uciekinierów europejskich, ale wkrótce miało się okazać, iż terenem działania UNHCR stał się cały świat. Na samym początku w tejże instytucji zatrudnionych było zaledwie 34 urzędników; zaś obecnie pracuje w niej około 10.000 fachowców w centrali i w oddziałach funkcjonujących w 126 krajach (na ogólną liczbę 193 państw członkowskich ONZ). To też obrazuje plastycznie globalną skalę zjawiska. Siedzibą instytucji są: Genewa i Budapeszt. Jej budżet na rok 2025 wynosi 155,1 mld USD, lecz tylko 146,4 mld USD na rok 2026. UNHCR jest dwukrotnym laureatem pokojowej nagrody Nobla (1954 r. i 1981 r.).

Prawie niezwłocznie po swych narodzinach, instytucja UNHCR napotkała od razu na poważne rafy i trudności w swych poczynaniach. Związane to było z takimi wydarzeniami (migracjami) postjałtańskimi, jak: – rewolucja węgierska i wkroczenie armii radzieckiej na Węgry (1956 r.), – ucieczki Chińczyków do Hongkongu (1957 r.), – kulminacja procesu dekolonizacji (lata 60-te XX wieku), – liczne konflikty regionalne i ogniska zapalne w Azji, na Bliskim i Środkowym Wschodzie, w Ameryce Łacińskiej itp. (w tym samym okresie), – wojny izraelsko-arabskie (1948 r. i 1967 r.), – inwazja USA w Indochinach, szczególnie w Wietnamie (lata 70-te XX wieku), – wojny regionalne w Afryce i na Bałkanach (pod koniec XX wieku; np., 870.000 ludzi uciekło z Kosowa tylko w roku 1999), – ludobójstwo w Ruandzie (1994 r.), – agresja USA i NATO przeciwko ówczesnej Jugosławii (1999 r.), – ponad 30-letnia wojna w Afganistanie, dramat palestyński (od proklamowania państwa Izrael, 14 maja 1948 r., po dziś dzień) oraz liczne wojny, rewolucje, groźne ogniska napięć w Afryce, w Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, w Europie Wschodniej, np. na Ukrainie (początek XXI wieku) itp. Te i inne przyczyny (np. kryzysy) generowały i generują nadal wielkie migracje z udziałem milionowych rzesz ludzkich i zwiększają systematycznie liczbę uchodźców. UNHCR oraz regionalne i krajowe instytucje ds. uchodźców nie są już w stanie uporać się z tym problemem. Niezbędny jest nowatorski i efektywny system jego rozwiązywania w skali globalnej. Sytuacja jest rzeczywiście jakościowo nowa i – jako taka – wymaga nowych rozwiązań. Stare metody są dziś nieskuteczne.

W roku 2003, Zgromadzenie Ogólne NZ przedłużyło mandat UNHCR „do czasu rozwiązania problemu uchodźców” („until the refugee problem is solved”). To niepoprawni optymiści ONZ-owscy – chce się powiedzieć, bowiem, w przedmiotowej sprawie, brakuje nie tylko rozwiązań długofalowych makro, ale również bieżących poczynań profilaktycznych, które powstrzymałyby rozdmuchiwanie problemu do balonowych rozmiarów globalnych! Od 15 czerwca 2005 r., 10-tym już Wysokim Komisarzem został Antonio Guterres, ówczesny premier Portugalii, były przewodniczący Międzynarodówki Socjalistycznej i obecny Sekretarz Generalny ONZ. Przestrzega on niezmiennie oraz zdecydowanie przed zaostrzaniem i pogarszaniem się problemu uchodźców, wzywa Unię Europejską, USA i in. do otwarcia swych granic przed uchodźcami, bowiem, w przeciwnym razie, wpadać oni będą w ręce zawodowych przemytników wykorzystujących obecną sytuację we własnych lukratywnych celach, apeluje do krajów rozwiniętych o łagodzenie nasilających się nastrojów politycznych i społecznych przeciwko uchodźcom itp. Słowem, A. Guterres stara się być uczciwym realistą i humanistą w omawianych sprawach, ale, szczerze mówiąc, bogaci i zasobni nie udzielają Mu wystarczającego poparcia i pomocy w jego szlachetnych staraniach. Liczą zapewne na to, iż problem „umrze śmiercią naturalną”. Nie umrze! Obecnie Wysokim Komisarzem jest Filippo Grandi.

Czołową wybitną osobistością w urzędzie UNHCR była też znana aktorka Angelina Jolie. Została ona mianowana ambasadorem „dobrej woli” ds. uchodźców, dnia 27 sierpnia 2001 r. Następnie awansowała (dnia 17 kwietnia 2012 r.) na stanowisko specjalnej wysłanniczki A. Guterresa. Odbyła z powodzeniem 40 misji humanitarnych w terenie, w 30 krajach świata, nawet w strefach działań wojennych. Np. Darfur (Południowy Sudan), pogranicze iracko-syryjskie, Jordania, Liban, Turcja, Irak, Kabul, Afganistan, Pakistan, Sierra Leone, Tanzania, Kambodża, Ekwador, Kolumbia i in. Odwiedzała obozy dla uchodźców, szczególnie syryjskich. Za każdym razem nie kryła szoku i oburzenia po tym, co tam zobaczyła. Z własnych środków finansowych A. Jolie przeznaczyła 1 mln USD na „przypadki nadzwyczajne” („emergency cases”). Krytykowała ostro Radę Bezpieczeństwa ONZ za indolencję w sprawach uchodźców, szczególnie syryjskich. Po odwiedzeniu ich obozowisk na terenie Turcji mówiła o „eksplozji cierpienia ludzkiego”.

Przerażające liczby:

Przedstawiona powyżej krótka analiza i generalne oceny obecnej sytuacji w omawianej kwestii wymagają, rzecz jasna, niezbędnej konkretyzacji celem bardziej plastycznego ukazania współczesnych realiów w tej mierze. Można to uczynić chyba najlepiej poprzez przedstawienie najważniejszych danych liczbowych dotyczących omawianej problematyki. Ich najpewniejszym źródłem są materiały i opracowania UNHCR. Chyba nic, poza liczbami, nie zilustruje lepiej skali, złożoności, dramaturgii oraz przerażających rozmiarów analizowanego problemu. Bardzo ważnym „problemem tego problemu” jest fakt, że dane liczbowe są, z reguły, mało precyzyjne i często różniące się dość znacznie pomiędzy sobą – w zależności od źródła pochodzenia. Wynika to z faktu, że znaczna większość tych danych dotyczy najbiedniejszych krajów Globalnego Południa, szczególnie afrykańskich, w których główną troską biedaków jest żywność i woda, a nie statystyka. Poniżej podaję dane liczbowe jak najbardziej prawdopodobne, czy wręcz prawdziwe. Dnia 20 czerwca każdego roku obchodzony jest paradnie Międzynarodowy Dzień Uchodźców. Przy tej okazji UNHCR publikuje raporty nt. sytuacji uchodźców na świecie, np. pod tytułem: „Global Trends: World at War” („Tendencje globalne – świat w stanie wojny”), czy Global Appeal 2025 i in.

Z najnowszego raportu wynika, iż łączna liczba wygnańców wysiedlonych „na siłę”, z przymusu („forcibly displaced people”) + tzw. bezpaństwowcy (stateless people) osiągnęła już około 139,3 mln osób; w tym uchodźcy sensu stricto (refugees) stanowią około 36,8 mln ludzi, wygnańcy w ramach własnych krajów (internally displaced people) = 73,5 mln nieszczęśników i osoby wnioskujące o azyl (asylum seekers) = 8,5 mln osób. Już 1 na 120 mieszkańców naszej planety jest uchodźcą, uciekinierem (IDP) lub azylantem. Dzieci i młodzież w wielu poniżej 18 lat stanowią połowę ogólnej liczby uchodźców na świecie, a dziewczęta i kobiety – 48%. W ciągu minionych 10 lat nastąpił ponad pięciokrotny wzrost liczby uchodźców należących do wszystkich ww. kategorii. Również połowa ich ogólnej liczby wywodzi się z krajów objętych działaniami wojennymi i niepokojami społecznymi, takich, jak: Syria, Palestyna, Afganistan, Somalia, Sudan i Południowy Sudan, Nigeria, Republika Środkowo-Afrykańska, Demokratyczna Republika Kongo, Ukraina i in.

86% uchodźców usiłuje przedostać się do krajów rozwiniętych „bogatej” Globalnej Północy; ale również kraje rozwijające się z biednego Globalnego Południa przyjmują niemałe ilości uchodźców. A oto lista krajów, z których wywodzi się obecnie największa liczba uchodźców: – Palestyna – 6,8 mln; – Syria – 4 mln (plus 7,7 mln wysiedleńców krajowych, IDPs); – Afganistan – 2,6 mln; – Somalia – 1,1 mln. Kolejne miejsca w tej strasznej klasyfikacji zajmują: Sudan, Południowy, Sudan, Kongo, Birma (Myanmar), Republika Środkowo-Afrykańska, Irak, Erytrea, Libia, Mali, Burundi, Jemen, Ukraina, Kirgistan, Pakistan, Bangladesz i in. Z kolei, światowa czołówka 10 krajów przyjmujących najwięcej uchodźców prezentuje się następująco: 1. Iran – 3,5 mln obywateli głównie z Afganistanu; 2.Turcja – 2,9 mln, głównie z Syrii; 3. Niemcy – ponad 2,75 mln z wielu krajów szczególnie islamskich; 4. Uganda – 1,76 mln przeważnie z Afryki Środkowej; 5. Pakistan – 1,56 mln głównie z Afganistanu; 6. Czad – 1,28 mln przeważnie z Sudanu; 7. Polska – ponad 1 mln przeważnie z Ukrainy; 8. Etiopia – ponad 1 mln głównie z Sudanu; 9. Bangladesz – 1 mln z krajów sąsiadujących; 10. Sudan – 793.000 głównie z Sudanu Południowego (por. załącznik nr [1]). Jak podaje UNHCR, aktualna liczba uchodźców ukraińskich wynosi obecnie ponad 5,7 mln osób, z czego 90% osiedliło się w krajach europejskich (naturalnie, poza Ukrainą), a około 300.000 obywateli Ukrainy uciekło do Federacji Rosyjskiej. Również inne ważne państwa przyjmują u siebie setki i dziesiątki tysięcy uchodźców, jak np. Chiny, Stany Zjednoczone (wprowadzające coraz bardziej rygorystyczną politykę w stosunku do nielegalnych przybyszów z południa), Egipt, Francja, W. Brytania, Indie, Malezja, Włochy, Izrael, Australia i in.

W latach 2024/25 złożono na świecie, łącznie, 8,5 mln podań (wniosków) o azyl, szczególnie od obywateli Syrii, Erytrei, Kosowa, Afganistanu, Ukrainy i in. Łącznie 68% tych podań skierowano do władz Francji, Włoch, Hiszpanii i Niemiec. Średnio w przypadku ok. 20% spośród tych podań podejmowane są decyzje pozytywne. Ciekawe, że w ostatnim czasie zmniejszyła się dość znacznie ilość składanych wniosków – aż o 35% w przypadku UE i o 19% w przypadku USA. W tymże okresie, w granicach I połowy 2025 r. i nieco później, poszczególne kraje wydały następujące ilości pozytywnych decyzji azylowych (w nawiasach podaję ilość złożonych wniosków): Niemcy – 13.450 (175.000); Szwecja – 2.187 (5.822); Francja – 14.220 (78.000); Włochy – 9.085 (spadek o 50% ilości złożonych wniosków); W. Brytania – też spadek o 50% (111.084); Holandia – brak danych (54.780); specjalizacją holenderską jest przyjmowanie dzieci (sierot) pozbawionych rodziców lub opiekunów; dla porównania: Polska – 150 (750).

Do końca I połowy 2025 r., dziesiątki tysięcy uchodźców z Afryki i z Bliskiego Wschodu dotarły do Europy, szczególnie do Włoch, do Grecji, do Hiszpanii i na Maltę. W latach 2024 – 2025 liczba uchodźców, którzy przeprawiali się przez Morze Śródziemne przekroczyła 51.000 osób, z czego aż 1.300 ludzi zmarło lub utonęło. Jednak łącznie – liczba uchodźców w Europie wzrosła do 13,3 mln osób, z czego 6,2 mln to Ukraińcy. W Polsce przebywa aktualnie (legalnie i nielegalnie) ponad 20.000 uchodźców z całego ubogiego świata, przy czym kolejne ich tabuny usiłują przedostawać się do RP i dalej na Zachód przez dość mocno strzeżone wschodnie granice naszego kraju. W świetle powyższego, chyba jak najbardziej zasadną jest teza o postępującej globalizacji problemu uchodźców, co woła o pomstę do nieba. Globalny problem wymaga skutecznych globalnych rozwiązań, których, póki co, bardzo brakuje i których szanse powodzenia w przyszłości są nadal mgliste i niepewne. A miliony niewinnych ludzi jak cierpiały do tej pory, tak też cierpią nadal.

Nowe elementy:

Nowym jakościowo zjawiskiem jest znaczny wzrost (podwojenie) liczby uchodźców w Azji Południowo-Wschodniej. Wywodzą się oni głównie z Bangladeszu, z Afganistanu i z Kambodży oraz usiłują przedostać się, przeważnie nielegalnie – poprzez przemytników i handlarzy „żywym towarem” – do: Australii, Indonezji, Tajlandii i Malezji, które bronią się rozpaczliwie przed zwiększającym się napływem „nieproszonych gości”. Szczególnej uwagi i rozwagi wymagają też zmagania Europy, zwłaszcza Unii Europejskiej, z komplikującym się coraz bardziej problemem uchodźców, imigrantów i azylantów spoza naszego kontynentu. Morze Śródziemne i kanał La Manche stają się wielkim obszarem tranzytowym i cmentarzyskiem na styku między Bliskim Wschodem, Afryką Północną a Europą Południową i Zachodnią. Konflikt ukraiński i tradycyjnie niebezpieczny „kocioł bałkański” mogą pogorszyć sytuację jeszcze bardziej. W najtrudniejszym położeniu, w obliczu tsunami uchodźców, są: Włochy, Grecja, Francja, Hiszpania, Malta oraz wyspy śródziemnomorskie: Kreta, Sycylia, Sardynia, Korsyka, Lampedusa i in. Tymczasem, poczynania rządów poszczególnych krajów oraz władz Unii Europejskiej są nieskuteczne i niemrawe. Nic dziwnego więc, że problem stale zaostrza się, tym bardziej, że w takich krajach, jak W. Brytania i Francja, od dawna nie brakowało przybyszów z innych krajów, szczególnie z byłych kolonii (ludzie powiadają, że już co czwarty Francuz nie jest rodowity lecz „kolorowy”). W Niemczech mieszka 1,6 mln Turków, 675.000 Polaków i 600.000 Włochów.

Władze Unii Europejskiej wysunęły propozycję ws. odciążenia swych członków z Południa Europy, szczególnie Włoch i Grecji, od coraz bardziej nieznośnego balastu uchodźców oraz solidarnego podzielenia się tymi obciążeniami w gronie wszystkich 28 państw członkowskich UE. Zaproponowano, mianowicie, przyjęcie „European Agenda on Migration”. Pomysł polega na wprowadzeniu tzw. kwot (quotas) imigracyjnych. Autorami tej koncepcji byli głównie: Jean-Claude Juncker, ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej oraz Dimitris Avramopoulos, b. komisarz ds. migracji. Władze UE usiłują przejąć inicjatywę w kwestii uchodźców i wyrwać ich z rąk przemytników i handlarzy „żywym towarem”. Ogólną ilość osób określono następująco: 40.000 uchodźców – „do podziału” już wówczas i 20.000 – w przyszłości. Razem: 60.000, głównie do przejęcia od Włoch i Grecji. Na te cele UE przeznaczyła dodatkowo 89 mln euro jeszcze z budżetu na 2015 r. Omawiana koncepcja zakładała kuriozalną możliwość „handlowania” kwotami uchodźców (za pieniądze) pomiędzy państwami członkowskimi UE – jedno może odstąpić swą całą pulę lub jej część innemu państwu.

Jak to zwykle bywa w polityce i w praktyce unijnej, również pomysł kwotowy wywołał ostre kontrowersje pomiędzy zainteresowanymi państwami. Do kolizji doszło nawet w ramach władz francuskich – najpierw b. premier Manuel Valls opowiedział się przeciwko proponowanemu rozwiązaniu, ale później Bernard Cazeneuve, b. minister spraw wewnętrznych, udzielił mu poparcia – w imieniu rządu Republiki Francuskiej. „Za” opowiedziały się, ponadto: Niemcy, Włochy, Grecja i in. Zdecydowany sprzeciw wyrazili natomiast: W. Brytania, Hiszpania, państwa Europy Środkowo-Wschodniej i in. Strona brytyjska podkreśla raczej konieczność powstrzymania napływu uchodźców do Europy, nawet metodami militarnymi. Viktor Orban, premier węgierski, określił propozycję UE mianem „głupiej i nieuczciwej” („mad and unfair”). W sumie, w wielu państwach członkowskich przyjęto owe zamiary z bardzo mieszanymi uczuciami; odbyły się protesty społeczne, np. na Słowacji. Już na pierwszy rzut oka widać, iż plany Komisji Europejskiej noszą jedynie doraźny charakter, podczas gdy ciągle nie ma efektywnej i kompleksowej polityki długofalowej w tej mierze. A polityka taka być musi, bowiem problem będzie nabrzmiewał coraz bardziej i coraz szybciej. Viktor Orban prognozuje, iż – już niedługo – będziemy mieli do czynienia nie z setkami tysięcy lecz z setkami milionów uchodźców zmierzających do Europy i gdzie indziej.

Istnieje więc problem umocnienia bezpieczeństwa granic UE, lepszej współpracy z rządami państw, z których wywodzą się uchodźcy oraz ich skutecznego kontrolowania. Nie jest bowiem tajemnicą, iż – w tak wielkiej masie ludzkiej – na nasz kontynent mogą przedostawać się również terroryści, których trudno będzie wyodrębnić i rozpoznać, gdyż większość uchodźców nie posiada paszportów czy innych dokumentów osobistych. W tej sytuacji, jest bardzo prawdopodobne, iż proponowana inicjatywa UE oraz cała jej polityka w kwestii uchodźców i migracji nie jest już, jak wspomniałem, adekwatna do obecnych oraz do przyszłych potrzeb i wyzwań w tej mierze. Nie może być tak, że Europie rzeczywiście zagraża potop uchodźców a ona nie ma nawet odpowiedniej nowej „arki Noego”. To samo dotyczy, zresztą, innych regionów świata, w których potęgują się analogiczne ryzyka i wyzwania; w związku z czym istnieje pilna potrzeba wypracowania i wdrożenia nie tylko unijnej ale również globalnej polityki w kwestiach nadciągającej wielkiej fali migracji ludów.

Podsumowanie i wnioski:

Trzeba najpierw określić, z maksymalnie możliwą dokładnością, genezę i przyczyny makro analizowanego zjawiska, które kryje w sobie ryzyko spowodowania bardzo groźnych perturbacji i zakłócenia normalnego rozwoju naszej cywilizacji. Zresztą, w czasach nowożytnych, a nawet znacznie wcześniej, rozwój ten nigdy nie był normalny – ze szkodą dla samego siebie i dla całej ludzkości. Zgadzam się z tymi analitykami, którzy twierdzą, iż współczesne bezprecedensowe i poważne zaostrzenie problemu uchodźców jest pochodną wielkiego chaosu i anarchii, jaka panuje obecnie w wielu krajach – z osobna i na arenie międzynarodowej – w ogólności. Dodam więcej, chaos ten wynika z niedowładu systemowego, szczególnie z krachu dwóch ostatnich ustrojów – sowietyzmu i neoliberalizmu oraz z braku optymalnej alternatywy systemowej – czyli z pustki ideologiczno-politycznej i prawnej oraz z luki ustrojowej, jaka powstała w licznych krajach (z wyjątkiem Chin, Indii, Iranu, Szwajcarii i jeszcze kilku innych). Brak też jeszcze wielobiegunowego i nowatorskiego ładu światowego, który zastąpiłby niegdysiejsze układy dwubiegunowe i jednobiegunowe w stosunkach światowych. W wyniku tego, intensyfikują się prawie wszystkie negatywne zjawiska i patologie, jakie występują dziś na świecie, np.: ubóstwo, uchodźcy, niedorozwój społeczno-gospodarczy, dysproporcje rozwojowo-dochodowe, niszczycielska dehumanizacja życia, choroby i epidemie, kryzys ekonomiczno-finansowy, konflikty wojenne, ekspansja terroryzmu, strach przed wielką wojną i broniami masowej zagłady, zagrożenia ekologiczne i klimatyczne oraz wiele, wiele innych.

Zazwyczaj, prawie w każdym z wcześniejszych przypadków intensyfikacji migracji ludności i zwiększania liczby uchodźców w Europie i na świecie, głównym powodem tych zjawisk były wojny, rewolucje, powstania i inne niepokoje społeczne. Zresztą, burzliwa historia Polski dostarcza wiele przykładów tego typu, które – za każdym razem – powodowały kolejne fale emigracji. Obecnie, w 19 krajach świata trwają niepokoje, wojny i konflikty zbrojne; a mianowicie: Afryka – 8 (Wybrzeże Kości Słoniowej, Republika Środkowo-Afrykańska, Libia, Mali, Nigeria, DR Kongo, Południowy Sudan i Burundi); Bliski Wschód – 6 (Syria, Irak, Jemen, Egipt/islamiści i Palestyna/Izrael); Azja – 4 (Afganistan, Kirgistan, Myanmar (Birma) i Pakistan); Europa – 1 (Ukraina). Z odwiecznej natury rzeczy, wojny te generują również współcześnie ogromne masy uchodźców, uciekinierów, azylantów i innych nieszczęśników. Ale, w mojej opinii, nie jest to najważniejsza przyczyna zaostrzania analizowanego problemu. Uważam ją za przyczynę nr 3 (przyczyny 1 i 2 – poniżej).

Nową jakością w tej mierze jest terroryzm szalejący już na całym świecie – od Japonii i Australii, poprzez Azję, Afrykę i Europę, aż po Kolumbię i USA. Jego pożywką są, naturalnie, problemy ekonomiczne i finansowe, nierówności społeczne, dehumanizacja, waśnie rasowe, wojny religijne i powszechny brak sprawiedliwości na świecie. Najgorsze jednak jest to, że Stany Zjednoczone i ich zausznicy popełnili katastrofalny błąd strategiczny, po zamachu na nowojorskie wieżowce World Trade Center, dnia 11 września 2001 r., podejmując na oślep globalną wojnę przeciwko terroryzmowi („War on Terror”). A priori – była to i jest wojna nie do wygrania w istniejący sposób; tzn. poprzez zwalczanie terroryzmu klasycznego – terroryzmem państwowym oraz przeciwstawianie się skutkom terroryzmu klasycznego zamiast profilaktyki i likwidowania jego przyczyn. Dotychczasowe efekty owej „wojny” są odwrotne od zamierzonych – bowiem zamiast oczekiwanego łatwego zwycięstwa antyterrorystów – notujemy morderczą ekspansję terrorystów, której końca nie widać. Co więcej, przez świat arabski (i częściowo islamski) przetacza się fala rewolucji i niepokojów społecznych, co też jest ubocznym skutkiem poronionej polityki i strategii zachodniej. Perspektywy i ryzyko jest tym groźniejsze, iż – nolens volens – atlantycki Zachód wdał się w globalną konfrontację nie tylko z terrorystami, z wojującym fundamentalizmem islamskim, lecz również z samym Islamem. Tego należało uniknąć za wszelką cenę. Tak więc, globalna ekspansja terroryzmu – także z winy Zachodu – jest, w mym odczuciu, przyczyną nr 2 zwiększania się fali uchodźców w skali światowej.

Bez wątpienia, najważniejszą tego przyczyną (nr 1) są zaostrzające się problemy ekonomiczne i postępująca degradacja społeczna miliardowych rzesz ludzkich. Zjawisko to było zauważalne od samego początku dzikiego kapitalizmu, szczególnie od zakończenia II wojny światowej, a następnie – od zarania skrajnego neoliberalizmu, reaganizmu i thatcheryzmu (lata 80-te XX wieku i n.) – aż do krachu tej formacji w wyniku II wielkiego kryzysu globalnego przez nią spowodowanego (początek XXI wieku). Kryzys ten zdestabilizował w ogromnej mierze gospodarstwo światowe i zakłócił w miarę normalny rozwój naszej cywilizacji. Stopa wzrostu Światowego Produktu Brutto wyniosła 0% – w roku 2009 oraz osiągnęła 3,4% – w roku 2014. Prognozy na następne lata wynosiły 3,5% nader optymistycznie. Nawet te przyrosty były i są jednak niewystarczające, żeby rozwiązywać najważniejsze nabrzmiałe problemy gospodarcze i społeczne ludzkości. Np.: ogólne zadłużenie świata wzrosło o 57 bln USD od roku 2007 i – skromnie licząc – osiągnęło ponad 338 bln USD – obecnie. Pogłębiła się przepaść między bogatymi i biednymi, co ilustruje znane hasło tzw. alter globalistów: „1% (bogatych), a 99% (biednych)”. Prawie 2 mld ludzi dysponuje zaledwie sumą 1 – 2 USD dziennie na swe utrzymanie, zaś analogiczna liczba osób (2 mld) nie ma dostępu do czystej wody pitnej. Jednocześnie świat wydaje ok. 2,7 bln USD rocznie na zbrojenia.

Równie dramatyczne są prognozy na rok 2025 dotyczące społeczno -ekonomicznych konsekwencji obecnego nieładu globalnego oraz załamania gospodarczego i finansowego. Liczba bezrobotnych sięga 187,5 mln, a głodnych – 673 mln. Na wysokim pułapie utrzymuje się nadal liczba analfabetów – 739 mln (w tym prawie 150 mln młodzieży), czyli 17% ogółu ludzkości. Kobiety stanowią dwie trzecie tej liczby. Jak tu więc mówić o równouprawnieniu płci? Jednocześnie szybko wzrasta liczba psychicznie chorych (już przeszło 2 mld na ponad 8 mld ludzi) oraz samobójców. Nieszczęść ludzkości dopełniają choroby, epidemie, zmiany klimatyczne, degradacja środowiska, a nawet brak opału. W wielu regionach Afryki ludzie nie mają co do garnka włożyć, ale też nie mają na czym ugotować, nawet gdyby mieli pożywienie. To tylko wybrane przykłady dramaturgii globalnego stanu naszej cywilizacji. Jak, w takiej sytuacji, można się dziwić, że liczby uchodźców systematycznie i niebezpiecznie rosną? Sedno problemu polega więc na łagodzeniu i na usuwaniu podstawowych przyczyn makro tego zjawiska.

W konkluzji: w świetle powyższych rozważań nie trzeba chyba uzasadniać celowości użycia w tytule opracowania słowa „tragedia”. Mało tego, można zapewne pokusić się o wprowadzenie w rozważanym kontekście modnego terminu: „mega tragedia”, wręcz zaczerpniętego z zachwaszczonego żargonu młodzieżowego. Kwestia uchodźców na świecie jest „załatwiana” podobnie, jak inne wielkie problemy globalne – czyli nijak. Nic przeto dziwnego, że tempo narastania tych problemów znacznie przewyższa tempo ich „rozwiązywania”. Dlatego też systematycznie i niebezpiecznie rośnie góra coraz trudniejszych problemów oraz związane z nią zagrożenia cywilizacyjne i rozwojowe. Kulminacja globalnej tragedii uchodźców dopiero nastąpi już w relatywnie niedługim czasie. Jej zwiastunem jest męczarnia Afgańczyków, Ukraińców, Palestyńczyków, Syryjczyków, Latynosów, Afrykanów i wielu innych narodowości. Zwiększa się więc ryzyko osiągnięcia krytycznej masy wybuchowej przez analizowany problem, czego długofalowych konsekwencji niszczycielskich dziś nie jestem jeszcze w stanie wyobrazić sobie!

Sylwester SZAFARZ

Załączniki:

[1]. Which Countries are taking in the Most Refugees in 2025? (z Internetu);

[2]. Refugees by Country 2025 (z Internetu); I rubryka w tym zestawieniu oznacza uchodźców wywodzących się z danego kraju (refugees originated), zaś II dotyczy uchodźców przyjętych przez ten kraj (refugees harbored).

 * * * * *

Sylwester Szafarz

Poprzedni

Obywatel Michnik

Następny

Sejm zajmie się wetem i postanowieniem Ziobry przed Trybunałem Stanu