19 kwietnia 2024

loader

Raków zagra z Lechem o Puchar Polski

W poniedziałek 2 maja odbędzie się finał piłkarskiego Pucharu Polski. Po dwóch latach przerwy ponownie zostanie rozegrany na Stadionie Narodowym w Warszawie. Trofeum broni Raków Częstochowa, aktualny lider PKO Ekstraklasy, a jego przeciwnikiem będzie wicelider Lech Poznań. Czeka nas zatem pierwsze starcie tych drużyn o prymat w Polsce.

Poprzedni finał Pucharu Polski odbył się na Narodowym w 2019 roku, a wystąpiły w nim zespoły Lechii Gdańsk i Jagiellonii Białystok. Gdańszczanie wygrali wówczas 1:0. Kolejne dwa finały zostały przeniesione do Lublina, bo z powodu pandemii koronawirusa na warszawskim obiekcie utworzono tymczasowy szpital dla chorych na COVID-19. Z tego samego powodu finał edycji 2019/2020, z udziałem Cracovii i Lechii Gdańsk (3:2) odbył się dopiero w lipcu. Z kolei w 2021 roku, chociaż wrócono do tradycyjnego terminu 2 maja, finałowy mecz ponownie gościł Lublin, a o trofeum zagrały drużyny Rakowa Częstochowa i pierwszoligowej Arki Gdynia. Częstochowianie okazali się lepsi i zwyciężyli 2:1, zdobywając Puchar Polski po raz pierwszy w historii. Niestety, z powodu sanitarnych obostrzeń mecz został rozegrany przy pustych trybunach. Teraz zespół trenera Marka Papszuna staje przed szansą powtórzenia tego wyczynu, ale już przy pełnych trybunach. Przynajmniej tak zapewnia rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski. „Spodziewamy się kompletu widzów. Do końca ubiegłego tygodnia sprzedaliśmy łącznie ponad 35 tysięcy biletów. Dla kibiców obu drużyn przeznaczono po 9 tysięcy biletów” – informuje Kwiatkowski.
Będzie to pierwszy finał Pucharu Polski pod rządami nowych władz PZPN, więc ma być trochę inaczej niż w przeszłości, a czy lepiej, przekonamy się 2 maja. Na arbitra głównego wyznaczono Szymona Marciniaka, dla którego poprowadzenie finału Pucharu Polski jakąś wielką nobilitacją nie będzie, bo robił to już wcześniej dwukrotnie, ale ponieważ w środę sędziował jako pierwszy Polak w historii półfinałowe spotkanie w Lidze Mistrzów (FC Liverpool – Villarreal), to raczej jego obecność podkreśli rangę wydarzenia na Stadionie Narodowym.
Od strony sportowej do obsady tegorocznego finału Pucharu Polski chyba też nikt nie może mieć zastrzeżeń. Do walki o drugie co do ważności trofeum w naszym klubowym futbolu staną przecież dwie najlepsze obecnie drużyny, mające wciąż równe szanse na zdobycie także najcenniejszego lauru – mistrzostwa Polski. Prowadzący w rozgrywkach Raków ma na koncie 65 punktów, tyle samo co drugi w tabeli Lech, ale wyprzedza poznańską ekipę lepszym bilansem bezpośrednich spotkań. W meczach ligowych częstochowianie jesienią u siebie zremisowali z „Kolejorzem” 2:2, ale w wiosennej rundzie rewanżowej wygrali w Poznaniu na Bułgarskiej 1:o po golu Ivi Lopeza, aktualnego lidera klasyfikacji strzelców naszej ekstraklasy. Hiszpan prowadzi z dorobkiem 18 goli, a jego najgroźniejszym konkurentem do strzeleckiej korony w tym sezonie jest najlepszy snajper Lecha Szwed Mikael Ishak, który ma na koncie dwa trafienia mniej. Pojedynek między tymi znakomitymi napastnikami może być ozdobą poniedziałkowego finału Pucharu Polski. Może, ale nie musi, bo w obu zespołach nie brakuje skutecznych graczy. Lechita Joao Amaral ma na koncie 13 goli, Vladislavs Gutkovskis (Raków) i Jakub Kamiński (Lech) po osiem, a Mateusz Wdowiak siedem.
Lech jest w lidze najskuteczniejszy w ataku (61 goli) i najlepszy w obronie (21 straconych bramek), Raków w tych statystykach jest dopiero trzeci (56:28), bo lepszy bilans od niego ma trzecia w ekstraklasie z dorobkiem 62 punktów Pogoń Szczecin (61:28), ale w bezpośrednich starciach częstochowianie również mają lepszy bilans od „Portowców” – jesienią zremisowali z nimi u siebie 0:0, a niedawno w rozegranym awansem meczu 31. kolejki ograli ich w Szczecinie 2:1.
Raków i Lech mogą w tym sezonie zdobyć dublet, lecz równie dobrze mogą skończyć jako wicemistrz ligi i finalista Pucharu Polski. W obu klubach apetyty na sukcesy s takie same, ddlatego poniedziałkowy finał Pucharu Polski zapowiada się ekscytująco, bo będzie to pierwsza odsłona walki tych dwóch zespołów o prymat w Polsce.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Świątek odpuściła turniej

Następny

Liga Mistrzów UEFA: Futbolowa wojna angielsko-hiszpańska