10 lipca 2024

loader

Prawica na wojnie z rzeczywistością

fot. Solidarna Polska / Facebook

Przyszłość wymaga od nas śmiałych rozwiązań, które sprawią, że będziemy odporni na kryzysy. Prawicy wydaje się, że można schować głowę pod poduszkę i udawać, że nic złego w Polsce i na świecie się nie dzieje, że możemy dalej bezkarnie demolować nasze społeczeństwo, przestrzeń i środowisko naturalne. To niestety długa niechlubna tradycja naszych elit. 

Polska do wieku XVI stanowiła część europejskiego rdzenia. Polska znana była ze swojej tolerancji, rozwijających się miast, ośrodków naukowych i kulturalnych. Niestety seria bardzo niefortunnych zdarzeń i decyzji doprowadziła do refeudalizacji naszego kraju. Chłopi zostali pozbawieni praw, a miasta zaczęły błyskawicznie podupadać. Od roku 1717, czyli czasów sejmu niemego, Polska znajdowała się de facto pod okupacją rosyjską. Nie przeszkadzało to wówczas arystokracie Henrykowi Rzewuskiemu pisać, że Polska jest najlepszym krajem na świecie: „Nie masz pod słońcem narodu, który by z nami w szczęściu się zrównał. Pokoju nieprzerwanego lat dwadzieścia obłożonych rachujemy, obfitujemy chwała Bogu we wszystko; swoboda, dostatki, bezpieczeństwo, urodzaje, najdroższe ludom niebios dary hojnie nam są użyczone, w domach naszych bogactwa, ozdoby i zbiory, w skrzyniach pieniądze, na stołach srebra, w gumnach zboża (…) U nas lubo wojsko nieliczne, rady sejmowe niesforne, skarb niebogaty, ale że Bóg na nas łaskawy, a król o nas starowny, dlatego my tylko sami niby szczęścia jedynacy, swobodni, spokojni, ocaleni, bezpieczni w pośrodku burzących się wzajem narodów zostaliśmy”.

Wszelkie próby reformy państwa były przez elity dławione. Rokosz szlachty pod przewodnictwem hetmana Lubomirskiego doprowadził do abdykacji króla Jana Kazimierza, który próbował zreformować kraj. Konstytucja 3 maja z 1791 roku była uchwalano podstępem pod nieobecność większości posłów. Jej bardzo zachowawcze zapisy nie były nigdy wprowadzone w życie. Reformy były wprowadzane przez zaborców w wieku XIX. Nasza arystokracja niemal do samego końca walczyła z pomysłem nadania chłopom wolności i ziemi. W II Rzeczpospolitej równie umiarkowane propozycje przeprowadzenia reformy rolnej były skutecznie torpedowane przez malutką ziemiańską mniejszość. Polscy chłopi, którzy stanowili większość społeczeństwa, żyli w przerażającej nędzy aż do nastania PRL-u. Kolejny raz w historii Polski dopiero zewnętrzna interwencja wymusiła reformę rolną i umożliwiła awans milionom. 

Bangladesz Europy

Dzisiaj również często na prawicy możemy przeczytać o wyidealizowanej i bezkrytycznej wizji naszego kraju. Niestety Polska zamienia się od 1989 roku w Bangladesz Europy. Narastający z roku na rok chaos przestrzenny, rozlewanie się miasta na przedmieścia, niszczenie naturalnych krajobrazów, zabytków, gigantyczne zanieczyszczenie powietrza i lata życia stracone w dojazdach. To tylko kilka z problemów, z którymi muszą się borykać nasi obywatele. Wielkie korporacje produkujące mięso z pomocą wyśrubowanych przepisów narzuconych przez politykę rolną UE doprowadziły do likwidacji większości z naszych małych gospodarstw trzody chlewnej. Dzisiaj warchlaki do Polski przyjeżdżają z Danii albo Holandii, są tu tuczone, zużywają nasze zasoby naturalne, zatruwają glebę, a następnie są wywożone za granicę tam zarzynane i wracają już na półki zagranicznych sieci handlowych, które wyrżnęły krajową konkurencję. Cała wartość dodana jest wyprowadzona z zagranicę. My za to pokrywamy wszystkie koszta. Rosnące z roku na rok temperatury i postępująca w Polsce susza sprawiają, że długo tych kosztów pokrywać nie będziemy w stanie. 

Prawica bez pomysłów

Co prawica ma do powiedzenia na temat tych problemów i trwającego kryzysu klimatycznego? Co ma do powiedzenia na temat de facto kolonialnej kondycji polskiej gospodarki i organizacji społecznej? To samo co Henryk Rzewuski pisał w połowie wieku XVIII tuż przed rozbiorami. Nie ma tu żadnej propozycji reform, adaptacji i przygotowania nas na najgorsze. Jest pełno samochwalstwa i straszenia, że inni mają gorzej. Idea dobrze zaprojektowanej przestrzeni, gdzie można wszędzie dotrzeć w 15 minut komunikacją miejską albo na piechotę, zamienia się w propagandzie naszych prawicowych elit w „15-minutowe getta”. Uwolnienie nas z zależności od aut i spalania wydobywanej w Rosji albo arabskich dyktaturach ropy, staje się niewolą i totalitaryzmem. Próba zbilansowania kosztów koszmarnie kosztownej dla środowiska przemysłowej hodowli zwierząt zamienia się w straszenie nas jedzeniem robaków. 

Wojna na symbole

Do planów klimatycznych Unii Europejskiej można mieć bardzo wiele zastrzeżeń. Podstawowym problemem jest to, że za transformacja może nie być sprawiedliwa. Zakazywanie tanich aut spalinowych i stawianie na drogie elektryki jest tego najlepszym przykładem. Transformacja naszej gospodarki w stronę neutralności klimatycznej powinna zacząć się od krajów bogatego zachodu, powinna być finansowana z podatków od korporacji i najbogatszych. Niestety nie słyszymy o tym, żeby opodatkować gigantyczne zyski korporacji energetycznych, które spasły się na wojnie w Ukrainie, czy zlikwidować raje podatkowe. Podejście liberalnych elit napędza reakcyjną odpowiedź elit prawicy, która bazuje na poczuciu społecznej niesprawiedliwości. Zamiast rozwiązywać problemy – mamy kolejną wojnę na symbole, która na koniec tylko umacnia katastrofalne status quo. Niedługo nie będziemy mieć już czasu na przeprowadzenie ewolucyjnych zmian. Czekają nas dekady gigantycznych klimatycznych i środowiskowych wstrząsów, które mogą doprowadzić do tego, że jedzenie robaków nie będzie żadnym wyborem, ale smutną koniecznością. 

Jan Śpiewak

Poprzedni

Referendum lewicowego strachu

Następny

Gospodarka 48 godzin